Właściwie w tytule zawarłem to, co chciałem o tym filmie powiedzieć. Jeden z lepszych obrazów pokazujących bezsens pojedynkowania się. Są jeszcze "Dwa złote Colty", "Biały kanion" i oczywiście, już poza westernami, "Pojedynek" Ridleya Scotta - ale te tak dosadnego pokazania paranoi pojedynków nie mają. Wielkie wrażenie robi cisza i zawstydzenie, jakie zapadają wokół areny w momencie śmierci Willa Tenneray'ego; tę scenę będę pamiętał do końca życia.
Podobno arabski pojedynek polega na wbijaniu SOBIE noża w udo - wygrywa ten, który wbije go głębiej. Też idiotyzm, ale trochę "sprawiedliwszy".
Dużo w nim ciekawej psychologii. Niewątpliwie urozmaica to oglądanie. Gra - Douglas vs Cash - coś pięknego.
PS. [Spoiler] Nora Tenneray i tak kończy w ramionach tego samego pana. : )