- brak napięcia
- nijaka praca kamery
- patetyczne dialogi
- drętwe, teatralne aktorstwo (nie licząc Mitchuma, ale i jego stać na więcej)
- mierna reżyseria (bomba wybucha obok U-boota, a Szwaby ani drgną)
- Kodeks Hayesa, czyli m.in. minimalna przemoc i brak mocniejszych słów
Na plus jedynie fabuła, charyzma głównej gwiazdy i trochę końcowej sceny. Jak się nie jest zagorzałym fanem Mitchuma, można pominąć. A jak ktoś chce porządny film o łodziach podwodnych z tej epoki, polecam "Torpeda poszła!" z Glennem Fordem i Ernestem Borgnine'm.
Niestety muszę się zgodzić. Wiele oczekiwałem po tym filmie, był przecież wspomniany w Karmazynowym przypływie. Ale strasznie się zawiodłem. Pomysł ukazania akcji z obu perspektyw jakkolwiek ciekawy kompletnie rujnował napięcie, a słabe aktorstwo i dialogi tym bardziej nie pomagały. Polski Orzeł jest świetnym filmem z tamtego okresy w tym gatunku.