Jest to przykład filmu, który chce powiedzieć "wszystko" i o "wszystkim". Trudno odmówić "Pod osłoną nieba" znamion genialności, a zarazem ocierania się o filmową grafomanię. "Wszystko" ma tu być symboliczne, a jednocześnie konkretne, śmieszne i smutne, pełne namiętności i chłodne. Film Bertolucciego składa się z takich niezwykłych kontrastów. Otrzymujemy dzieło tyleż oryginalne, co dziwaczne i nudne. O czym mówi ten film? Wydaje się, że reżyser chce wszystkie wartości zanegować, a zarazem i jakoś ocalić. Bertolucci stara się być nihilistą, ale tworzy dzieło, w którym każdy może znaleźć sobie jakieś "łatwe" odpowiedzi i przesłania. Niestety, taka ekwilibrystyka świadczy o tym, że pod "Pod osłoną nieba" kryje się pustka i myślowa bezradność reżysera wobec opowiadanej historii - cechy, które przenikają także inne podobnie grafomańskie dzieło Bertolucciego, czyli "Ukryte pragnienia".