Wspaniały, zdumiewająco nowoczesny film. Choć ma już 64 lata, to właściwie nie widać na nim piętna czasu - gdyby zrobić współczesny remake z identycznym scenariuszem i podobną reżyserią, nie dałoby się poznać wieku. Zadziwia nowoczesna, asynchroniczna narracja, niemal rodem z XXI wieku.
Film jest właściwie dwuwątkowy - psychologiczny, w kontekście choroby i przemiany bohatera, a obok tego - obyczajowy, o tym, jak działania jednego człowieka wpływają (lub nie wpływają) na biurokratyczną machinę.
Aktorstwo Shimury godne podziwu - szczególnie warto obejrzeć przy okazji "Siedmiu samurajów", gdzie Shimura gra rzutkiego, twardego wojownika. Zarzuty o przesadę są niezupełnie trafione, biorąc pod uwagę trochę inne kanony gry aktorskiej ponad pół wieku temu.
Odnoszę też wrażenie, że polski tytuł został dobrany niezupełnie szczęśliwie: "ikiru" znaczy po prostu "żyć", co jest tytułem ciekawszym i głębszym niż jakieś ponure "piętno śmierci". Szczerze mówiąc ten polski tytuł dłuższy czas zniechęcał mnie do obejrzenia tego arcydzieła. W innych językach pozostawiono zwykle tytuł oryginalny.