... film jest lepszy, niż nasze wyobrażenia o nim. Moje oczekiwania wobec tego filmu były ogromne. I stało się! Zostałem wgnieciony w fotel.
Mnie wgniatało przez większość czasu, tym boleśniej zniosłem, w mojej ocenie, bardzo przeciętną, końcową część filmu. Tak czy owak, film rewelacja.
Ja non stop czekałem na zabójstwo Sharon, wtem wczułem się w wątek Di Caprio, następnie świetne sceny Pitta I nagle sekta Masona pomyliła domy. Poza ostatnimi 30 minutami film był kosmosem
Nikt nie pomylil domow. W filmie z premetydacja weszli do tego domu jak to okreslili aby uciszyc tych ktorzy od malego uczyli kazdego Amerykanina jak zabijac.
Tak ale potem jedna z dziewczyn wspomniała o Ricku Daltonie i produkcji, w ktorej zagral. Na to druga odpowiedziala, ze od dziecinstwa sa przesiaknieci przemoca i zabojstwami z telewizji, wiec stwierdzili że należy zabić tych co im to przekazywali od małego.
Akurat końcowka ten film ratuje ! pierwsza polowa moze niezle wymeczyc,ale ostatnie 25 minut miazdzy dupe !
Quarantino jest mistrzem!
Totalne zaskoczenie!
Ja się popłakałam 2 razy, raz ze śmiechu i raz ze wzruszenia.
Myślę że będzie tyle samo zwolenników co przeciwników.
Jedno jest niezaprzeczalne - patrzeć na duet Di Caprio & Brad Pitt to uczta intelektualna...
Mnie tak samo bardzo podobała się końcówka. I tytuł teraz nabiera znaczenia, w końcu tak zaczyna się większość bajek ;)
zgadzam się!! tak powinni skończyć... tak chciałby reżyser i wielu z nas, widzów
Zazdroszczę :) bo ja długo czekałam na ten film, a w końcu gdy miałam możliwość go obejrzeć nie wiem co myśleć. Zrobić z takiej tragedii komedie ....do tego w scenach gdzie pojawia się Tate albo ją wyśmiewa albo robi z niej kogoś kim nie była. Ja wiem że to jego interpretacja, ale z szacunku dla niej i innych jak już chciał pokazać prawdziwe osoby to chociaż mógł pokazać jakie były naprawdę, a nie teraz młodziki dopiero dowiedzą się że była sobie taka Tate, lubiąca się bawić na imprezach, zero skromności.
Tylko, że Tate właśnie bardzo często chodziła na imprezy. A za to zakończenie napewno dziękuję Quentinowi
Dlaczego komedię? ja odbieram ten film tak, że reżyser pokazał w końxcówce jak chciał, by ta noc się zakończyła... I czego życzyłby oprawcom.
A Sharon niewinnym aniołkiem też nie była. A w filmie nie robiła niczego złego... Tańczyła na imprezie, czy to grzech?
Po drugim obejrzeniu filmu, moja opinia uległa zmianie na ten temat. Po prostu na początku i po forach zagranicznych oraz sądząc po słowie "film odda jej hołd" liczyłam na coś więcej niż takie sceny, które były najmniej istotne i pokaże co więcej z jej osobowości, ale rozumem.
ja akurat nie jestem szczególnie jakąś wielką fanką Quentina i nie miałam specjalnie wysokich oczekiwań wobec "Once Upon a Time ....in Hollywood", ale ostatecznie jestem absolutnie zachwycona i po prostu wbiło mnie w fotel :)
w końcu po latach realizuje się prawdziwy dream team (czy raczej dream duo): niegdyś dwa największe obiekty westchnień Brad Pitt i Leonardo DiCaprio grają w jednym filmie i to w dodatku tak fantastycznym. szkoda że nie można ocenić ich tutaj 11/10 - to byłaby w pełni zasłużona ocena ;) oboje byli jak dla mnie wybitni. Leo zresztą powinien jak najwięcej grać u Tarantino. tworzą genialny zespół. nigdy nie lubiłam go w filmach Scorsese (no może wyjątkiem jest "Infiltracja"), a tak to w filmach Tarantino ma najlepsze role.
ogółem "Once Upon a Time... in Hollywood" od pierwszej do ostatniej minuty doskonały. zakończenie - genialne! jak dla mnie najlepszy film Quentina. bo najmniej tarantinowski ;)
jedyne co mi się nie podobało to sposób przedstawienia Bruce'a Lee. słabo, że wcześniej Quentin nie uzgodnił z rodziną kwestii jego wizerunku chociaż to pewnie było naumyślnie - za nic by się nie zgodzili na tak rasistowsko stereotypowy wizerunek.