O tym filmie można powiedzieć, że jest wizualnie ładny ale takich filmów widziałem na pęczki. Aktorsko jest w normie, ale ani Leo, ani Brad nie grają tu postaci które jakoś szczególnie się zapamięta. Za to kobiety zagrały fajnie, a przynajmniej chciało się je oglądać, zamiast tych dwóch przymruków. Tate, hipiska nawet dziewczynka z westernu, ale ich role są marginalne.
Przechodząc do fabuły to liczyłem na dawkę absurdalnego humoru, a z tym jest bardzo słabo. Dialogi są nudne i o niczym. Taśmę zapełniają wstawki ze starych filmów, do tego przez cały film myślę sobie po co ten film z nazistami no i ... w finale jest trochę flaków i wunderwaffe w szopie.
Wiele filmów Tarantino jest moimi ulubionymi, ale ten jest słaby. Częściowo kupuję pomysł że ten film miał tak wyglądać, że tu nie o flaki i przemoc chodziło i nie tam gdzie wszyscy się spodziewali. Patent na finał był zresztą dobry ale ja mam niedosyt.
Na temat Polańskiego nie będę pisał bo nie ma o czym.