JW.
wariackie dialogi i żwawa fabuła, ale nic specjalnie powalającego. Gary Cooper pojawia się dosłownie na dwie sekundy, więc rola z gatunku 'cameo z uprzejmości'.
z koniem dodającym animuszu swojemu jeźdźcowi... zapachniało trochę Jolly Jumperem z 'Lucky Luke'a' :)