Mimo, że premiera została trochę zagłuszona przez ten pech, że dzielił datę pokazu z "Once Upon a Time in Hollywood", to krytycy się rozpływają równie bardzo co przy filmie Tarantino, a paru z nich może i nawet bardziej. Niektórzy aż krzyczą, że to własnie Bong musi opuścić Lazurowe Wybrzeże ze Złota Palmą i nie ma innej opcji.
Czyżby jego triumf stał się szybko tak samo formalny, co ostatnio Cuaróna w Wenecji? Nie zapominajmy, że Koreańczyk poza Tarantino ma jeszcze tak zachwalanych w tym roku przeciwników jak Almodovar, Loach czy Sciamma.
Tak, czyli obyło się bez niespodzianki. Bong był faworytem i zgarnął Palemkę. Super - to pieprzony reżyserki geniusz!
Miło, że jury nie uległo magii wielkich nazwisk. Na to liczyłam , patrząc na skład. :-)