Wielka szkoda, że twórcy zależało jedynie na tym żeby poprzez majstrowanie przy formie stworzyć klimat obsesji. Od początku seansu widz ma wrażenie, że w filmie tkwi jakaś większa tajemnica. Cały problem w tym, że w filmie nie ma żadnej historii. Widz nie ma okazji poczuć się oszukany, zwiedziony, jego uwagi od czekania na rozwiązanie tajemnicy nie odwraca jakakolwiek konkretniejsza historia. Zamiast tego możemy tylko oglądać kolejne fazy obsesji pochłaniającej Andrzeja Chyrę. Gdyby scenarzysta pokusił się o większe zwodzenie widza film mógłby być wydarzeniem, a tak przeszedł praktycznie nie zauważony. W sumie bardzo słusznie.
Co do zakończenia - nie przeczę że w 2006 roku zabieg ten mógł jeszcze uchodzić za w jakikolwiek sposób oryginalny, ale od tego czasu wysyp filmów osadzonych na podobnym motywie był jednak dość spory przez co Palimpsest nie wytrzymuje próby czasu.