Ale scena gwałtu była prawdziwa w tym filmie czy jak? Przecież sceny erotyczne w filmach chyba nie są prawdziwe

Ta niestety jest, reżyser chciał mieć scenę prawdziwego gwałtu i namówił na nią Brando rankiem, przed jej nakręceniem, aktorka nic nie wcześniej wiedziała. Sam się do tego przyznał i powiedział, że czuje się winny, ale nie żałuje, bo żeby tworzyć sztukę, "trzeba być wolnym". Chciał mieć nagrane prawdziwe upokorzenie dziewczyny, nie odegraną
scenę, sam tak powiedział w wywiadzie, który jest dostępny na youtube, tylko filmweb mi wyrzuca linki.

Można link do artykułu?

brednie wyczytane w onecie xD Nie wiedziała o maśle, żeby szok był autentyczny, ale nigdy nie powiedziała, że została zgwałcona. Zgodziła się "do roli". Nie takie rzeczy młode dziewczyny robiły i robią obecnie przed kamerą, a ona nigdzie nie wspomniałą nigdy o gwałcie :D

Ja czytalam, że reżyser powiedział, że ona właśnie przez to, że w scenie użyto masła (o czym nie została uprzedzona) poczula się podobno 'lekko zgwałcona '

Albo 'w pewnym sensie zgwałcona '. Roznie źródła podają...

Przecież reżyser sam mówił o tym, że chciał, żeby aktorka poczuła się upokorzona, chciał scenę gwałtu prawdziwej dziewczyny, nie aktorkę odgrywającą rolę. I że czuje się winny, ale nie żałuje. Wystarczy poszperać na youtube. Nie mogę dodać linku na filmwebie.

I takie właśnie macie pojęcie mężczyźni. Myślicie że jak jakaś dziewczyna do czegoś tam się zgodziła a nawet wyszła z inicjatywą w zamian za jakieś korzyści to na pewno inne też się zgodziły pasowało im to i będą się zgadzać a wszelkie zażalenia to cyniczne próby zemsty. Wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy jak to jest być kobietą i jakie szkody w psychice mogą wyrządzić kobiecie takie działania. Nie każdej ale jednak.

Reżyser okazal się chamskim psycholem- jak niejeden "wielki " reżyser.

Scena gwałtu nie była prawdziwa. Prawdziwe było tylko masło. Sami aktorzy nie zgodzili się na nie udawane stosunki seksualne. Co nie umniejsza tutaj winy reżysera. Film szokował ponad 30 lat temu. I bynajmniej nie rewelacyjnym scenariuszem czy aktorstwem. Już dawno wyrosłam z ochów i achów nad tzw. kinem kultowym. Mam swoje perełki. A, że nad takim Bertoluccim wypada się kłaść krzyżem mnie nie przekonuje. Osobiście wolę "Love" Noego, gdzie historia bywa czasem nawet zabawna i nikt nikogo nie gwałcił mentalnie.

popłakane?