Może mi ktoś powiedzieć jak ten film się skończył, bo nie dałam wczoraj rady obejrzeć do końca?
Zastrzeliła go. Jak chcesz wiedzieć coś więcej to napisz do którego momentu obejrzałaś to Ci opowiem.
Jasne, że chcę :D Oglądałam do tego momentu kiedy ona chciała mu coś puścić na gramofonie a nie umiała go obsługiwać i on tam usiadł koło niej żeby jej pomóc. Wiesz, zaraz po scenie gwałtu.
Nie pamiętam tak dokładnie po kolei ;) : No to ta laska się zaręczyła z jakimś kolesiem co kręcił film. No i on coś tam gadali o małżeństwie promowanym w reklamach i na plakatach. I ta Jeanne przymierzała suknie ślubną. Jak zaczął padać deszcz ona uciekła do tego mieszkania do Paula. I on tam też przyszedł i ona się położyła na łóżku i tam leżał szczur. Paul go wziął z zaczął jakieś obrzydliwe rzeczy gadać, że go zje. Jeanne chciała uciec stamtąd, ale Paul jej nie dał i wziął ja na ręce i zaniósł do łazienki, żeby się wykąpała. I on tam ją mył, i jak zaczęła gadać, że się zakochała to on zaczął ją bić po głowie. Jak wyszła z wanny o powiedziała, ze to w nim się zakochała. On jej kazał obciąć paznokcie u palców i powiedział żeby mu w tyłek wsadziła. No i ona to zrobiła i on tam wymieniał jakieś obrzydliwe rzeczy u pytał czy jest gotowa dla niego wszystko zrobić. Ona odpowiadała, ze tak Potem była scena, że ten Paul poszedł do swojej zmarłej żony i ona leżała w kwiatach i on tam ją wyzywał od dziwek i szmat (tą żonę) a potem się popłakał i ją przepraszał. Potem tam do jego hotelu przyszła jakaś babka stara z młodym kolesiem, ale ten koleś zwiał i ta baba poprosiła Paula żeby go dogonił. I on go dogonił i go pobił. Jeanne przyszła do tego ich wspólnego mieszkania ale Paula nie było, i zadzwoniła po tego narzeczonego, i pokazała mu to mieszkanie i zaproponowała, że mogą tu mieszkać, ale on się nie zgodził i powiedział, że brzydkie to mieszkanie. Pożegnali się i poszedł. Jeanne wyszła na ulice i zaraz dogonił ją Paul i powiedział, że chce z nią być, zaczął jej opowiadać o sobie. Scena się przeniosła do klubu gdzie był konkurs tańca towarzyskiego i tańczyli tango. On się opił i ona też. Opowiadał jej dalej o sobie, że ma hotel, a ona go wyzwała, że jest nieudacznikiem (tak mniej więcej,bo już nie pamiętam dokładnie), że nie che hotelarza, że to koniec. Potem zaczęli tańczyć, tzn. on ją zaczął wlec po podłodze. Potem podeszli do takich stolików gdzie nie paliło się światło. Paul gadał, coś że ją kocha. Ona zrobiła mu dobrze ręką i odeszła mówiąc, ze to koniec. On zaczął ją gonić. Jeanne dobiegła do swojego mieszkania, dobiegła do jakiejś szafki. On do niej podszedł i spytał jak ma na imię. Ona odpowiedziała , że Jeanne i w tym samym momencie padł szczał. Paul wyszedł na balkon, przykleił gumę do żucia do poręczy. Potem scena jak on leży, a Jeanne mówi: Ja go nie znam, on chciał mnie zgwałcić, gonił mnie (i tak chwile w kółko) i koniec :)
mój błąd ;) ale już mi się w oczach trochę mieniło od tych literek :) jak sobie teraz przeczytałam to widzę, że sporo "byków" narobiłam hehe
A ty jesteś pewna, że ty Ostatnie tango w Paryżu oglądałaś? Bo to co opisujesz, jakie wnioski wysunęłaś z obrazów ukazanych na ekranie jest szokujące.
Tak, opisałam ten film, to znaczy jego końcówkę. Właśnie OPISAŁAM, a nie wysunęłam wnioski. Pozdrawiam i uprzedzam, że nie mam zamiaru prowadzić z Tobą kłótni internetowej.
Widać jesteś typem osoby, której kawałek lustra z baśni o Królowej Śniegu wpadł do oka, bo wszystko co widzisz jest brzydkie. Nie podoba mi się Twój opis. Mam do tego prawo. I nie jest to wstęp do kłótni internetowej. Nie pochlebiaj sobie.
Nie pochlebiam sobie, ale nie rozumiem po co zaczynasz. Skoro Ci się nie podoba mój opis to nie komentuj. Napisz swój własny. Tyle na temat.
Już w poprzednim wpisie napisałaś, że nie zamierzasz ze mną rozmawiać, nie rozumiem zatem po co kontynuujesz. Ty napisałaś swoje stanowisko, ja swoje i tyle. Nie zostało nic do dodania. Koniec.
przecież tam nie ma wniosków, jak ja nie lubię jak ktoś tak komentuje; skoro film ci się podobał aż tak bardzo - okej, ale po co się bulwersować prostym opisem wydarzeń
Podkreślanie co drugie zdanie, że ktoś mówił obrzydliwe rzeczy, zrobił coś obrzydliwego, czy że wlókł kogoś po podłodze w czasie tańczenia Tango (!), gdzie w Tango są takie figury taneczne, jest jak najbardziej przekazywaniem treści przez pryzmat własnych wniosków.
gadanie o zjedzeniu martwego szczura zaliczyłabym do obrzydliwych. tak samo jak mówienie o tym, że świnia powinna narzygać do ust jeanne, a potem umrzeć i dziewczyna powinna czuć smród jej ciała. poczułam się w tym momencie filmu, jakby ktoś źle zainspirował się markizem de sade albo ostatnim niesławnym filmem pasoliniego.
co nie zmienia faktu, że pisanie, iż ktoś powiedział/zrobił coś obrzydliwego, jest elementem oceny, nie zaś tego, co miało faktycznie miejsce. Filmu Pasioliniego nie widziałam, więc nie wiem czy ktokolwiek mógł się na nim wzorować. Chyba faktycznie niesławny ten film, bo i na filmwebie trudno jakiekolwiek informacje nt. tego Pana znaleźć, ot jedna dłuższa biografia. O filmach zaś? Nic, ani słowa. Jak chcesz o czymś konstruktywnie porozmawiać to na przyszłość podaj więcej danych, aby rozmówca mógł się w jakikolwiek sposób odnieść do Twoich słów.
Nieważne. Tu mamy postać człowieka w chwili żałoby, w bardzo trudnym momencie życia, więc ja mu sporo wybaczam. Inna rzecz, że w tym wiele było wiele akcentów komediowych, nie wszystko należy rozumieć dosłownie. A co do użytego słownictwa, cóż w chwilach intymnych czy złości używa się różnego języka, niekoniecznie słownikowego, co nie oznacza, że ktoś na prawdę zamierza zrobić to, o czym mówi.
http://www.filmweb.pl/film/Salo%2C+czyli+120+dni+Sodomy-1975-9330 proszę bardzo, ostatni film pana paolo na talerzu. w sumie napisałam najpierw o de sadzie, a salo to tylko 'ekranizacja', więc nie ma o co się rzucać...
rozumiem argumenty, ale jednak nie dałabym temu filmowi dziesiątki. spodziewałam się czegoś urzekająco pięknego, a otrzymałam sceny gwałtu podczas mówienia o świętej rodzinie, puste pogawędki o miłości, pseudośmieszne dialogi na temat światopoglądu i w końcu ta scena kiedy on każe jej włożyć sobie palce w tyłek - mimo że jestem bardzo otwarta wobec seksu, miłości i generalnie sposobu życia, to jednak zniesmaczyło mnie to dość mocno.
ale polecam obejrzeć 'chlew', bo w moim odczuciu trochę podobny.
Ja się nie rzucam, widzę jednak, że w końcu dochodzimy do jakiegoś konsensusu.
Piszesz, że spodziewałaś się czegoś urzekająco pięknego i dlatego nie dałaś 10. Ja dałam, bo nie spodziewałam się po tym filmie niczego pięknego. Zresztą nie piękno jest dla mnie wyznacznikiem oceny. Ja spodziewałam się pustego erotyka, tak bulwersującego opinię publiczną w 1972 roku. Otrzymałam zaś film o nieszczęśliwym człowieku i pustej lali, też w sumie nieszczęśliwej, tyle że jeszcze o tym nie wie ;) I dlatego dałam 10. Dodałam serduszko, bo film wstrząsnął mną do głębi. PRzez 2 godziny po seansie nie mogłam myśleć o niczym innym.
Paul był nieszczęśliwy od pierwszej chwili swego nędznego życia przy matce alkoholiczce i ojcu-psychicznym sadyście, poprzez drogę poszukiwania swego życia jako żołnierz, bokser, marynarz, perkusista... aż po gościa hotelu swej żony, gdzie nigdy nie był nikim więcej jak tylko gościem. To był w gruncie rzeczy dobry człowiek, tylko życie potraktowało go cholerrrrnie niesprawiedliwie. Czyli jak to właśnie w życiu bywa ;) Mało kto z nas jest potraktowany sprawiedliwie. I dla mnie o tym był ten film.
PS. W kwestii owego gwałtu, fakt, scena ta była brutalna. Jednak Jeanne nie odchodzi, wręcz przeciwnie, siada obok mówiąc, że ma dla niego niespodziankę, i puszcza muzykę. Paul zrobil co zrobił, bo wiedział, że z nią może sobie na to pozwolić. Ty mówisz, że jesteś otwarta w kwestiach seksualnych, widać Jeanne była odrobinę bardziej otwarta od Ciebie ;)
dzięki za rzetelną rozmowę, miło tak podyskutować ;3 kończąc temat, pewnie racja, po prostu dziwiła mnie brutalność tego 'związku' i nagłość tych wszystkich wydarzeń, oglądając poczułam się nieswojo bo żadne z dwojga bohaterów tak naprawdę nie czerpało przyjemności z tego dziwnego seksu, co po prostu trochę mnie dotknęło. pozdrawiam!
Hmmm, szczerze mówiąc to na początku nie wierzyłam, że możemy się porozumieć :D ale to dowodzi tego, że nigdy nie należy rezygnować, a zawsze należy próbować ;) Również dziękuję za rozmowę ;)
Rozumiem Cię, ich związek był odrobinę chory. Paul wszedł z tę relację po samobójczej śmierci żony, która na dodatek go zdradzała. Aż trudno uwierzyć, że cały ten film wydarzył się na przeciąg zaledwie trzech dni, od śmierci jego żony, po jej pogrzeb. Co kierowało Jeanne? Ciekawość? Nuda? Całkiem możliwe, że gdyby byli z sobą kolejne 3 dni to mieliby siebie totalnie dość i by się rozeszli. Cóż, Jeanne miała inne plany, nie chciało jej się czekać kolejnych trzech dni i rozwiązała problem radykalnie ;) Całe szczęście, ze to był tylko film.
Pozdrawiam ;)