PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8441}

Ostatnie tango w Paryżu

Ultimo tango a Parigi
6,9 25 272
oceny
6,9 10 1 25272
7,5 17
ocen krytyków
Ostatnie tango w Paryżu
powrót do forum filmu Ostatnie tango w Paryżu

Próba interpretacji

ocenił(a) film na 10

Jak można rozszyfrować ten film?

Dwie osoby przypadkowo się spotykają i pod wpływem irracjonalnego impulsu zaczynają się kochać (albo lepiej - uprawiać seks). Paul nie chciał by o sobie cokolwiek wiedzieli, nie chcąc zbyt emocjonalnie się wiązać. Ale jednak w mieszkaniu to on zawsze był pierwszy, oczekując jej (jakby), mimo powierzchownego lekceważenia i arogancji. Jednak musiało mu zależeć, musiał jej potrzebować. Ona też przychodziła, zafascynowana odmiennością, innością takiego związku, takiej relacji. Zawsze kiedy próbowała się czegoś o nim dowiedzieć, zbywał ją. Ale kiedy wyznała mu miłość, pękło w nim coś i wreszcie zaczął być szczery i autentyczny. I wtedy właśnie się nim rozczarowała, stracił dla niej swój urok, swoją inność. Stał się zwykłym mężczyzną, którego nie chciała znać (dosłownie ostatnie słowa filmu).

Czy przyciągała ich tylko odmienna poza. On nieprzystępny, wulgarny i dominujący fizycznie był fascynujący dla niej, ale ona dla niego nie. Kiedy ona wyznała mu miłość zaimponowała mu, ale on wyznając prawdę o sobie zniechęcił ją do siebie. Czy więc jako prawdziwi, autentyczni ludzie nie mieli dla siebie żadnych szans? Czy więc Paul zdecydował się zakryć swoja tożsamość tylko dlatego? Postawę Puala można w dużej mierze łatwo zinterpretować (zwłaszcza poprzez ten szalony pościg), ale ona cały czas miała narzeczonego. Dlaczego przychodziła? Czy tylko z ciekawości / z pożądania / z ochoty na niewiążący seks?

A może chodziło tylko o przypadkowo narodzoną fascynację stymulowaną, podtrzymywaną swoją niezwykłością?

Jak myślicie, czy można racjonalnie zinterpretować ich zachowanie? Czy można odkryć o czym naprawdę jest ten film?

ocenił(a) film na 9
Maldoror

wydaje mi się, że to taj jak mówisz film o niechęci do porzucania złudzeń. O pogoni za ideałem, którego nie ma. O brzydocie i szarości codzienności i tęsknocie za czymś, czego nigdy nie będziemy mieć

ocenił(a) film na 10
wletniejsukience

Perfekcyjnie to ująłeś/aś.

ocenił(a) film na 9
litwosxd

jęłam jestem w letniej sukience wszakże.;)

ocenił(a) film na 7
wletniejsukience

Myślę, że ten film można zinterpretować opierając się an samym tytule. Tango czyli nieokiełznana namiętność i pasja, ale także coś zakazanego, gorszącego. On szukał w niej żony, ona odskoczni od nudnego życia i narzeczonego. Jednego w końcu zdecydowała się na to drugie, musiała dorosnąć. Nie do końca wiem, jak zinterpretować ostatnią scenę. Może Jeanne bała się, że kochanek nie zostawi jej w spokoju? A może było to takie uczucie, które w końcu doprowadziło do szaleństwa? Mam mieszane uczucia po tym seansie. Film jest dobry, ale czegoś w nim brakuje, dlatego tylko 7/10.

sydney1605

Podoba mi się, jak powiedziałaś, że każdy projektował na tym drugim coś, czego potrzebował. On lekarstwa na ból istnienia, rozczarowania i po stracie żony, która najpierw go zdradzała, a potem jeszcze to ona się zabiła, więc sytuacja była podwójnie bolesna. Ona urozmaicenia i być może kogoś, kto pokaże jej, że życie z mężczyzną nie musi być nudne i sielankowe, a może mieć w sobie garstkę adrenaliny. Jednak cała relacja była dość toksyczna. To, że ktoś uważa coś za złudzenia, to nie znaczy, że każdy ma tak uważać. Wielkie, szczęśliwe miłości istnieją i nie da się z tym dyskutować. Jego to nie spotkało, co nie znaczy, że powinien to wpajać młodej dziewczynie i przy okazji traktować ją jak śmiecia, mimo, że na to nie zasługiwała. Pewne jego dewiacje była całkiem ciekawe, coś, gdzie się nie doczepię, bo jednak każdy takie dziwactwa w sobie ma i ciekawie oglądać ludzi, którzy je ujawniają. Ale scena z masłem, gdzie ona mówiła "nie", a on mimo to nie przestawał, a chwilę potem ona siedziała z nim jakby nigdy nic, tutaj czuć było, że coś jest nie tak. Być może nawet coś do siebie poczuli, w jakiś sposób się dopasowali w swoich wariactwach i chęci ucieczki od konwenansów. Fajnym przedstawieniem tego była scena tańca. Ale ogółem czuć było coś nieprzyjemnego, zwłaszcza w jego egoizmie wobec niej. Wiesz, co wg mnie tutaj brakuje? Momentu załagodzenia i konkluzji. Cały czas było bardzo mocno, bez momentu, gdzie faceta ruszyłoby sumienie i spróbowałby sobie jakoś ze sobą poradzić bez czasem wręcz maltretowania jakiejś prawie obcej dziewczyny. Nawet gdy na moment tak było, potem znów był okrutny i tak do samego końca. Dlatego nie dziwne, że dziewczyna walczyła między uczuciem do rozgoryczonego nihilisty, a rozsądkiem, że przecież zasługuje na szacunek. Być może byłoby to zbyt kawa na ławę, ale w jakiś sposób dałoby drugą rzecz, czyli konkluzję, pełne rozwiązanie akcji. Tak to odbieram z mojej strony.

ocenił(a) film na 10
wletniejsukience

Ja widzę to tak, że Paul był do bólu szczery i autentyczny. Nic nie udawał. Mężczyźni i kobiety, którzy mają swoje granice, wiedzą czego chcą i potrafią o tym mówić są bardzo atrakcyjni.

Mówię to również z perspektywy własnych związków i doświadczeń. Nigdy nie były dla mnie atrakcyjne kobiety kompletnie niedostępne, za którymi trzeba było uganiać się miesiącami, żeby czegoś się o nich dowiedzieć czy uprawiać seks.
Równie nieatrakcyjne były takie, które od razu się "zakochiwały" i planowały zakładanie rodziny. Rezygnowały ze swoich pasji i zainteresowań, bo liczył się dla nich tylko związek.

Paul jest mega szczery i bezpośredni... jej narzeczony wydaje się być przy nim kompletnie niedojrzałym dzieckiem. Dlatego jest taka zafascynowana Paulem.

I ona może być przy Paulu sobą. Oboje wydają się być razem mega naturalni i prawdziwi. Wydaje mi się też, że dlatego są tak naturalni, bo... z jednej strony ona wie, że Paul "nie traktuje tego poważnie" (a wiadomo, że tak naprawdę jest inaczej), a z drugiej strony Paul wie, że ona przecież ma narzeczonego, różnica wieku itd. itp. Więc oboje niby wiedzą, że nic z tego nie będzie... i dzięki temu nie boją się ryzykować pełnej szczerości, złoszczenia się na siebie i czułości...

Paradoksalnie ta szczerość i naturalność, sprawia, że w końcu oboje się w sobie zakochują... jest między nimi duża bliskość.

I wtedy staje się coś, co "wywraca" całą relację - do góry nogami. Paul Mówi, że ją kocha i chce z nią być... i wtedy bajka się kończy. Zaczyna się życie, zaczyna się odpowiedzialność. Czar szybko pryska... w tym przypadku kończy się wszystko dramatycznie.

Jak bardzo to jest prawdziwe, wiedzą chyba wszyscy, którzy przeżyli swoje własne miłosne uniesienia... wyjazd, impreza... poznajemy kogoś. Jest alkohol. Ale jest też ten jeden wieczór i swojego rodzaju "osłona" w postaci tego, że to tylko ten wieczór, ta noc. Jest naturalnie, spontanicznie i do bólu szczerze.
Z nadzieją, że będzie tak również następnego dnia, umawiamy się z tym kimś. I nagle czar pryska... rozmowa się nie klei. Wygląd się trochę nie zgadza. To co pierwotnie wydawało się atutem, teraz zaczyna przeszkadzać. Spontaniczność i naturalność pryska jak mydlana bańka.

I jest rozczarowanie... złość. Smutek.

I wiecie co jest najgorsze?! Że tak po prostu jest.
Że najpierw jest cudownie, naturalnie, spontanicznie, seks można uprawiać kilka (naście) razy na dobę itd. A potem kiedy obie strony zdecydują się razem coś budować, pojawia się niepokój, stres, obawy, szara codzienność. Znika naturalność i poczucie bezpieczeństwa.

Wydaje mi się, że to właśnie o tym jest ten film. To taka gorycz i rozczarowanie tym, że bajki i filmy mówią nam "i żyli długo i szczęśliwie".
Że wszystko i wszyscy zdają się tworzyć nam presję na to, żeby związek zakończył się "żyli długo i szczęśliwie". Ale nikt nie kwapi się z pokazaniem nam, jak to osiągnąć. I na czym to polega.

Ja mimo wszystko wierzę, że może być dobrze. Nie idealnie ale dobrze. Tylko, że żeby tak było, najpierw trzeba pozbyć się wielu oczekiwań i zrewidować różne "prawdy", którymi karmiono nas całe życie. Ale mimo wszystko ta prawda, którą pokazano w filmie boli... chciałoby się, żeby ona zostawiła tego dzieciaka "rezysera" i żyła długo i szczęśliwie z Paulem. Żeby dalej było tak naturalnie, spontanicznie i bardzo blisko.

Tylko k**** niestety to nie jest możliwe.

ocenił(a) film na 9
aa2xa

So fckin true...

ocenił(a) film na 7
Maldoror

przychylam się do wersji o przypadkowej fascynacji seksualnej, zainteresowaniu obiektem seksualnym diametralnie różniącym się do tego, z którym spotyka się na co dzień. Jego maska, nie okazywanie uczuć mogły być gwarancją tego, ze to tylko seks, ze do niczego więcej dojść nie może. a jej wyznanie miłości? nie wiem...

ocenił(a) film na 7
dwrej

może też dlatego, że on - nic nie mówił, ale widać było że to CHŁOP po przejściach, dorosły, niebanalny w swoim zachowaniu, a ona miała za narzeczonego artystowską cipkę, pseudo-natchnionego reżysera, który jak było widać zaczął zwyczajnie ją irytować? Poza tym scena, gdy ona zaczęła tańczyć w tym pokoju, a narzeczony uciekł szukać nowego mieszkania, bo w tym był "syf"? Dlatego dziwi trochę ostatnia scena, ale mogę zrozumieć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones