To nie jest film o tym, by za wszelką cenę dowiedzieć się: winny czy niewinny. Nawet jeśli konwencja sugeruje taki odbiór, Yvan Attal w swojej filmowej fantazji rozważa przede wszystkim kwestię moralnej odpowiedzialności za każdy swój czyn czy gest. Wszystko jest tu niejednoznaczne, a jednocześnie wszystko nad wyraz czytelne. Postać ojca oskarżonego, który już w pierwszej scenie wypowiada słowa o tym, że kobieta osiąga sukces zawodowy dzięki seksualnej uległości. Zachowania jego syna, które mają wyraźnie kierunkować myślenie widzów o dalszej części filmu. Rozsadzane są stereotypu klasizmu, zagęszcza się sieć egzystencjalnych niepewności. Attal świetnie rozgrywa z oglądającymi opowieść o domniemaniu niewinności. Dobry film o tym, że rzadko niuansujemy ludzkie zachowania, ale przede wszystkim o tym, że mamy prawo sprzeciwu wobec czegoś, co uważamy za niezgodne z naszymi przekonaniami.