Dobre, maksymalnie minimalistyczne kino o zagubieniu i powrocie do natury jako początku odrodzenia...A właściwie cała masa tematów do przemyśleń - w kilku ujęciach. Jeśli geniusz leży w prostocie - genialne kino, a może po prostu filmowe haiku ?
Podpisuje s pod ta wypowiedzia (jesli mozna).
Dla mnie osobiscie, najwazniejsza byla kwestia "przelomu zyciowego" u czlowieka, ktora to wielu odracza w nieskonczonosc, a inni, kosztem mlodosci, etc. rozpoczynaja juz przy osiagnieciu dojrzalosci :).
Jeden z bohaterow jest w trakcie przekraczania tego progu - ma zostac ojcem lada chwila, drugi wybiera opcje "odraczania". wydaaje s, ze to jest podstawowa rzecz, ktora ich dzieli i jest destrukcyjna dla ich przyjazni
Ale czym jest "powrót do natury", skoro, cytuję z filmu:
"It's all one huge thing, now. There's trees in the city, and garbage in the forest. What's the big difference, you know?"
Gorące źródła, do których w końcu trafiają bohaterowie, nie byłyby tak atrakcyjne, gdyby nie zostały obudowane odpowiednią infrastrukturą. A poza tym film zaczyna się ujęciem w ogrodzie (przestrzeń szczególnie niejednoznaczna w kwestii "naturalności"), a kończy na ulicach miasta... Nie ma tu żadnego wielkiego "powrotu". (I mnie się takie ujęcie tematu podoba).