Oczywiście film nie jest doskonały, a nawet daleko mu od tego. Historia jest wybitnie mało oryginalna, schematyczna, bohaterowie są szablonowi. Bywają momenty mniej lub bardziej prawdopodobne. Zakończenie jest raczej denne (choć cieszę się, że prawy i sprawiedliwy, bez skojarzeń, pan policjant nie zrobił tego co zrobić powinien).
Mimo wszystko ja jednak będę bronił filmu. Rola Foster jest niesamowita i pomimo wielu okazji do potknięcia, w stu procentach realistyczna, po prostu zachwycająca (życzę jej z całego serca Oscara za tę rolę, a przynajmniej nominacji), pełna emocji, a zarazem nawet w najmniejszym stopniu nieprzeszarżowana. To Foster trzyma ten film, więcej - ona go tworzy. Niemniej jednak historia jest bardzo zwinnie opowiedziana, losy naszej bohaterki są bardzo przejmujące i emocjonujące. I o to chyba w kinie chodzi, żeby wyjść z kina z takim uczuciem... Uczuciem pewnego rodzaju pozytywnego zmęczenia, które "Odważna" po mnie pozostawiła. Niby film dość banalny, ale niesamowita rola Foster oraz realizacja, robią z niego coś więcej. Chociaż troszeczkę więcej... Z tego względu warto na film zwrócić uwagę. Niby wiele było filmów o zemście, ale ten jest jednym z lepszych. Na pewno lepszy niż już mocno leciwe, choć klasyczne, "Życzenie śmierci", bo tutaj mamy bohatera z krwi i kości, a nie Bronsona z lufą.
"Odważna" podobała mi się, choć nie ma co ukrywać, że gdyby nie wystąpiła w nim Foster, byłby to film o wiele gorszy.