dlaczego Ryan Gosling zamordował? twórcy szukają odpowiedzi, motają, ale i tak wychodzą im same banały, wyświechtane frazesy. to, co miało być frapującą rozprawą na kontrowersyjne tematy, zahaczającą o etykę, moralność, w efekcie okazuje się być kolejną, dość sztampową hollywoodzką opowiastką o następnym "pięknym umyśle". przecież od początku wiemy, że Leland to nie jest zły chłopak, widać to w jego smutnych oczach. zresztą smutni są tu wszyscy, co w kwestii gry aktorskiej przekłada się w przypadku wszystkich odtwórców na operowanie tymi samymi smętnymi grymasami. wyjątkiem jest tu Kevin Spacey, ale jego rola całej sprawy nie ratuje, tym bardziej, że i rola nie jest zbyt wielka. trudno odnaleźć się w obrazie, w którym jedyny budzący sympatię bohater to drugoplanowa postać cynicznego pisarza - alkoholika. paradoksalnie, on jedyny patrzy tu trzeźwo na życie. zmarnowana szansa na ciekawy film.