Krótka piłka na start: najlepszy dramat wojenny od czasów Black Hawk Down. Czterech Navy Seals ma do wykonania zadanie, coś idzie nie tak, wpadają w zasadzkę - tak mniej więcej przedstawia się fabuła. Brzmi nieskomplikowanie ale zrealizowano to rewelacyjnie. Wszystkie podchody, planowanie i początek operacji - mimo, że nic się nie dzieje - czuć emocje i nieznośne napięcie. Potem jest równie dobrze. Oczywiście, jak w każdej produkcji, musi być trochę patosu i 'hameryki' ale w Ocalonym zachowano bardzo zdrowe proporcje. Z jednej strony widać, że ci kolesie są ze stali, postrzały przyjmują bez mrugnięcia okiem i bardzo długo zachowują zdolności bojowe. Z drugiej - nie są niezniszczalni, nie są nieśmiertelni. Nie mają też, co bywa bolączką w podobnych historiach, magazynków na tysiąc pięćset naboi. Podobała mi się też w miarę bezstronna narracja. Afgańczycy to nie jedna masa. Są wśród nich fanatycy, talibowie i są normalni, dobrzy ludzie. Nie ma jasnego podziału na dobrego Wujka Sama i hołotę do ubicie.

Walki to poezja kina. Dynamiczne, przerażające i jednocześnie człowiek nie dostaje oczopląsu od latającej kamery. Fantastyczne zdjęcia i krajobrazy pokazują surowość i niegościnność afgańskich gór.

Last but not least, opowieść nie jest fantazją, to prawdziwe wydarzenia z czerwca 2005 roku. Nawet jeśli sporo podkolorowano na potrzeby widowiska - to kolejny dowód, że najbardziej niesamowite scenariusze pisze samo życie. Zdjęcia bohaterów na samym końcu wkręcą w imadło niejedno gardło. Aktorsko super, Mark Wahlberg i Taylor Kitsch wypadli świetnie, reszta także bez zarzutu. Jeśli komuś podobał się Black Hawk Down - Ocalony to pozycja obowiązkowa, innym... polecam równie mocno. Film nie miał wielkiej reklamy, przeszedł bez echa, a zupełnie na to nie zasługuje.

P.S. Zanim naskoczą na mnie wszyscy anty-fani filmu: przeczytajcie kilka książek o spec opsach, pogadajcie z jakimś, potem pogadamy. Bywają akcje gdzie ci ludzie o postrzale (np. stopy) dowiadują się po przylocie do bazy. Nie są supermenami, są po prostu wyszkoleni, wytrenowani, żeby znieść n razy więcej niż każdy normalny człowiek. Na pewno w filmie ciut przesadzili ale niekoniecznie tak bardzo jak zajadli krytycy sugerują. Skakanie ze skał? Nie no, jak nie ma innej drogi to powinni byli dać się zabić w kozim rogu. Tu poszli, a powinni byli tam, co za głupia decyzja taktyczna. Naprawdę? Jak czytam takie opinie ludzisk, którzy wojnę znają z Call of Duty to mnie śmiech pusty ogarnia. Nie ma co się bać wojny jak mamy takie zaplecze cywilne :P Żenada.