Ślamazarne tempo akcji. Stanie w miejscu całej fabuły do dosłownie połowy filmu. Obecność postaci doktor, która wydaje się absurdalnie być najmniej kumatą osobą w całym filmie. Jej banalne pomysły na komunikacje, na które mógł wpaść każdy - wcześniej. Idealizowanie jej w filmie jako najbardziej odpowiedniej osoby do porozumiewania jest po prostu głupotą kiedy rzeczy, na które wpada opiera na dziecinnych założeniach, które oczywiście mógł próbować każdy wcześniej - bo nie są to metody wymagające jakiejś wiedzy. Bardziej naturalnym było by korzystanie z pomocy matematyków. Ciąg zdarzeń jest naciągany i nienaturalny. Dźwięk jest świetnie zrealizowany, ale muzyka w tym ślamazarnym obrazie czyni go bardziej nużącym. Jeszcze nie spotkałem się z tak naciąganym filmem. Przypomnij sobie KONTAKT tam każda scena budziła autentyczny strach i zaciekawienie. Arrival to film ślamazarny, pozbawiony faktycznej naukowej pasji i przede wszystkim akcji, która pchała by kolejne zdarzenia do przodu. Ponad pół filmu i dalej jest to samo...a sama doktor i te jej kwazi problemy czynią ten film na polu emocjonalnym takim samym pseudo sci-fi gniotem jak INTERSTELLAR aczkolwiek tutaj jest mniejsza kasa w film włożona i oczywiście wszystko jeszcze bardziej stoi w miejscu , ale przynajmniej telenowelowych banałów w ilości minut całego filmu - znacznie mniej w porównaniu do interstellara. Mimo wszystko ślamazarny, pseudo inteligentny naciągany film.