Zawiodłem się, szczególnie tłem historii: pokojowi, nieskazitelni i spokojni murykanie a gdzieś tam, ci źli i wojenni komunistyczni Chińczycy oraz Rosjanie. Gardzę czymś takim, ale patrząc na pochodzenie autora książki i datę wydania - nie dziwię się, że tak kreskówko przedstawił główne państwa. W 2002, mit demokratycznych stanów jeszcze istniał.
No i to pacyfistyczne pierdu-pierdu, zakrawające o podprogową propagandę o tym, jak to potrzebny jest jeden, wielki rząd światowy nad tymi prolami i średniakami.