Chociaż fabularnie ten film nie powala, to pod wieloma względami jest naprawdę zachwycający. Piękne zdjęcia, niesamowita muzyka – prawdziwy hołd dla westernów. Dzięki wolno toczącej się fabule można w pełni docenić te kwestie.
I też nie powiedziałabym, że jest jakiś bardzo powtarzalny czy schematyczny – jasne, od samego początku wiadomo, dokąd to wszystko zmierza, ale mnie bynajmniej nie popsuło to zabawy. Dzięki temu twórcy mogli uwypuklić relację na linii Kidd-Johanna. Bardzo podobała mi się przemiana bohaterów. Kidd uczy się jak być ojcem, mimo że sam skazał się na tułaczkę. Johanna dowiaduje się, że nie wszyscy, którzy nie są z plemienia Kiowa są źli. Zresztą Zengel jest niesamowita w tej roli.
Wypowiada zaledwie kilka zdań, a z tego większość w języku Kiowa, ale gra grymasami, gestami, jest w niej coś dzikiego, co świetnie pasuje do tego rozdarcia tożsamości. Nie za bardzo pamięta swoje korzenie, a to, co wpojono jej po uprowadzeniu, też nie jest tak naprawdę „jej”. I muszę przyznać, że jakoś bardzo nie odstaje od Hanksa. Twórcom udało się stworzyć bardzo udany duet.
Więcej opowiadam tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=qauTefXARiM