Breillat w tym filmie jakby się miotała, bała wyciągnąć ostateczne wnioski i środki wyrazu. Podjęła temat ludzkiej namiętności, stosunków męsko-damskich z naciskiem na damskich. Chciała ukazać mechanizmy rodzenia się pożądania, jego rozwoju i przejawów. Niestety, choć widzimy przechodzenie Solange od męża do kochanków, skoncentrowanie na Bruno, który imponuje jej swoim intelektem, nieobecnością, ale i zapamiętałym sexem, to wszystko jest jakieś chaotyczne, niepozbierane. Być może od strony kobiety po prostu tak wygląda droga poszukiwania przyjemności dla samej przejemności, cieszenia się każdym stosunkiem bez wnikania w stronę uczuciową. Ale czy Solange udało się wejść na płaszczyznę cool-sexu, pozbawionego uczuć? Jednak nie... tylko mężczyźni mają jakby naturalne predyspozycje do takich zdolności - zdaje sie sugerować Breillat. Czyli wszystko rozbija się o odmienny odbiór świata przez mężczyzn i kobiety...