... postarajcie się, poszukajcie. Może wystąpił z takim wyglądam w jakiejś bardziej zjadliwej produkcji. Ale zacznijmy od początku...

Bishop (nasz brodaty Majkel) morduje prostytutki. Robi to nie ciekawie, a jego powody, podobnie jak jego demoniczna tożsamość są nijakie, niejasne i głupawe. Bishop ubiera się na czarno i przeskakuje samochody, których kierowcy są w takim szoku, że aż samochody robią fikołki i ochoczo wybuchają.
Mike Turner (Robert Davi) jest policjantem. Strzela do Bishopa, ale tego coś się kule nie imają, a ulica, na którą spada z piątego bodajże piętra nie robi mu krzywdy. Biedny Mike jest w lekkim szoku (za lekkim, jak na mój gust). Nikt na komisariacie mu nie wierzy. Niektórzy nawet się śmieją. A nie ma z czego, bowiem Bishop zabił partnera Mike'a. Na domiar złego była żona Mike'a nie chce z nim gadać. Nawet przez telefon, nawet w środku nocy. Nawet wtedy musi mu (nam) przypomnieć, ile to minęło lat i że powinien wreszcie se odpuścić.

Co dalej? Znajome pierwszej ofiary - prostytutki, tudzież striptizerki oraz sąsiadka jednej z nich - medium. Robert Davi, który aby wyróżnić się wśród całej tej plejady gwiazd mówi głosem niskim, cichym i zachrypniętym, robi smutne miny, rozmawiając o byłej żonie z prostytutką, z która ma romans. Kilka koszmarnych scen erotyczno-romantycznych, grafomańskie dialogi, beznadziejne szczątki scen zabójstw, marne pościgi, słowem - porażka.

Jakieś plusy? Hmmm Majkel, ah ten Majkel. W roli Bishopa wypada lepiej niż wszystko inne w tej produkcji, ale to nie znaczy, że jest wystarczającym powodem by sięgać po tego zakalca. Widziałem już gorsze filmy, ale nie wiele nudniejszych. Zero suspensu, zero tajemnicy, zero gore, w zamian dostajemy głupoty, kretynizmy i wymienione już wyżej składniki.

Nie widziałem poprzednich produkcji Davida A. Priora, postaci znanej z świecie kina klasy b, jednak po "Nocnej pułapce" zastanowię się 5 razy zanim odpalę takie hiciory jak np. "Sledgehammer " czy "Killer Workout ", które to gdzieś tam w moich zapasach kupy czekają na półce...