Małe wielkie kino, które porusza tematy ważne i aktualne, bez uciekania się do pompatycznych deklaracji. Subtelnie operuje niedopowiedzeniami, poprzez ciche spojrzenia i krótkie wyrywki rozmów, zostawiając pole do próby zrozumienia sytuacji bohaterki widzowi. Nieprzyjazne otoczenie, które zawsze zdaje się tu osaczać kuzynki i ciągłe zbliżenia na twarze postaci, kreują tu przytłaczającą atmosferę zagubienia i osamotnienia. Środki stosowane przez reżyserkę, dodają widzowi również poczucia bardzo intymnego, niemalże niekomfortowego, podglądania kobiecego świata, który jest zdominowany przez mężczyzn i narzucane pseudomoralne reguły. Dość wstrząsający seans, szczególnie tytułowa scena zapada w pamięci. Duża zasługa w tym wspaniałych i bardzo naturalnych ról Sidney Flanigan oraz Talii Ryder.
Bardzo aktualne kino i co ciekawe, pojawia się niedługo po premierze filmu "Nieplanowane", stając się niejako buntem przeciwko tamtejszej narracji.