i jeszcze ten polski tytuł - "niewinna". Ten kto wymyślał polskie tłumaczenie (świadomie
albo i nie) idealnie trafił w sedno filmu - bo ona taka "niewinna" była, bo można kochać
tysiąc pińcet osób naraz, gzić się z latynosem i swoim mężem zamiennie... Myślałem, że
będzie jakaś skrucha (Bandziorasa), zemsta, celna puenta, morał... tymczasem
zakończenie filmu to po prostu tzw "pierdu pierdu"... ,, Jedyny plus filmu to postawa
przebaczenia, którą zaprezentowała postać grana przez Liama Neesona. Odnosi się jednak
wrażenie, że ogólne przesłanie to takie rozgrzeszenie głównej bohaterki, przyzwolenie na -
nie bójmy się tego nazwać po imieniu - ku...stwo.
Niestety, standardy - nazwijmy to ogólnoeuropejskie (?) - stają się już tylko zawadą w prowadzeniu "swobodnego" życia. Rodzina, potomstwo, lokalne społeczności, wspieranie się w ramach szeroko rozumianej rodziny, więzi międzyludzkie, przyjaźń - to relikty przeszłości dla obecnego zmanipulowanego i otumanionego społeczeństwa. Przykro się patrzy na staczanie się w nijakość większości społeczeństw na europejskim kontynencie. Ale cóż - to wynik celowego działania. Wyzbyć ludzi z odpowiedzialności, uczciwości. Uczynić masę ludzką miałką i nijaką. A powszechne przyzwolenie na zdrady czy to w sferze seksualnej, uczuciowej czy w życiu codziennym to jedno z licznych narzędzi do realizacji postawionych sobie celów.