Człowiek nudzi się przez cały film(cholernie długi), który wydaje się być dramatem psychologicznym, stara się domyślić, czy chodzi tu o jakąś tajemnicę z przeszłości, jakieś problemy psychiczne głównego bohatera, czeka, aż coś się wyjaśni, ale nie. Dopiero w ostatnich minutach zmutowana karlica morduje głównego bohatera nożem, tryska krew jak w najnędzniejszym horrorze, krótka scena pogrzebu i koniec. Ciekawe, jak się po takim zakończeniu czuli ludzie, którzy poszli na to do kina i zapłacili za bilety?
Film to tzw. "g*wno w papierku po cukierku".