"Nić widmo" to opowieść o prestiżowym krawcu perfekcjoniście, który zakochuje się w młodej kobiecie. Akcja filmu rozgrywa się w Londynie z lat 50-tych.
MOCNE STRONY:
- reżyseria i scenariusz Paula Thomasa Andersona stanęły na wysokości zdania, szczegóły i detale razem z ogółem historii się zazębiają, tworząc spójną całość
- bardzo dobra gra aktorska, trzy główne postacie w filmie mogły się wykazać, dostały bardzo dużo czasu ekranowego
- świetne kadrowanie, praca kamery, to też jest robota Andersona
- M U Z Y K A! - arcydzieło, idealnie pasuje do tych lat i klimatu filmu, będę jej słuchał na pewno jeszcze przez jakiś czas, dlatego zamiast plakatu czy trailera, podrzucam wam właśnie fragment soundtracku
- scenografia była w porządku ale kostiumy były wspaniałe, uwierzyłem że nasz główny bohater jest dobry w tym co robi; i to tyle z technicznych aspektów
- historia o miłości, toksycznej miłości i problemach związanych z różnicami pomiędzy partnerami, a naszą parkę różni wszystko
- niejednoznaczne i dające do myślenia zakończenie
- subtelny i powolny klimat, nic nie umknie uwadze skupionego widza
SŁABE STRONY:
- film może się dłużyć, akcja toczy się powoli, można odnieść wrażenie że momentami wręcz stoi w miejscu
- dialogi momentami zbyt sztuczne a relacja miłosna nierealistyczna, może to po prostu zwykły sponsoring w ładnym opakowaniu?
- przez cały film kobietki przymierzają sobie po prostu ubrania :D
PODSUMOWANIE:
Gdy potrafimy docenić piękny obraz i dźwięk to powolne tempo nie powinno być wadą lecz w tym wypadku zaletą. Ah, i bym zapomniał ważnej rzeczy. Film jest nominowany do Oskarów w sześciu kategoriach. Stwierdzam że niestety tylko w sześciu bo moim zdaniem "Nić widmo" jest znacznie lepsze niż tegoroczny faworyt "Kształt wody" i to pod każdym względem (no może poza główną rolą żeńską). A są to filmy pod wieloma względami podobne.
MOJA OCENA: 8,5/10
Zapraszam na mój fanpage-blog: "Krótkie opinie filmowe" na facebooku. https://www.facebook.com/Krótkie-opinie-filmowe-356667228072322/
A ja uważam, że Vicky Krieps jest minimalnie lepsza od Sally Hawkins. "Phantom Thread", może poza zdjęciami, które są tak samo świetne, bije "The Shape of Water" na głowę pod każdym względem
Kontrargument - jest tak samo wspaniały (10/10) jak Dzieło Del Toro. Dwa przykłady miłości do kina i ukazanie, jak można wykorzystać wszystkie elementy (zdjęcie, muzyka, aktorstwo, scenografia, itp.) do stworzenia Sztuki, zwanej Filmem.
Sally "zostawia" Vicky aktorsko daleko w tyle.
PS. Kto z nas dwóch jest większym fanem Andersona? :) Ja oceniłem film na "10". :)
Kontrargument - jest tak samo wspaniały (10/10) jak Dzieło Del Toro. Dwa przykłady miłości do kina i ukazanie, jak można wykorzystać wszystkie elementy (zdjęcie, muzyka, aktorstwo, scenografia, itp.) do stworzenia Sztuki, zwanej Filmem.