PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=864985}
5,6 26 329
ocen
5,6 10 1 26329
5,2 33
oceny krytyków
Napoleon
powrót do forum filmu Napoleon

Film jest absurdalnym paszkwilem i całkowicie ahistorycznym tworem zaproponowanym przez, jakby nie było, doświadczonego w produkcji kina historycznego Scotta. Idąc na niego byłem zachwycony wizją przedstawienia mojej ulubionej, pięknej epoki wojen napoleońskich z ich niepodrabialnym kolorytem i pejzażem wybitnych postaci. Dostałem paszkwil na osobę Napoleona przeplatany bzdurami historycznymi oraz zupełnie płaskim i nieporywającym tłem wojen widzianych z perspektywy Anglosasa (dodajmy, że mało lotnego intelektualnie).

Poniższymi uwagami, o zgrozo, nie mam ochoty przytaczać po raz setny informacji o tym, że Napoleon nie strzelał do piramid ani nie zatopił armii Austriackiej w lodowych odmętach Austerlitz. Mam zamiar wskazać znacznie poważniejsze i systemowe uchybienia, które uderzają wprost w osobę reżysera i serię jego nieprzemyślanych, wręcz głupich decyzji. A więc po kolei...

Amerykańska wizja Europy to coś co przytłacza, a z drugiej strony rozśmiesza każdego widza - Scott absolutnie nie ma pojęcia gdzie i w jakich okolicznościach toczyły się dane wydarzenia. Oglądając bitwę pod Austerlitz widzimy tak naprawdę wygenerowane przez CGI zimowe prerie Oregonu, na których brakuje chyba tylko grup Indian oraz gór wulkanicznych. Jeszcze lepiej jest w Rosji (gdyby ktoś przysnął i nie zobaczył właściwego napisu zorientuje się po komicznej muzyce chóralnej w stylu retro-łacińskim) gdzie mamy amerykańskie prerie v.2 wzbogacone tym razem o faktycznych Indian, czyli kozaków wyposażonych w prehistoryczny łuk oraz przenoszone w skórzanych noszach moździerze (?). Oczywiście Indiańskim sposobem będą oni wieszać na drzewach i rozczłonkowywać Francuzów, ale to już zrzucę dobrodusznie na próbę spotęgowania doznań estetycznych widza. Sama Moskwa jest natomiast kamiennym, sztucznym miastem pełnym cerkwi. Kamienie te mają natomiast magiczne właściwości polegające na samozapłonie, który sprawi że miasto będzie mogło spłonąć. W istocie w filmie za 200 milionów baniek żadne pole bitwy ani otwarta przestrzeń nie wygląda tak, jak powinna w rzeczywistości. Nie jest to tylko zrzędzenie historyka, lecz świadectwo całkowitego nieuctwa Ridleya. Gdyby chciał to mógłby zaprezentować nam bitwę na zamarzniętym jeziorze (pod Iławą Pruską) czy też poważne sceny oblężenia (np Mantui, Saragossy), zamiast tego wybrał kiczowate wciskanie całkowicie przypadkowych elementów militarnych i geograficznych w obce miejsca. Natomiast co do samych wojen...

To zapewne najgorszy film batalistyczny, który wyszedł z kamery Scotta. Jest źle, czasami wręcz dramatycznie, a jedyne atrakcyjne sceny bitewne to zgiełk oblężenia Tulonu oraz szarże kawaleryjskie spod Waterloo (słownie dwie na cały film). Po blisko trzech godzinach seansu widz nie jest w stanie dowiedzieć się absolutnie nic o realiach wojny początku XIX wieku i o tym jak wtedy walczono. Ilość błędów jest horrendalna, zakrawająca o próbę sabotowania filmu. Te, które na gorąco po obejrzeniu rzucają się w oczy to: 1) wybuchające widowiskowo kule armatnie (lepiej wyglądało to już w Patriocie Gibsona sprzed 25 lat). 2) Napoleon (cesarz!) szarżujący w bitwach na czele kawalerii. 3) niewłaściwe dla epoki uzbrojenie - np. wymieniony już wcześniej prehistoryczny łuk, czy też angielski snajper z lunetą przywiązaną rzemieniami do karabinu czarnoprochowego (!). 4) całkowicie zmyślone scenariusze bitew, jedynie pod Waterloo starano się jakkolwiek zasugerować, że walka miała jakieś "etapy" i trwała dłużej niż 10 minut strzelania. 5) Zupełny brak dowódców i hierarchii wojskowej. Zdaniem Scotta bitwa (na bagatela 100 000 ludzi) wyglądała tak, że tyran Bonaparte patrzył przez lornetkę, mówił "ognia" i nagle jakaś strona przegrywała. Jedynym dowódcą minimalnie przedstawionym w filmie jest (prawdopodobnie) Ney, który w ogóle nie jest charakterystyczny, a jego rola jest zbędna. 6) Sama taktyka walczących, tutaj nawet nie będę komentował bo wygląda to jak w Królestwie Niebieskim, tylko z innymi mundurami oraz bronią palną. Piechota (rzecz jasna poza chwalebnymi brytyjskimi czworobokami) nie posiada żadnej taktyki tylko idzie rząd po rzędzie w stronę przeciwnika. Sama armia nie jest nawet zbiorowym bohaterem opowieści - stoi całkowicie z boku i nie wpływa na to co dzieje się na ekranie. Paradoksalnie niewiele jest elementów okrucieństwa wojny. Smrodu, bitewnego zgiełku i krwi ze świecą na ekranie szukać 7) Jednolite, jednokolorowe armie, które przenoszą nas do kolejnej kwestii - problemu urozmaicenia kulturowego....

Mówiące w filmie postacie to tylko Francuzi, a poza nimi (po kilkanaście sekund) Aleksander, cesarz Franciszek, Maria Ludwika, dwóch ambasadorów w Paryżu, książę Wellington i w sumie to chyba tyle? Nie są przy tym (poza bitwami) przedstawieni obywatele jakichkolwiek innych państw, wręcz nie ma do nich nawet żadnych nawiązań kulturowych - nazwa Św. Cesarstwa Rzymskiego, czy Szwecji nie pada ani razu, Polska raptem raz, a społeczeństwo Egiptu pokazane jest w (dosłownie) trzy sekundy pod piramidami. Absurd takiej decyzji reżyserskiej, radykalnie ograniczającej perspektywę narracji byłby jasny, gdyby nie fakt, że reżyserowi nie brakowało czasu na eksponowanie osób czarnoskórych, szczególnie w miejscach gdzie być w rzeczywistości nie mogli. Oczywiście każdy zaangażowany czytelnik wie o Tomaszu Aleksandrze Dumasie, który był takim znanym wyjątkiem w skali wojskowych struktur Francji, natomiast osoba czarnoskóra w Radzie 500, czy też wśród arystokracji obecnej na koronacji cesarskiej to oczywiste zakłamywanie historii. Fakty te nie obnażają paradoksalnie parochializmu i rasizmu autora tego komentarza, lecz głupotę twórcy filmu, który nie zadał sobie trudu wprowadzenia do filmu (choćby zdawkowego) wątku Roustama - arabskiego służącego i adiutanta Napoleona, czy też walczącej dla Francji gwardii mameluckiej. No ale wymagałoby to od Scotta ukazania Napoleona jako osoby o szerszych horyzontach i bardziej liberalnym usposobieniu... Do tego dochodzi cały problem reprezentacji europejskiej - w filmie, próżno szukać Polaków, Holendrów, Prusaków, Szwedów, Turków, a nawet Rosjan. Wszystkie te narody nie istnieją, a pod Waterloo ścierają się "niebiescy" z "czerwonymi", pod Austerlitz "niebiescy" z "białymi" (Moja prywatna teoria wymyślona na szybko, podpowiada mi, że Scott patrząc na mapę nie umiał sobie zwizualizować Rosjan w bitwie na terytorium dzisiejszych Czech stąd uznał, że prewencyjnie nie umieści pod Austerlitz nikogo w zielonym, rosyjskim mundurze. Może nikt się w kinie nie zorientuje, że to Rosjanie stanowili większość armii koalicyjnej, lecz skoro nas tam nie było to pewnie nie możemy narzekać bo przecież "nie wiemy jak to naprawdę było").

Kwestia ostateczna, skreślająca film z listy poważnych źródeł kulturowych do interpretacji epoki napoleońskiej to natomiast kwestia samej biografii Napoleona. Nie ma tutaj żadnej wątpliwości, że cesarz jest osobą, którą się kocha lub nienawidzi, lecz nawet z perspektywy krytycznej nie można zniżać się do poziomu reprezentowanego przez Scotta, któremu wtórują w tym barbarzyństwie brukowe media pokroju Vogue. To, co rzuca się w oczy każdemu nieobeznanemu z epoką człowiekowi, to obraz Napoleona jako mizoginistycznego tyrana, mającego problemy psychiczne, wycofanego samotnika gardzącego opiniami innych. Obraz ten jest na tyle absurdalny, że do jego odkręcenia potrzeba przynajmniej kilku publikacji monograficznych. W wielkim skrócie: 1) Napoleon nie był mizoginem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Jego poglądy nie odbiegały w niczym od przeciętnych dla jego epoki (ergo zapewne takie same posiadali twoi "mizoginistyczni" przodkowie w tych czasach). 2) Napoleon nie bił publicznie Józefiny ani tym bardziej nie zachowywał się wobec niej tak frywolnie w miejscach publicznych. Wszystkie warte uwagi relacje kobiet, z którymi miał okazję przebywać, podkreślały jego łagodność, szacunek i typową dla epoki powściągliwość. Mit Napoleona gwałciciela-tyrana to natomiast znany motyw propagandy brytyjskiej, jak widać nie tylko "ówczesnej". 3) Napoleon nie był ekscentrycznym samotnikiem , co najwyżej bywał nim przed dojściem do władzy. Sceny, w których ekscentryczny cesarz degrengoluje się w gnuśnych komnatach Tuileries są fałszywe z jednego tylko powodu - Napoleon zajmował się na co dzień po prostu innymi rzeczami. Sypiał krótko, a zaraz po wstaniu angażowały go kwestie państwa, reform i wojska, których nie odpuszczał nawet w trakcie kąpieli i porannej toalety (co obłudnie zostało przedstawione w filmie, kiedy to w domaga się on wymawiania pełnej tytulatury ze strony przestraszonego sekretarza). W ciągu trzech godzin, które zmarnowałem oglądając paszkwil Scotta, Napoleon przeczytałby zapewne kilkanaście listów/raportów, podyktował kolejnych 20 ze swojej strony, zaplanował najbliższy program spotkania Rady Stanu, przyjął dwóch urzędników i jakiegoś ambasadora. W przerwie od obowiązków natomiast słuchałby najnowszych wieści z brytyjskiej prasy lub czytał swoją ulubioną literaturę popijając od czasu do czasu rozwodnione wino. Napoleon nie był incelem-ekscentrykiem tylko tytanem pracy, którego przez całą dobę otaczała grupa wojskowych, arystokratów, polityków i innych ważnych ludzi. Z Józefiną, w najlepszym przypadku, widział się dwa razy w tygodniu, z czego w latach kampanii nie widywał się z nią praktycznie w ogóle. Zrozumienie tego prostego faktu przychodzi normalnemu człowiekowi łatwo po zapoznaniu się z jakąkolwiek cenioną biografią cesarza, natomiast Scott chyba wyznaję wiarę w historię opowiedzianą przez jego babcię.

Ostatnim zarzutem wobec tego marnego filmu jest to, w jaki monotematyczny sposób przedstawia się ambicje i światopogląd Napoleona. Poza pysznym i kabaretowym oficerem mówiącym krótkie "to dobrze" i śniącym o wielkości powiązanej z posiadaniem potomka nie mamy tak naprawdę żadnego rozwiniętego emocjonalnie bohatera. Na ekranie próżno odnaleźć Napoleona reformatora, Napoleona zdobywcę, Napoleona jako panującego cesarza, Napoleona jako ojca (choćby przybranego dla młodego Eugeniusza), czy wreszcie Napoleona jako zwykłego człowieka (i nie chodzi tu o mało wybredne sceny komnatowego baraszkowania z żoną). Napoleon prawie nie je, nie żartuje, nie ma żadnych znajomych, nie ma kochanek (żadna kobieta przecież go dobrowolnie nie chce), nie wyznaje też żadnych wartości poza samym sobą. Postać cesarza jest tu sklejką całej angielskiej propagandy trwającej od przeszło dwustu lat. Jedyną sceną, w której odnaleźć można jakikolwiek dialog z postacią prawdziwego, "pozytywnego" Napoleona jest jego przedstawienie na Świętej Helenie, gdzie widzimy melancholijnego, trochę zgryźliwego starszego Pana, który jedząc obiad spontanicznie żartuje z dwoma napotkanymi dziewczynkami. Charakter Napoleona, nierzadko wybuchowy, jest doskonale znany i dobrze opisany. Dostępna wiedza stoi natomiast w całkowitej sprzeczności z filmem Scotta, który zamiast marnować kilometry taśmy filmowej mógłby w końcu zainwestować w odpowiedniego konsultanta historycznego - na przykład takiego, który zasugeruje mu, że rozwód z Józefiną miał miejsce końcem 1809 roku, a pokój tylżycki w lipcu roku 1807.

Film się skończył jednak niesmak pozostał.

ocenił(a) film na 4
loopic

Nie zapominaj o Egipcie. Też tam bitwa trwała kilkanaście sekund. Najlepsza bitwa to była ta z początku filmu (Tulon).

BruceD

Czy jest na sali Mel Gibson? Jedyna nadzieją, że powstanie kolejna "wersja", tym razem w rękach Nęka Gibsona... I ile "rada Hollywood" na to pozwoli ;-)

ocenił(a) film na 2
destr0jer

Zgadzam sie ten film to ahistoryczne gowno Scott powinien juz spadac na emeryture tylko najwprzod przeprosic

destr0jer

Dziękuję za uwagi. Bardzo fajnie takie uzupełnienie przeczytać. Jednak jako zwykły biolog, pamiętający z historii tylko tyle, że był to cesarz Francji, który wygrał bardzo dużo bitew i był jednym z najpotężniejszych władców w historii i popełnił jakiś błąd przy podejściu do ataku na Rosję. To dosłownie wszystko i nie ma w tym przesady. No i mi się z taką wiedzą oglądało ten film bardzo przyjemnie. Zapewne Ty odczuwasz przy jego oglądaniu to samo co ja gdy czytam durne teorie spiskowe o szczepionkach czy GMO. I pod tym względem to faktycznie słabo to świadczy o filmie. Ale jeśli traktujemy to po prostu jako fikcję, to jest to super widowisko. No i jednak myślę, że obejrzenie filmu skłoni niektórych ludzi do pogooglania więcej o tej postaci i niektórych naprowadzi na znalezienie np. takich komentarzy jak Twój, ostatecznie spełniając jakąś tam rolę edukacyjną. Przypominam, że ja wiedziałem o Napoleonie tylko tyle co napisałem.

ocenił(a) film na 4
Bowels_Eater

"Ale jeśli traktujemy to po prostu jako fikcję, to jest to super widowisko."
Niestety nie. Film jest nudny i w prawie całości przegadany. To co powinno być głównym atutem filmu, czyli bitwy, zostały pokazane po łebkach. W sumie może by trwały ok 15 min. Na ok. 2,5 h filmu. Lepiej się wydzie jeśli się poczyta samemu o Napoleonie, chociażby na Wikipedii. Ciekawostka. Francuzi pod Waterloo prawie pokonali Anglików. W filmie to zostali prawie pokonani (Francuzi). Dopiero przybycie Bluchera zmieniło jej przebieg.

ocenił(a) film na 5
BruceD

Właśnie, gdzie ten Wellington zrozpaczony pod koniec dnia: "niech nadejdzie noc, lub niech nadejdzie Bluecher".

Swoją drogą te słowa Sapkowski włożył w usta marszałka Coehorna w bitwie pod Brenną ;)

BruceD

Prawie robi wielką różnicę. Kwadraty Wellingtona ich jednak powstrzymały.

ocenił(a) film na 4
tomtop

Tylko taka ciekawostka. Czworoboki były po obydwu stronach i zadziałały. Ten film przekłamuje historię w sposób możliwie najgorszy.

BruceD

Fakt. Dobrze, że przeczytałem komentarze, bo właśnie się wybierałem. Dzięki.

Bowels_Eater

Człowieku, to nie jest film pod tytułem "Kowalski" tylko "Napoleon" więc to do czegoś zobowiązuje. Jak ktoś chciał robić fikcję to nie w takim temacie bo to postać dobrze znana a pokazywanie jej w taki sposób (i realiów epoki) to skandal. Mógłby ujść jako produkcja propagandowa zrealizowana na zamówienie współczesnej Napoleonowi Anglii, a i to nie ze względu na karykaturalne przełamania realiów.

destr0jer

Nigdy już nie pójdę do kina. Wszystko to ściema co nie ma nic wspólnego z prawdą. Nawet takie Pogranicze w ogniu to fałsz historyczny więc po co w ogóle oglądać filmy i seriale z przeszłości? Po co jedynie kino sf nie ma fałszu. Tylko ono....

destr0jer

Jak to incela? Przecież miał 2 żony i kochanki.

destr0jer

Topienie armii skojarzyło mi się z teorią, że w Wichrach Zimy, Stannis ma potopić Freyów z powodu słabej widoczności, co ma nawiązywać do fałszywych pogłosek o bitwie na Jeziorze Pejpus, że pod krzyżakami załamał się lód. Scott pomylił Napoleona ze Stannisem.

sara_felis

Czemu się dziwić, w końcu Scott jest od s.f.

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Brawo, świetnie napisane.
Mnie po obejrzeniu tego gniota odechciało się nawet o nim pisać.

destr0jer

Ale tak w ogóle to wszyscy w domu?

eltoro10000

Właśnie nie. Jak zresztą widać …

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Ja idąc odłożyłam wiedzę historyczną na bok. Powiedziałam sobie, że przecież to Scott więc i tak będzie ch*jowo. Miałam się dobrze bawić oglądając bitwy, słuchając muzyki, podziwiając Moskwę, Paryż, Egipt etc. z tamtego okresu. No i ch*uj wielki! Pomijając oczywiste błędy historyczne o których napisałeś, te które przemilczałeś (trzebaby pisać ciągiem przez dwie doby żeby to wszystko opisać klatka po klatce) to jest fatalny dramat już na poziomie fabuły. Po pierwsze po jakiego było pokazywać całe życie "zawodowe" Napoleona? Nie da się wszystkiego pokazać dobrze i dokładnie. Wyszła totalna papka, przedstawiająca jakąś tam postać, mało ciekawą, śmieszną i gburowatą. Niczym się nie wyróżnia. Wygrał kilka bitew, nałożył sobie koronę, potem przegrał bitwę. Sam z siebie wrócił z zesłania, dzięki wzruszającej mowie przekonał do siebie tysiące żołnierzy. No a potem go zamroczyło i przegrał. Musiał przegrać bo nie miał obok siebie nieocenionej Józefiny, sprawczyni jego wielkości, no i matki, która nim kierowała. To by było na tyle. To dosłownie fabuła tego długaśnego filmu. Niczego nie oczekiwałam a i tak jestem zawiedziona ogromnie. I do tego to pomieszanie Jokera z Commodusem. Masakra jakaś!

destr0jer

Nie widziałem jeszcze Napoleona, ale co do rzekomej historyczności filmów Scotta, to można by mieć pewne zastrzeżenia ;) Dodam też, że Scott nie jest Amerykaninem, lecz Anglikiem.

per333

Jak połowa Hollywood. Ale nie wymagaj takiej wiedzy od autora wątku.

per333

Jakoś nikomu nie przeszkadzało jak Kommodus zginął na arenie z ręki gladiatora i piali z zachwytu nad filmem, a tutaj nagle wszystkim przeszkadzają najmniejsze nieścisłości. Pokażcie mi jakiś amerykański film, w którym by się zgadzały fakty historyczne... Ja się cieszę, że Napoleona nie zagrał Idris Elba, Morgan Freeman, albo Gal Gadot...

eltoro10000

Jak to nikomu nie przeszkadzały błędy historyczne w filmie Gladiator? Miałeś wtedy 3 lata, że nie pamiętasz dyskusji na ten temat?

per333

Jakoś zapamiętałem tylko zachwyty. Zresztą ma ocenę ponad 8 gwiazdek, więc raczej przewagę mają apologeci...

eltoro10000

Gladiator przede wszystkim jest filmem rozrywkowym, nakręconym w dobrym tempie, pełnym zwrotów akcji, z umiejętnie budowaną dramaturgią. Jest to film kostiumowy, ale nie historyczny, bo pod tym względem jest wręcz ahistoryczny, co wypominano mu przy okazji premiery. W swoim gatunku, kina rozrywkowego, jest to rzecz bardzo dobra. Sam też mu taką ocenę (8/10) wystawiłem. Natomiast porywanie się na film o Napoleonie to delikatniejsza materia, bo główny bohater nie jest fikcją, lecz postacią historycznie ważną, znaną, a jego życiorys jest dobrze udokumentowany. Potraktowanie historii takiej postaci z równą nonszalancją i fantazją, co film o fikcyjnym gladiatorze rodem z Hiszpanii mogłoby nie być dobrym rozwiązaniem.

per333

Porównanie do Maximusa, który był postacią fikcyjną, ma raczej mało sensu. Chodziło głównie o Kommodusa, który też jest postacią dość znaną i ważną i zginął w całkiem innych okolicznościach niż na filmie. I ojca też nie zamordował.

eltoro10000

Jasne, i za to się Scottowi dostało. Wiele razy o tych nieścisłościach napisano. Uznano jednak, że główną osią fabuły jest postać Hiszpana, a reszta jest tylko tłem budującym dramaturgię. Po prostu uwzględniono proporcje i doceniono kunszt reżysera w tworzeniu trzymającej w napięciu narracji. Natomiast jeśli chodzi o tytułową postać filmu Napoleon, to ciężko uznać Napoleona za tło opowieści o... Napoleonie. Wiedza o życiu Napoleona jest też znacznie głębsza i bez porównania lepiej udokumentowana niż wiedza o życiu cesarzy rzymskich. Jest wielu ludzi interesujących się okresem napoleońskim. Pan Scott, który najlepsze swoje filmy już nakręcił, jest Anglikiem i jakimś dziwnym trafem poszedł śladami historiografii angielskiej z XIX wieku i początku XX, w której za punkt honoru stawiano sobie ośmieszanie postaci Napoleona. Choć współcześni historycy angielscy są rzetelniejsi, to Scott, jako że sam nie jest historykiem, nie poczuł się zobowiązany by tę rzetelność w filmie odwzorować. Poszedł z duchem dawnych brytyjskich uprzedzeń i tradycji w karykaturalnym przedstawianiu korsykańsko-włoskiego cesarza Francuzów. Odbiór filmu wskazuje, że być może popełnił błąd.

per333

Tylko któż to ma ocenić? Jak zwykle jedni są za, inni przeciw. Odbiór filmu? Że co, że jest wielu hejterów i malkontentów? A jaki jest odbiór np. "Zielonej granicy"? Znakomity film i jak najbardziej zgodny z prawdziwymi wydarzeniami, ale w tym przypadku to się akurat nie podoba. Ludziom nigdy nie dogodzisz. Nie widziałem jeszcze "Napoleona" więc trudno mi się ustosunkować, ale mam wrażenie, że to robienie afery z niczego. Powiem nawet, że bardzo spodobała mi się wypowiedź Scotta skierowana do krytyków:
"Kiedy mam problemy z historykami, pytam: Przepraszam, kolego, byłeś tam ? Nie? No to zamknij mordę." ;-)



ocenił(a) film na 5
eltoro10000

Osobiście mogę wybaczyć wejście cesarza na arenę w Gladiatorze, ze względu na to że film nie jest na faktach, nie jest inspirowany faktami, tylko jest całkowitą fikcją literacką. Gdy tutaj mamy w teorii i tylko w teorii film opisujący dzieje człowieka, który wywarł ogromny wpływ na Europę i jak już wcześniej wspomniałem, w teorii powinien być filmem historycznym.

Gracz957

Ciekawy jestem, cóż ten Scott tam takiego mógł namieszać, że tylu samozwańczych "historyków" tak jest zbulwersowanych. Cesarz zwyciężył pod Waterloo, czy jak? ;-))
PS. Nawiasem mówiąc, Kommodus wchodził na arenę dosyć często i nawet walczył z gladiatorami...

Gracz957

Znowu mi gdzieś wcina posty...

destr0jer

Nie oglądałem filmu, nie interesowałem się specjalnie postacią Napoleona, ale recenzję przeczytałem z przyjemnością. Takie wypowiedzi na temat filmów (rzetelne, z odniesieniami) powinny być plusowane i wynoszone na podium. Dlatego pozdrawiam serdecznie i szczerze życzę redaktorskiej kariery!

destr0jer

Dziękuję za jedną z najlepszych recenzji w mym życiu.

destr0jer

Świetna recenzja, cieszę się, że mogłem ją przeczytać i zachować pieniądze w kieszeni przeznaczone na seans. Przykro patrzeć jak kiedyś jeden z moich ulubionych reżyserów zatracił swój warsztat na rzecz bajdurzenia. Kiedyś powrócę tu po obejrzeniu na jakimś kanale streamingowym by prawdopodobnie tylko poprzeć Twe słowa.

Dodam, że naprawdę bardzo dobrze napisana recenzja, szalenie przyjemnie czytało się Twoją wnikliwą analizę wszelkich sprzeniewierzonych historycznych faktów, na które jednak bardzo liczyłem, że będą zgodne. Po prostu wielka szkoda Panie Scott, wielka szkoda.

ocenił(a) film na 5
destr0jer

Nie wiem, jak ty oglądałeś ten film, skoro scenę z bitwą pod Austerlitz pomyliłeś z Borodino, a armię austriacką z rosyjską.

destr0jer

Teraz czas na Twój artykuł o filmach zgodnych przynajmniej w 99% z prawda historyczną. Tak by nie tracić czasu na "wizje reżysera".

ocenił(a) film na 5
destr0jer

Świetna recenzja. Natomiast odnośnie bitwy pod Austerlitz, to widać tam również żołnierzy rosyjskich - zarówno grenadierów (których można łatwo wypatrzeć dzięki charakterystycznym wysokim kitom, przymocowanym do czako), jak i muszkieterów, tyle że przez zastosowanie tak bzdurnego filtra prawie nie widać kolorów mundurów w tej scenie. Ponadto wydaje mi się, że tu i ówdzie mignęli na ekranie rosyjscy kirasjerzy. Tylko że przeciętny widz tego absolutnie nie wychwyci. Nawet nie było widać ani jednej rosyjskiej flagi, w przeciwieństwie do francuskich, których było zatrzęsienie.
Co do łuków, to jak najbardziej były one używane przez część rosyjskiej jazdy nieregularnej, wśród której były m.in. pułki baszkirskie, kałmuckie, czy buriackie, dysponujące prymitywnym uzbrojeniem. Ale większość Kozaków była uzbrojona w broń palną. Ponadto te przenośne moździerze to jakiś absurd. Scena zasadzki bardziej mi przypominała atak na amerykański konwój w Afganistanie z użyciem ajdika, niż taktykę ataków kozackich.

destr0jer

Mógłbyś coś polecić w temacie Napoleona albo chociaż okresu?

destr0jer

Widzę, że ci w życiu nie wyszło.
Ktoś, kto ma czas na wklejanie do filmwebowego forum skopiowanych z Google pseudohistorycznych bredni, musi być naprawdę ponurym człowiekiem.
No chyba, że sam to napisałeś (?!). To nie będę ci proponował wizyty w bibliotece. Od razu zaproponuję wizytę u psychiatry. :/

destr0jer

Dzięki za tą ocenę i poświęcenie czasu, mi to już nawet chęci opadają. Nie przejmuj się również tymi ocenami ludzi dla których chyba wszystko może być względne. Są sprawy których wypaczać nie wolno.

destr0jer

Wszystkie historyczne filmy Scotta maja z historia niewiele wspolnego. Szkoda, ze wielu uczy sie historii wlasnie z takich filmow.

destr0jer

To chyba jednak odpuszczę. Już "Gladiatorem" Scott pokazał, że obce jest mu kręcenie filmów historycznych. Panie Ridley wracaj Pan do s.f.

destr0jer

Dużo jest akcji na filmie?

ocenił(a) film na 10
destr0jer

Stary, to nie film biograficzny tylko rozrywkowy. Pogódź się z tym...

ocenił(a) film na 5
destr0jer

@destr0jer
Chciałbym zapytać o dwie kwestie, pierwsza to daty urodzenia z tego co wiem, Napoleon urodził się w 1769, w filmie podano datę 1768. Józefina z tego co znalazłem urodziła się w 1763, a na filmie podano datę 1769. Czy dobrze dostrzegłem błąd czy są źródła które podają inne daty ich narodzin. Druga kwestia dotyczy kochanek i ich synów. Kochanka z którą Napoleon miał nieślubnego syna, w filmie to Eleonore Denuelle de la Plaigne. S tego co się dowiedziałem była nauczycielką siostry Napoleona. Czy, rzeczywiście ich romans miał na celu sprawdzenie czy Bonaparte jest w stanie spłodzić potomka ?
I na koniec tylko pragnę zauważyć fakt, że o synie Napoleona z Marią Walewską Pan Scott całkowicie zapomniał.

ocenił(a) film na 5
destr0jer

Rzadko zdarza się na tym forum jakas wnikliwa analiza,dziękuję.Którą z biografii Napoleona polecilby Pan ?

destr0jer

Fajnie, że są tu ludzie, którzy masakrują lewackie brednie i zakłamywanie historii. Walczymy dalej z tą propagandą

ocenił(a) film na 10
destr0jer

Jak przy tytule na filmweb podano jest to film biograficzny. Ja idę do kina żeby się wyluzować, rozerwać itp, a nie siedzieć z notesem w ręku i wyłapywać niezgodności historyczne itp. W Polsce Napoleon jest postrzegany często jako bohater, a nie mały zadufany w sobie człowiek, że zbyt nadmiernym ego co właśnie świetnie pokazuje ten film. Tu nawet widać, że nie był jakimś wielkim wodzem, a o Polakach pewnie myślał tyle ile razy wymieniono ich w tym filmie, więc praktycznie wcale. Mam wrażenie że i losem Francuzów też się zbytnio nie przejmował.Zdaje się, że miał on jedno motto: po trupach ( setek tysięcy lub nawet milionów) do celu. Trudno mi uwierzyć, że ktoś może jego epokę uważać za barwną i fantastyczną skoro sieje się tu trup setkami tysięcy głównie spowodu jednego zawistnego brutala.

tnowak13

film jako rozrywka a nie dzieło dokumentalne 6/10 tym bardziej , że w ostatni czasie nie ma takich widowisk w kinie przez ere Pg13 i filmy komiksowe które zabiły trochę ten rynek i sprawiło brak chętnych na wydawania kasy na duże filmy historyczne bo zazwyczaj sie przestały zwracać w kinie

destr0jer

Piszesz w recenzji o pięknej i barwnej epoce wojen napoleońskich.

Toż to rzeźnia była a wielu porównuje go do Hitlera XIX wieku. Zginęły miliony ludzi w imię nie wiadomo czego do końca.

Naszych zabral na wycieczkę na Haiti do tłumienia buntu niewolników.


Oczywiście, walczył z rezimami okrutnymi i opresyjnymi. Rozwinął edukację itd. Zrobił trochę dobrego i wysłał setki tysięcy na rzeź.

Dla mnie rywalizacja Napoleona z Habsburgami czy Brytolami była niczym walka Stalina i Hitlera. Dwóch gangsterów naparzających się w imię własnych interesów i mordujących miliony.

Nic w tym pięknego, nic romantycznego. Obrzydliwa epoka krwi i żelaza. Jak druga i pierwsza wojna. Mam nadzieję że żaden podobny nigdy porwie milionów.

ocenił(a) film na 3
destr0jer

Możesz skrócić co napisałeś?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones