PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=874065}

Najgorszy człowiek na świecie

Verdens verste menneske
7,3 38 310
ocen
7,3 10 1 38310
7,8 46
ocen krytyków
Najgorszy człowiek na świecie
powrót do forum filmu Najgorszy człowiek na świecie

Film w zasadzie nie ma przekazu. Po przebyciu swojej drogi, główna bohaterka wraca do punktu wyjścia, podczas, gdy inne postacie osiągają jakiś cel (śmierć, tacierzyństwo).
"Szokuje" na siłę (wiwisekcja orgazmu podczas kolacji z teściami, wzajemne wypróżnianie się przy sobie na pierwszej randce, pochwała rzekomej zdrady i jej granic), aby przykryć ubogość scenariusza.

Reżyser jak rozumiem chciał oddać atmosferę naturalności, spontaniczności życia, związków. Na plan pierwszy wychodzi w zasadzie Akceptacja, to chyba słowo klucz tego obrazu. Bohaterka we frywolnej spontaniczności poszukuje, obiera różne drogi życia (zmiany kierunków studiów, zmiany prac, zmiany związków, zmiany celów macierzyńskich). Po każdej zmianie i jej fiasku bohaterka spotyka się z pełną akceptacją reżysera, który gładko, bez dramatu wpuszcza bohaterkę w nowy nurt życia. Pomimo przebycia swoistego rollercoster życiowych rozczarowań/zmian, bohaterka dalej bezrefleksyjnie akceptuje swoją drogę, swoje życie. Nie ma zatem za bardzo autorefleksji, jest dobrze jak jest, jakoś to będzie.

Kobieta zmienną jest, kobieta niezdecydowaną jest – te stereotypy zostały tu paradoksalnie zachowane, pomimo epatowania female gaze (mimo że reżyserem jest facet) oraz feministycznych wrzutek spod znaku womansplaining czy przecież prześmiewczej (choć smutnej) sceny w radiu.

Dobrego związkowego pitu-pitu w zasadzie nigdy dość, ale generalnie Bergman+ Allen oraz jeszcze dajmy na to Linklater w zasadzie omówili temat dogłębnie - kolejnym filmom naprawdę trudno przebić ten standard. Ten aspekt tutaj jednak wychodzi w miarę dobrze, czym film plusuje.

Najbardziej ujęły mnie 2 surrealistyczne sekwencje, bardzo ciekawie zrobione.
Mimo wszystko Reprise oraz Oslo lepiej wyszły reżyserowi :)

None200

Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 9
None200

Forma może się podobać, albo nie, ale zarzut o brak przekazu jest potwornie krzywdzący. Przecież ten brak refleksji głównej bohaterki, jej dryfowanie przez życie i traktowanie partnerów jak wymienne elementy w połączeniu z wymownym tytułem dosyć klarownie wskazuje kto jest najgorszym człowiekiem na świecie ;)

Biały Płomień

no właśnie, np. scena, w której rozmawiają gdzieś w parku: chłop w wieku czterdziestu lat umiera na raka, w poczuciu całkowitej klęski życiowej i bezdzietnie (chociaż chciał mieć dzieci), a Julie, miłość jego życia, oznajmia mu, że właśnie jest w ciąży z kimś innym, ale trochę niepewnie się z tym czuje i prosi go, żeby podniósł ją na duchu... później kiedy jego stan się pogarsza, dostaje info, że może nie przeżyć nocy, ale nie dociera do szpitala, bo niezbyt dobrze znosi widok umierających ludzi... natomiast jej finalne odnalezienie się w roli robiącej jakieś chałtury fotografki zostało, zdaje się, umożliwione przez fotoreportaż z ostatnich chwil Aksela, który był znanym rysownikiem komiksów, więc można się domyślić, że o zdjęciach było głośno i że utorowały autorce drogę do kariery.
sęk w tym, że ta ewaluacja bohaterki jest w samym filmie całkowicie niewidoczna i gdyby nie tytuł, to nikomu by to nawet nie przyszło do głowy. więc końcowy morał jest chyba taki, że trzeba czasami coś jednak przeczytać (tytuł filmu chociażby).

ocenił(a) film na 6
FSO1500

"sęk w tym, że ta ewaluacja bohaterki jest w samym filmie całkowicie niewidoczna i gdyby nie tytuł, to nikomu by to nawet nie przyszło do głowy"

Tytułowe zdanie o "najgorszym człowieku" popełnia ten drugi chłopak bohaterki (Eivind), gdy mówi o sobie samym. Właśnie chodzi o to, że reżyser nie potępia bohaterki (nie stawia klasycznego morału), lecz okazuje dla niej Akceptację. Bohaterka zajmuje się zdjęciami (na to chwilę się w tym spełnia, a miłość i dzieci, które chciała - się zobaczy później). Pierwszy chłopak 40letni skończył tragicznie, drugi chłopak skończył szczęśliwie (związek i dziecko z inną kobietą). Bohaterka plasuje się niejako po środku.

ocenił(a) film na 5
None200

Pośrodku czego? Bohaterka jest strasznie nijaka, zupełnie nie wie co chce robić w życiu, czego oczekuję od życia, ludzie traktuje przedmiotowo, dla mnie wzorowy przykład socjopatki. Współczuję facetowi, który musi spędzić życie z taką osobą, to droga przez piekło.

ocenił(a) film na 6
Alex303

"Pośrodku czego? "
Niejako pośrodku, bo - nic nie zyskuje i nic nie traci. Poza upływem czasu przekutym w jako takie doświadczenie życiowe.

ocenił(a) film na 5
None200

No nie wiem, jest moim zdaniem w gorszej pozycji niż na początku filmu. Owszem, ma jakieś doświadczenie życiowe, ale jednocześnie traumy i trochę jednak toksyczne relacje na koncie (ze swojej winy), co może negatywnie odbić się na jej dalszym życiu. Będzie ciężko jej zbudować normalną, zdrową relacje.

ocenił(a) film na 6
Alex303

Być może jest i w gorszej pozycji. Upływ czasu jest nieuchronny i zawsze zamieni się w doświadczenie. Kwestia tylko jakości takiego doświadczenia.

None200

W przypadku Julie wydaje się, że ona z "doświadczenia" nie korzysta. Ostatecznie po trzydziestu latach życia wraca do początkowego punktu i co? Jest dokładnie tak, jak sama o sobie powiedziała: niczego w życiu nie udało jej się skończyć, nawet ciąży. Czy w przypadku kolejnej pracy, projektu będzie inaczej? W moim odczuciu, w zamyśle reżysera miała być irytująca i taka była. Szczytem było wypominanie Eivindowi, że będzie sprzedawał kawę do pięćdzisiątki, tymczasem ona nie dokonała niczego więcej.

ocenił(a) film na 8
arbat72

Ale przepraszam to urodzenie dziecka sprawiloby, ze bylaby "dalej w zyciu"? Powrot na medycyne decydowalby o tym, ze sie ogarnela? Nie da sie wejsc dwa razy do tej samej rzeki, a wiec bohaterka nawet jaoby chciala jest w innym miejscu niz byla - bogatsza o nowe doswiadczenia. Widzimy, ze rzeczywiscie zaczela robic jakies drobne prace fotograficzne, a wiec jakos kontymuuje swoja pasje (co wczesniej nie bylo tak widoczne). Widzimy, ze nie jest w zwiazku -rowniez zmiana, bo wczesniej skakala z jednej do drugiej osoby. Ciekawy jest jeszcz3 tytul w kontekscie narracji - czy ona o sobie nie mysli jako najgorszym czlowielu na swiecie. Ansel wypowiada sie o niej bardzo dobrze i widac ewidetnie, ze ona wcale siebie tak nie postrzega.

kundzia44

Może czasem łatwiej zrobić "tabelkę", zestawić to co się udało, z tym czego się nie udało zrealizować. W przpadku Julie, co się udało? Co nie okazało się "słomianym zapałem"? Zbierać doświadczenia i w ten sposób wzbogacać się można do końca życia, a nawet na tym chyba to polega. Tylko gdzie zawędrowała Julie? Dla mnie poniosła porażkę. W związkach okazła się niedojrzała.

ocenił(a) film na 6
arbat72

Dokładnie też tak to odbieram.

Alex303

Pamiętajmy też o motywie ojca bohaterki. Można powiedzieć, że porzucił ja dwukrotnie. Na początku odchodząc od jej matki, a potem nie interesując się nią.

Może on też zasługuje na miano najgorszego człowieka na świecie?

Autor komiksów został uznany za tego "najgorszego" przez swoją kontrowersyjną twórczość. Za zarabianie na często krzywdzącym poczuciu humoru.

Drugi facet zdradził swoją dziewczynę, nie miał większych ambicji życiowych.

No a bohaterka oczywiście - uciekała za każdym razem, kiedy pojawiało się większe zaangaożowanie.

Kiedy drugi facet powiedział jej, że ją kocha - wyglądała na przerażoną. Jakby już wiedziała, że trzeba się wymiksować z tego związku. I odwrotnie. Kiedy pierwszy bohater powiedział, że nie chce z nią być, bo za duże ryzyko dla obojga - ona się zaangażowała.

Moim zdaniem celowo nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto jest najgorszy.
Chociaż faktycznie zachowanie głównej bohaterki było bardzo raniące, trudne i niedojrzałe.
Być może przez jej relację z ojcem.

Alex303

Zgadzam się, że bohaterka jest nijaką i antypatyczną osobą bez charakteru, a więc bohaterem, z którym nie można się utożsamić. Dla mnie uderzający był motyw "utalentowanyc/wszechmocnych kobiet" obecny we współczesnym kinie, który w tym konkretnym filmie sprowadzał się do literackiego talentu głównej bohaterki. Jak zwykle w tego typu historiach, moc/umiejetnosc bierze się niewiadomo skąd i nie jest scenariuszowo podbudowana, co powoduje niewiarygodność, a tym samym brak zaangażowania emocjonalnego widza w osiągnięcia bohaterki.

Alex303

Tak ! Socjopatka. Mieć takiego partnera/ partnerkę to jest pech.

Alex303

o matulu, mi nie wydaje, ze tu wychodzi typowe takie polskie podejście do życia, od punktu A do B, a potem C. Ona tego nie robi i przez to może wydawać nie jakaś nieokreśloną. Pytanie czy musi? Trzeba tak żyć?

ocenił(a) film na 5
Agniete

Nie wiem co ma posiadanie jakichś celów życiowych, bycie konsekwentnym w tym co się robi i generalnie robienie czegokolwiek konstruktywnego ze swoim życiem (a żadna z tych rzeczy nie tyczy się naszej bohaterki) do "typowo polskiego podejścia". To już chyba zostanie Twoją słodką tajemnicą co miałaś na myśli.

None200

Nie, to nie Eivind tak o sobie powiedział, to głos niewidzialnej narratorki referuje jego wątpliwości odnośnie rozstania z Sunnivą i związania się z Julie. Eivind czuł się jak najgorszy człowiek na świecie, bo wejście w związek z Julie odczuwał też jako ucieczkę przed kluczowymi problemami, zdradę w podwójnym sensie, ale nie mógł się oprzeć. Coś takiego kuszącego jest zawsze w tej Julie.
Plastic is killing the oceans./Norwegian cod was ferried to China and back./Cobalt mining was destroying the Congo./Batteries had blood on their hands.(...) Everything was weighed against the greater cause./He felt he was betraying Sunniva. Betraying the Sami people./Felt like the world's worst person, but couldn't resist.
Generalnie Julie = wcielenie zła.

ocenił(a) film na 6
FSO1500

No to dobrze mówiłem, że Tytuł był zacytowany w kontekście Elvind'a a nie Julie.

ocenił(a) film na 8
None200

Pojawił się w jego kontekście, ale czy faktycznie to on jest tytułowym "najgorszym człowiekiem na świecie"? Szczególnie, że sam w pewnym momencie filmu dochodzi do takiego wniosku - podobnej refleksji ze strony głównej bohaterki brak. Sam oglądając film nie założyłem od razu, że "najgorszym człowiekiem" jest główna bohaterka - do pewnego momentu nawet czuło się do niej sympatię. Moim zdaniem tytuł i autorefleksja Eivinda to ciekawa sztuczka reżysera na przerzucenia całej winy właśnie na Eivinda. Trochę takie wybadanie widzów, czy faktycznie się z taką oceną zgodzą, a na przeboje głównej bohaterki przymkną oko, bo przecież jest zagubiona i szuka swojej drogi. Po obejrzeniu całości, nie uważam, że reżyser nie potępia głównej bohaterki. Moim zdaniem zrobił to już na samym początku, w tytule i bardzo fajnie, że tylko tam.

ocenił(a) film na 6
Samozuo

Właśnie dlatego uważam, ze tytuł jest bez sensu, bo brak tu konsekwencji , zresztą cały film kuleje trochę, jak napisałem wyżej :)

ocenił(a) film na 6
None200

"Najgorszym" czlowiekiem jest tu oczywiscie gl bohaterka,ktora jest pewnie "egoistka "choc to tez moze byc stwierdzenie krzywdzace.

ocenił(a) film na 8
FSO1500

Tylko to wszystko to jest ocenianie zachowania bohaterki, a nie krytyka samego filmu. Jej postać jest niejednoznaczna i zrozumieć można to, że się podoba, bo chociaż nie jest piękność, to ma wdzięk i potrafi flirtować, a z drugiej chciałaby czegoś więcej, ponad życie, które ma i sięgając w stronę, która ją aktualnie kusi, znów ostatecznie jest w tym samym miejscu. W końcu tytuł filmu jest właściwy, ale też przewrotny. Reżyser wplata w ten scenariusz wiele mniejszych i większych obserwacji, odniesień itd. co akurat dla mnie było większą wartością, niż linearna fabuła, z kim będzie, gdzie znajdzie pracę itd.

tocomnieinteresuje

no tak, to jest akurat ocenianie zachowania bohaterki, a nie krytyka samego filmu, ale gdzie jest ten Film an sich? ktoś go spotkał, widział, rozmawiał z nim? obawiam się, że ludzkie zdolności filmoznawcze nie są jeszcze w pełni rozwinięte i póki co musimy ograniczyć się do konkretów. + mnie w tym akurat filmie też nie interesował tzw. plot, bo nie o plot tam chodzi, ale o psychologię współczesnej kobiety oczami reżysera. w sumie nasunęło mi się teraz skojarzenie z Antychrystem drugiego Triera. dwie różne formy dla b. podobnych konkluzji.

ocenił(a) film na 8
FSO1500

Nie sądzę, aby te filmy posiadały większą konkluzję w swoim zakończeniu, to różne mniej lub bardziej ciekawe obserwacje. Zmów też nie są to filmy, które można uznać za komercyjne, więc grono ich entuzjastów będzie skromniejsze. Wydaje mi się jednak, że bardziej obserwacyjna była pod tym względem "Nimfomanka" akurat, niż "Antychryst", bo to wydaje mi się bardziej zamknięta całość i to dosyć hermetyczna.

tocomnieinteresuje

konkluzję w swoim zakończeniu? konkluzja to dla mnie możliwe do odczytania stanowisko autora albo autorki, ale jest rozłożone równomiernie po całym filmie, a nie zawarte w zakończeniu, po prostu kiedy film się kończy, to przychodzi czas na wnioski. wcześniej oglądasz film. nawet puenta dowcipu może się pojawić tylko dzięki temu, co jest wcześniej i ją przygotowuje. swoją drogą dziwna sprawa, że uznajesz Antychrysta za "zamkniętą całość" i zbiór luźnych obserwacji jednocześnie. na czym w takim razie ma polegać to bycie całością? oczywiście nie wszystkie filmy wyrażają jakieś możliwe do zrekonstruowania stanowisko, np., żeby daleko nie szukać, w "Nimfomance" chodzi głównie o dokumentację intensywności nimfomańskiego życia, nie ma tam chyba roszczeń do intelektualnego uchwycenia zjawiska

ocenił(a) film na 8
FSO1500

W "Nimfomance" interesujące były osobne historie / sytuacje, które związane były z napotkanymi przez bohaterkę osobami, stąd nie miałem wrażenia klasycznej przyczynowo-skutkowej fabuły, chociaż reżyser zapewne usilnie chciał całość zamknąć w klamrę, stąd taki początek i finał (moim zdaniem było to najsłabsze w tych nierównych moim zdaniem filmach). W "Antychryście" punkt wyjścia to chęć poradzenia sobie z własnymi traumami, de facto uciekając w coś ostatecznie mroczniejszego, ale jednak skupionego już na jednej linii fabularnej. Oczywiście to moje zdanie i nie jestem ani krytykiem, ani specjalistą od kina. Oglądam, to co mnie interesuje. Krzywdząco mogę oceniać kino akcji, czy komedie, bo z reguł średnio mnie angażują. "Najgorszy", jak i wcześniejsze filmy Triera oceniam akurat dobrze i bardzo dobrze, bo mi się podobały przez wzgląd na ciekawie pokazane portrety postaci, mimo, że oczywiście nie zawsze mogę się wczuć w ich sytuacje, to reżyser pozwala mi się do nich maksymalnie zbliżyć.

tocomnieinteresuje

dla mnie całościowość "Antychrysta" nie polega tylko na ciągłości fabularnej, ale przede wszystkim na ciągłości tematycznej, a tym tematem nie jest trauma, tylko zło i związek kobiety z nim -- albo jej funkcja w nim, więc analogią literacką byłaby raczej Księga Rodzaju niż DSM-V. dlatego "Najgorszego człowieka..." mimo wszystkich jaskrawych różnic między nimi (Tier w jaskrawym przeciwieństwie do Tiera unika wszelkiego patosu) można zestawić z "Antychrystem" i porównać, co mają do powiedzenia. "Najgorszy człowiek..." to taki świecki Antychryst, tak to widzę.

FSO1500

*Trier

ocenił(a) film na 8
FSO1500

Cieżko jest mi tutaj dysksutować, gdyż "A" wydaje się pozwalać ma mnogość interpretacji, na pewno nie jest filmem oczywistym. Mając na uwadze traumę, chodziło mi o - może zbyt powierzchowny - element fabuły, bo film rozpoczyna się śmiercią dziecka i jego punkt wyjścia to "zmiana otoczenia", aby to zaakceptować. Owa śmierć jeszcze nastąpiła w momencie rozkoszy bohaterki, co też jest dodatkowo wzmacniające. A i jej facet z racji zawodu analizuje, stara się "ogarnąć" rzeczywistość; podczas, gdy ona jest w swojej kobiecości irracjonalna i chaotyczna. "Naturalnie", to co dzieje się później, to już skłania do bardzo luźnych i innych w zależności od widza przemyśleń. Ja jednak oglądałem film, gdy był w kinie i potem do niego nie wracałem. Ostatecznie - faktycznie - rzadko mam ochotę wracać do Triera i jego ostatnich filmów, przy czym podobała mi się bardziej "Melancholia", bo wydawała mi się jednak łatwiejsza do akceptacji, gdyż przy "A", czy "N", nie mówiąc już o "Jacku" nie byłem przekonany.

ocenił(a) film na 7
None200

"przekaz" może być pocztowy:-)
Ale faktycznie po seansie pozostaje niewiele.
William Goldman, arcymistrz scenopisarstwa sam powtarzał "Jeśli chcesz coś przesłać, idź na pocztę".

Ten film jest o poszukiwaniu swego miejsca we wszechświecie poprzez... wiązanie się z kolejnymi samcami z jednoczesną obawą "zajść, czy nie zajść". Taką ścieżkę bohaterka wybrała. Zgoda - płytkie. I to akurat nie wymaga wielkiej filozofii - przecież wystarczy spirala (wazektomia jednak trochę kosztuje i jest ryzyko, że może być nieodwracalna). Podobny temat podejmują oryginalne... "kogle-mogle" (tu jednakże ze skrajnie patriarchalną wymową: kobieta ma mieć jednego partnera, rodzić mu dzieci i trwać przy mężu, a nie uczyć się i nie daj Boże samorealizować).

ocenił(a) film na 6
AutorAutor

Zgoda - z tym tylko zastrzeżeniem, że macierzyństwo czy nawet duża rodzina to też samorealizacja, nie możemy o tym zapominać. Po za tym to kobiety bardziej chcą mieć dzieci, w końcu to u nich występuje (jeśli już) instynkt macierzyński. Dlatego nie do końca bym się zgodził z założeniem że kobieta ma rodzić dzieci dla partnera (bo rzekomo wyłącznie on chce). Raczej jest odwrotnie, femnistyczna narracja wąskiej części kobiet nie powinna nam tego przysłaniać (alimenciarze to głównie mężczyźni, matki nie mają w zwyczaju porzucać dzieci jak to zdarza się ojcom).

ocenił(a) film na 7
None200

Zgoda:-)

ocenił(a) film na 10
None200

Bzdury. Film emanuje filozofią nietzscheańską. Także, tak miał skończyć się. Bohaterka wraca do punktu wyjścia (teoria wiecznego powrotu), aby wszystko zrobić(powtórzyć w życiu) lepiej przy sprzyjających okolicznościach. Jednocześnie godzi się z losem. Cały film przenika ją wolny duch.

ocenił(a) film na 8
None200

Ma przekaz i to wielowątkowy. Trzeba umieć rozumieć filmy. Tego nie uczą w szkole. Z tym się człowiek rodzi.

ocenił(a) film na 8
_Kino_Man_

Brawo! Na taki komentarz czekałem czytając wysyp krytycznych i obraźliwych opinii na temat tego filmu. Jak to pięknie powiedział Pan Raczek, odbiór filmu to w połowie jest dzieło samego obrazu a w połowie tło naszych przeżyć, doświadczeń i wrażliwości. Żeby czytać między wierszami musimy posiadać narzędzia w postaci wrażliwości właśnie. A ten film między wierszami wręcz krzyczy. Dziękuję za poprawienie mi humoru tym komentarzem ponieważ ręce mi opadły jak przeczytałem niektóre z opinii. Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią dostrzec to, co ukryte pod wierzchnią warstwą przekazu.

ocenił(a) film na 4
Andrzej_Pacyna_2

Do jednych ten film przemówi, a innych zirytuje. Zależy od miejsca w życiu, przeżytych doświadczeń i wyznawanej filozofii. Mnie zirytował i znudził, ale rozumiem czemu może się komuś podobać.

ocenił(a) film na 8
Niskobudzetowy

Muszę się zgodzić. Mnie też wiele scen irytowało. Szczególnie cała scena w akcie drugim, gdzie mamy zakochanie się na imprezie. Natomiast denerwowało mnie dlatego, że znam doskonale te mechanizmy, które nami wtedy kierują. Ja odebrałem to jako atut. Nie bawiła mnie ta scena ani nie wzruszała. To był dla mnie raczej dramat. Ale wiem, że są osoby które podczas tej sceny świetnie się bawiły. I tak też jest skonstruowany ten film. Daje wiele możliwości odbioru a najwięcej w momentach gdy niewiele dostajemy na tacy. Raczej w chwilach ciszy i drobnych gestach.

ocenił(a) film na 6
Andrzej_Pacyna_2

"Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią dostrzec to, co ukryte pod wierzchnią warstwą przekazu."
Użytkownik _Kino_Man_ tak wielce dostrzegł, to co wg niego ukryte, że nawet nie pośpieszył z opisaniem swoich spostrzeżeń. Rzuceniem nagłówka nic nie kosztuje, ale brak uzasadnienia do niego oznacza jednak de facto brak spostrzeżeń. Temat skupia się na dyskusji i analizie, a nie rzucaniu haseł. Dlatego jak już się wypowiadać, to coś wnosząc :)

"Żeby czytać między wierszami musimy posiadać narzędzia w postaci wrażliwości właśnie. A ten film między wierszami wręcz krzyczy. "
Proszę zatem wnieść coś do dyskusji i wykrzyczeć trochę co tam fajnego jeszcze między wierszami.

ocenił(a) film na 6
None200

Jak dla mnie w filmie za wiele schematów- związek, zdrada, choroba, smierć, ciąża, problemy z rodzicami. Takie odhaczania po kolei. Ma momenty, szczególnie podobały mi się zdjęcia i muzyka, niektóre nazwijmy to spostrzeżenia jakimi autor chciał się podzielić. Jednak właśnie nieco zbyt schematycznie i niektóre dialogi w moim odczuciu strasznie sztuczne i człowiek wie jak będzie rozmowa przebiegać, bo jest tak schematycznie napisana. Był potencjał na świetne kino, a jednak moim zdaniem zabrakło właśnie scenariuszowo.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones