Całkiem niedawno w moje ręce wpadła cała kolekcja filmów grozy z dawnych lat. Podeszłem do tego dość nieufnie, ale teraz mogę napisać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Mumia to przede wszystkim znakomita kreacja Borisa Karloff'a, prawie tak dobra jak stary Franki. Dziwię się niektórym osobom piszącym negatywne posty o treści, że ten film czy inne z tego okresu pewnych części ciała nie urywają, ale tak już jest. Nie ma tu efektów specjalnych, jest za to coś co ciekawi bardziej, a mianowicie klimat i niesamowity nastrój, choć nie powiem fabuła dziś może wydawać się co najmniej naiwna. Zatem brawa dla Karloff'a który tradycyjnie na potrzeby filmów poddawal się kilku godzinnym charakteryzacją, przy czym akurat ta wedle faktów była dość uciążliwai bolesa mimo, że w bandażach dużo czasu nie przebywał. No i fakt, że ten facet wogóle nie mrugał w tym filmie. Hehe.