jeszcze jackman podobni sa jeszcze jakby go dobrze ucharakteryzowac...

do kogo podobny z choinki sie urwales

http://www.allaboutjackman.com/images/HughJackmanClintEastwoodLookALikes.jpg

OK 5% podobienstwa do siebie ale chyba nie sadzisz ze tu o takiego Clinta czy |Jackman`a chodzi bo , ucharakteryzowac to mozna nawet glowke kapusty ale to cos ma jeszcze zagrac
pozdro

Oczywiście, że Eastwood to idealny Roland. Problem w tym, że Eastwood sprzed czterdziestu lat:)

No nie przesadzajmy :) Dziś Eastwood ma 81 lat, zaś Roland w książce z początku ma ok. 40, a później ok. 50 lat, z tym że mocno schorowany, wygląda znacznie starzej, czyli powiedzmy na 60+ :) Przy dzisiejszych możliwościach kina, odmłodzenie Eastwooda o te 20-30 lat nie powinno być problemem.

Zgadzam się w 100%! Obsadzenie kogokolwiek innego w roli Rolanda to czysta profanacja. Sam Eastwood zaś jest wciąż w rewelacyjnej formie i myślę, że gdyby doszło do takiej konfrontacji, zwyczajnie skopałby tyłek Bardemowi. Problemów w zatrudnieniu go jest natomiast dużo więcej, i to zupełnie innej natury niż wiek Clinta, który jest wręcz zaletą a nie wadą (tym bardziej zważywszy na podkreśloną już przeze mnie świetną formę aktora). Otóż Eastwood uwielbia mieć kontrolę nad wszystkim; od wyboru scenarzysty poprzez obsadę aktorską aż do samodzielnego wyreżyserowania filmu (lub też oddaniu go jakiemuś młodemu nikomu nieznanego twórcy, którego w razie czego mógłby "naprostować"). Obawiam się, że ciężko byłoby przekonać Clinta do zagrania głównej roli w przypadku, gdy nie miałby on wpływu na całość projektu. Poza tym realizacja całego przedsięwzięcia potrwa zapewne baaardzo długo, a Eastwood ma w planach wiele kolejnych filmów (bardziej do wyreżyserowania niż zagrania) i nie jestem pewny, czy zdecydowałby się na udział w tak długoterminowym projekcie. No i jeszcze jedna sprawa - Clint zarówno jako aktor, producent, reżyser i kompozytor działa spontanicznie, szybko i bez zbędnego rozczulania się nad szczegółami - ten film natomiast takiej drobiazgowości właśnie wymaga. Ale jest też kilka argumentów za :D Otóż po pierwsze, Ron Howard współpracował już z Clintem przy Oszukanej, zaledwie 3 lata temu (był współproducentem filmu), po drugie reżyser wciąż szuka wytwórni, która mogłaby Mroczną Wieżę wyprodukować (a Malpaso - wytwórnia Eastwooda słynie z robienia jak najlepszych filmów przy jak najmniejszym budżecie), po trzecie, opcję Clinta jako Rolanda, gorąco popiera sam King, po czwarte mogłaby to być dla Eastwooda ostatnia szansa na zdobycie Oscara dla najlepszego aktora, a na tym, jak wszyscy wiemy, zależało (i wciąż zależy) mu jak na niczym innym, po piąte, Clint mógłby wypełnić sobie czas pomiędzy Edgarem Hooverem a Star is born, po szóste Eastwood uwielbia udowodniać sobie i innym, że mimo zaawansowanego zdawałoby się wieku wciąż ma siły i werwę trzydziestolatka i wreszcie po siódme, tak naprawdę historia Rolanda to opowieść o nim samym, a to może wyjątkowo połechtać jego ego:) Podsumowując, myślę, że jeszcze są jakieś szanse na to, że Eastwood zagra Rolanda (a może i obraz wyprodukuje, lub nawet wyreżyseruje), a jeśli ktoś twierdzi, że jest już na Deschaina za stary, proponuję powiedzieć to Clintowi w twarz. Zróbcie mu tę przyjemność:)

dobrze powiedziane...nic więcej nie mam do dodania :)