Według mnie film porusza aspekt istnienia czasu, postać jest przedstawiona jako pewne wspomnienie, osoba będąca czymś w rodzaju gwiazdy Truman Show, która mimo swej egzystencji jest tylko i wyłącznie możliwościami istniejącymi bądź nieistniejącymi w przeszłości tego starego człowieka. Film pokazuje miarę swojej głębokości, szlifowaną także dzięki przedtawieniu zalążka realnej fizyki obejmującej Wszechświat (teoria strun, 10 wymiarów czasoprzestrzennych)
A czy ja mowie, ze to nie jest teoria. chociaż w sumie to bardziej eksperyment myślowy, taki trochę bardziej rozbudowany.
Sam film głęboki nie jest, bo jak się dokopiesz i poukładasz sobie co do czego, to w sumie jest o niczym. A czy trudny, to jakby mnie męczył to bym nie oglądał.