Humor to zdecydowanie najmocniejsza strona Mistress America. Rola Grety Gerwig niewątpliwie zapada w pamięć. Atutem filmu zdaje się być również przyzwoicie poprowadzona narracja. Ale! W przypadku opowieści opartej na kilku, wielokrotnie już w kinie głównego nurtu powielanych kliszach, nie trudno jest pociągnąć linię prostą od punktu do punktu. Niestety, półtoragodzinna obserwacja losów dwóch kobiet kamuflujących lub niezdających sobie sprawy z własnej, życiowej nieporadności i otępienia, najzwyczajniej w świecie może widza zmęczyć. W najlepszym wypadku uleczyć z kompleksów.
--------
Pojawił się w ramach American Film Festival we Wrocławiu. Krótkie recenzje pozostałych seansów można znaleźć pod tym linkiem:
http://obszary.com/2015/10/29/z-dala-od-hollywood-mgliste-powidoki-american-film -festival-2015/
To taki film bez fabuły, ale ze scenariuszem. Przegadany, nudny, specyficzny humor.