Od dawna wiedziałem, że Edward Burns robi świetne filmy. Tym filmem to potwierdza. Bo niby
jest to opowieść o milosci ale to powierzchowna warstwa. Burns zadaje odwieczne pytanie, czy
warto gonić za marzeniami i byc wiernym sobie czy też powinno się "dorosnąć" i zaakceptować
twarde reguły życia. Film oczywiście promuje pierwszą opcję i dobrze bo jego zadaniem jest
nas pokrzepić.
Ale tak na dobra sprawę taki gość jak Johnny w realu niczego by nie osiągnął. W jego sytuacji
każdy wybór jest zły. Gdyby wziął robote i zostal z narzeczoną byłby nieszczęśliwy i pewnie ich
związek i tak by nie przetrwał. Z drugiej strony w radiu niewiele by osiągnął a zwiazek z
beztroską Brooke też w końcu zacząłby się sypać.
Film daje nam pozytywne zakończebnie, koleś zdobywa super dziewczynę, pewnie też osiągnie
jakąś karierę w radiu, ale gdyby trzymać się rzeczywistosci, to w końcu i tak musialby się wziąć
za siebie. W filmie pokazano tylko początek znajomosci z Brooke ale bardzo prawdopodobne
jest to że później ona też zaczęła by wymagac od Johnnego czegoś wiecej. Jeżdżenie po kraju i
robienie tego na co ma sie ochotę też ma swój koniec. W koncu dziewczyna bedzie chciała
domu, ślubu, dzieci. Bohater w końcu wrociłby do punktu wyjścia. Bo każda nawet najbardziej
wyrozumiała kobieta pragnie partnera ktory bedzie za nia odpowiedzialny i zapewni jej warunki
do życia
Johnny będzie szczęśliwy robiąc to co kocha, ale moim zdaniem on wcale nie dojrzał i to wciąż
jeszcze przed nim. Nauczył sie jedynie by dbać bardziej o siebie a nie o opinie innych (co sie
chwali). A jeśliby nie dojrzal to może skończyć jak Terry uganiając sie za mężatkami by na
starość spedzić zycie samotnie :D. Może teraz nieco przesadzam ale jest to jedna z opcji.
Podsumowując myśle ze nie ma tu dobryh odpowiedzi. Film jest bardzo pozytywny i prezentuje
jedyne mozliwe wyjście. Bohater ma dziewczynę, robi karierę w radiu, jest szczęśliwy, ona go
wspiera. Tylko że w życiu rzadko tak jest... A szkoda...
Film jest genialny bo to pierwsza (od bardzo dawna) historia miłosna którą widzialem, ktora
zawiera jakis przekaz i skłania do myślenia. Dlatego kocham filmy Burnsa bo one wszystkie
takie są, bardzo pozytywne, nie pozbawione realności (choc różnie z tym bywa).ani humoru. Po
prostu dobre kino. Oby więcej takich filmów.
8/10
szalu nie ma, d... nie urywa. zamysl filmu nawet niezly, ale aktorstwo w tym filmie to raczej przedszkole. scenariusz cieniutki. jest kilka w miare niezlych zdan, ale troche za malo, by film mial ''przeslanie''. przewidywalny, banalne zakonczenie. glowny bohater dobrze wybral- nie warto dla kogos zmieniac swych pasji- nieliczny pozytyw z tego filmu.