Myślałam, że będzie typowo, jak to w polskich komediach romantycznych bywa, czyli wulgarnie, żenująco i nielogicznie. A w sumie jest "tylko" nielogicznie. Zresztą większość amerykańskich komedii tego typu właśnie taka jest, więc aż tak bym się nie czepiała. Pewnie, że wolałabym, żebyśmy się inspirowali europejskim kinem, ale chyba niestety jeszcze nie ten moment.
I oczywiście wszystko jest naiwne i idealne, dialogi bardzo przeciętnie napisane, ale nie ma katastrofy. To jeden z takich filmów, który ma sprawić, że widz poczuje się lepiej. Widz, który lubi ten gatunek. Dla mnie największym plusem jest to, że "Miłość do kwadratu" nie jest wulgarną produkcją - ani w obrazie, ani w dialogach. Tylko oczywiście komedia bez Karolaka, to komedia stracona, więc musiał się pojawić. I wielka szkoda, bo psuje odbiór.
Fajnie by było, gdyby wątek Enzo został trochę bardziej zgłębiony, bo był spory potencjał. Ale cóż, reżyser zdecydował, że nie będzie się bawił w analizy bohaterów.
Więcej opowiadam tutaj: https://youtu.be/n5-gnu7Eda4
Oglądałam dużo gorsze polskie filmy, trzeba to traktować jako lekką rozrywkę i tyle. Bardziej dla kobiet niż mężczyzn.
Ten film jest bardzo, bardzo zły. Chyba gorszej ,,komedii" romantycznej nie widziałam. Tu nic nie ma. Kompletnie nic.