PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=829443}

Matthias i Maxime

Matthias & Maxime
6,9 10 926
ocen
6,9 10 1 10926
6,0 32
oceny krytyków
Matthias i Maxime
powrót do forum filmu Matthias i Maxime

Xavier Dolan z grupą przyjaciół ze swojego rodzinnego miasta porzuca blichtr planu filmowego z zastępem filmowych gwiazd największego formatu i wraca do korzeni. Oraz tematyki zdecydowanie bliższej jego artystycznej wrażliwości. Dlatego “Matthias & Maxime” emanuje taką narracyjną lekkością i jest filmem opierającym się na prostych, ale potężnych emocjach.

Tytułowi bohaterowie filmu znają się jeszcze z czasów szkolnych. Teraz są kumplami, ale kiedyś przez chwilę łączyła ich dużo bliższa relacja. Jeden pocałunek wiele lat temu nieoczekiwanie powraca jako całkiem żywe wspomnienie, gdy usta Matta (Gabriel D’Almeida Freitas) i Maxa (Xavier Dolan) spotykają się ponownie – w efekcie udziału przyjaciół w filmowym projekcie ich irytującej koleżanki. U każdego z nich ponowne zbliżenie porusza zupełnie inną, czułą strunę. Układający sobie życie z ładną dziewczyną u boku, pnąc się w górę po szczeblach kariery w prawniczej korporacji, Matt zaczyna wątpić nie tylko w swoją męskość, ale i uczucia względem wieloletniego kumpla. Szykujący się natomiast do przeprowadzki do Australii Max, staje się coraz bardziej niepewny co do słuszności tej decyzji, bo być może w Kanadzie odradza się właśnie stare uczucie.

Bez tanich fajerwerków, choć jak zawsze z doskonałą ścieżką muzyczną, sprawiający wrażenie improwizowanego i naturalnego film Dolana przypomina o tym, co w jego kinie najfajniejsze. Czerpiący z autentyzmu swoich bohaterów, odnajdujący dowcip i subtelny dramatyzm w zwyczajnych sytuacjach, niezbyt atrakcyjnych imprezach i spotkaniach towarzyskich tworzy Kanadyjczyk tyleż skromny i rozczulający bromance z duszą, ile chwytający za serce melodramat, opowiadający o tym, jak trudno pożegnać się z tymi, których się kocha. Ukrywa się też w tej historii pokoleniowy manifest o tym, że kiedyś w końcu trzeba przekroczyć granicę dorosłości. Filmowa droga Dolana pokazuje jednak, że warto pozostawić w sobie cząstkę małego chłopca.

ocenił(a) film na 8
ayyakw

Ładnie napisane. Od siebie dodam kilka linijek. Warto zauważyć, że Dolan jest kompletnie niepoprawny politycznie, a teksty w stylu "Ty brudasie!" albo "Jak ci się żyje z naszych podatków?", nie przesadzam, nie przeszłyby w mainstreamie. W ogóle dialogi Xavier pisze wybitne. Zero sztuczności, co najwyżej dużo rozchwiania emocjonalnego, ale szczerego, co widać, jeśli jest dobrze zagrane.

Uważam, że "Matthias i Maxime" jest też filmem o różnicach pokoleniowych, z tym że Dolan nie skupia się na różnicy pomiędzy trzydziesto-, a pięćdziesięciolatkami, a pomiędzy dwudziesto-, a trzydziestolatkami. Co ciekawe, bo ta pierwsza jest już przerobiona milion razy, i pewnie dlatego reżyser postanowił oprzeć ją na wątku narkomanii. Naprawdę kapitalnie pokazał zestawienie dwóch światów. Ci, którzy jeszcze załapali się na coś więcej niż smartfony, "napaleni debile grający w kalambury", jak mówi w filmie koleżanka Maxima, są rozwarci pomiędzy tradycyjnym modelem na życie, a pójściem w poprzek. Mają zakorzenione staroświeckie spojrzenie, ale liznęli już nowoczesności, otwartości. Niektórzy cierpią też na syndrom "wiecznego" dziecka, ale wynikający bardziej z rezygnacji, słabych perspektyw, niż wygody i infantylności. No i wreszcie ci drudzy, czyli pokolenie 2000+. Bezczelni, odważni i pewnie siebie, nie znający "Dragon Ball Z", bo ich domowe kino kończy się na HBO Go. Przypomniało mi się, ze Maciej Stuhr opowiadał w podcaście FW, że reżyser kontynuacji "Sali samobójców" był zdziwiony, że ci młodzi ludzie mają problem zagrać kogoś bardzo proszącego o coś. Ktoś powiedziałby, nie bez racji, lamusiarze nie potrafiący pościelić rano łóżka, wręcz dziwadła, cudaki, które nie rozumieją, że były, są i będą tylko dwie płcie. Ale mają też w sobie to, co brakuje dziesięć lat starszym - lekkość w szukaniu inspiracji, brak wewnętrznych ograniczeń.

"Matthias i Maxime" to nie jest wybitna forma Xaviera Dolana, jak w "To tylko koniec świata", ale to forma bardzo, bardzo dobra. Powiedziałbym, że w jego filmografii nr trzy ex aequo z "Wyśnionymi miłościami". Dla samego twórcy to chyba ważny film, bo mam wrażenie, że tropy w stylu spokojniejsza ścieżka dźwiękowa, mogą naprowadzić nas na fakt, że to zamknięcie pewnej ery w jego karierze. Może to ostatnia kapryśna opowieść trzydziestolatka, który, jakkolwiek to zabrzmi, starzeje się. Kto wie, czy sztuka Xaviera Dolana jeszcze kiedyś taka będzie.

LukaszJarosz25

Przyznam, że rozchwianie głównych bohaterów uważam za wymuszone z racji tego, iż trudno mi uwierzyć w relacje głównych bohaterów która powstała od jednego pocałunku. Różnice pokoleniowe schodzą niestety na trzeci plan, dominuje za to naciągany wątek główny bohaterów szkoda, że za to nie rozwinięto relacji panujące w domu Maxima z jego matką to jedyny wątek, który mnie zainteresował. Pod względem technicyzm nie mogę nic zarzucić filmowi, ale to za mało, aby mógł go ocenić wyżej niż na cztery gwiazdki. Polecam natomiast wspominany "To tylko koniec świata" który według mnie zdecydowanie jest bardziej wielkowątkową produkcją pod względem fabuły.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones