cześć aniołki
dziś krótko i nie na temat, bo wysiadam

sprawa wyglada następująco: takie komedie mogę oglądać. nieśmieszne, z kafkowskim zakończeniem i zdjęciami jak z bergmana. powiecie: komedie takie nie są.
owszem
może jestem zwariowana.
a kto nie jest

nasuwa mi się pytanie odnoście całego gatunku, bo pani polonistka uporczywie wypcha do Naszych główek, ze komedia kończyć się musi radosna sytuacja. pamiętamy skąpca ze szkatułka czy pogodzenie w zemście*

myśle sobie, ze atmosfera była bardzo lokatorowo-nozowwodzieowa, wiec to chyba miła rzecz. tutaj mamy dodatkowo piękna oprawę muzyczna komedy oraz jesteśmy zamknięci w domku z kurami. kojarzy mi się z kwiatem granatu troszkę, tez kurki biegały, tylko nieco mniej rozumiałam o co biega**
za to atmosfera jest napięta jak w większości filmów romka. nie wiemy co się dzieje, bohaterowie nie sa płytcy i akcja jakoś ładnie i prężnie się toczy. cuuudnie
ostatnie sceny z palącym się samochodzikiem można nawet podpiąć pod jakiegoś pseudo tarkowskiego (ofiarowanie??) polecam gorąco.

wypadło mi z główki jak ciągnąć ten wątek.
i wypadły mi tez inne, które chciałam pociągnąć.
zapewniam, ze mimo humoru porównywalnie niskiego jak ten zawarty w niniejszej recenzji oraz niezwykle gęstej atmosfery, film jest cudowny!!

dobranoc!

——-
*ja nie pamietam, bo nie czytałam, poprawcie jak się mylę
**taki żarcik ze kurki biegają a o coś biega, rozumiecie……