Podobno nazywaja ten film jednym z wiernych adaptacji ksiażki. BZDURA ! Wogóle nie oddaje fantastycznego klimatu, powieści, fabuła skrócona o najważniejsze momenty i chwilami wogóle niezgodna z ksiażka, ten film to pomyłka !
sam King powiedział, że to najlepsza adaptacja jego powieści; pomyłką widać jesteś ty, zgłoś starszym reklamację ;)
Mam całkowite prawo do wyrażania swojej własnej opini która w żadnym wypadku nie musi być pozytywna , a teksty w stylu "pomyłką jesteś Ty, zgłoś starszym reklamację" świadczą jedynie o Twojej niedojrzałości psychicznej, pozdrawiam.:)
Przeszłam na świeżo przez cały tekst Kinga, żeby skonfrontować go z filmem. Jeśli ktoś nazwał to WIERNĄ adaptacją książki, to rzeczywiście mocno przesadził, a raczej nie zrozumiał, o co chodziło w tym filmie. Mogłabym wypisać listę różnic między filmem a książką długą jak droga stąd do Tipperary. Tylko że pewne rzeczy, które działają w książce, niekoniecznie zadziałają w filmie.
Ot, na przykład kwestia wieku chłopaka, którego uczy Johnny. Przesunięcie jest, bo w książce ma około 17 lat. W książce jest też o tym, że Johnny szpera po jego prywatnych rzeczach, żeby dowiedzieć się z wibracji przedmiotów tego, czego dzieciak nie chce mu powiedzieć wprost. Dowiaduje się sporo.
No i teraz pytanie - jak wyglądałoby, gdyby aktor o urodzie Walkena zaczął na ekranie szperać po rzeczach 17-letniego chłopaka?... No właśnie.
Albo zmiana pożaru klubu na wpadnięcie pod lód. Wykorzystali w filmie wątek pożaru u kobiety ze szpitala; gdyby dołożyli do tego pożar klubu, to Johnny zamieniłby się w pana od pożarów, bo akcja filmu jest szybsza, niż książki. A chodziło o to, że potrafi zobaczyć różne rzeczy, nie tylko pożar.
Przed decyzją o zamachu Johnny zbiera w książce dokładne informacje po bibliotekach na temat osoby, którą chce powstrzymać. Zajmuje mu to sporo czasu i wydaje sporo na ksero. Gdyby reżyser zdecydował się pokazać to w tempie zgodnym z opisem Kinga, to właściwie cały film zajęłoby grzebanie po fiszkach - niezbyt dramatyczne, raczej pedantyczne. I napięcie związane z tym, że plan jest szalony - diabli by wzięli.
I tak dalej. Nie mówiąc już oczywiście o matce Johnny'ego, która w książce jest zupełnie inną osobą - na tyle pełnokrwistą, że uwzględnienie w pełni jej charakterystyki spowodowałoby przytłumienie głównego bohatera.
King nie pisze broszurek, lubi introspekcje i opisy, które przełyka się gładko na papierze, ale zamordowałyby film. I myślę, że jako spec od języka zdawał sobie sprawę, że nie da się po prostu dorobić ruchomych obrazków do jego narracji.
Najwidoczniej alexwolf nie porównała do siebie innych książek S.Kinga z ich "adaptacjami". Te dwie rzeczy, są w wielu przypadkach tak różne, że ręce opadają. Niekiedy nawet film okazuje się totalną szmirą i zniechęca ludzi do książki ( przynajmniej tak było w moim przypadku).
Niektórych faktów po prostu nie można zamieścić w filmie i całkowicie popieram twoją wypowiedź.
Nie widzę sensu w porównywaniu filmu z książką pod kątem każdego detalu. Chyba najważniejsze jest to, że udało się oddać klimat powieści, jak twierdzi sam King. Rola Chrisa Walken'a też jest wybitna i chyba nikt lepiej by jej nie zagrał...
Radze sprawdzić w słowniku terminy "adaptacja filmowa" i "ekranizacja" i skończyć wieczne pretensje do reżyserów, że ośmielili się zrobić coś inaczej niż było w książce.
Ja właśnie przeczytałem książkę- dorosły facet płaczący po przeczytaniu książki... ciekawi mnie co będę czuł po obejrzeniu filmu, i jestme ciekawe czy to właściwie jest warte...
ktos kto daje noty wyzej niz 1 takiemu gównu jak Zmierzch niestety, ale nie ma prawa wyrazac swoja opinie na temat dobrego kina. A ty dziewczynko dalas 7 i 8 dla tego chlamu.
Skoro ja nie mam prawa wyrażać swojej opinii na temat filmu tak samo Ty nie masz prawa wyrażać opinii na temat moich ocen chłopaczku. :)
Obejrzałem wczoraj, książkę przeczytałem dwa razy na pewno.
Jestem trochę zawiedziony, ale klimat nie był aż taki słaby.
Przde wszystkim zabrakło mi fantastycznej akcji przy kole fortuny, nie wiem, jak można było tego nie nakręcić.
-Wciąż ćpasz heroinę? - Tak chyba to było w książce?
I chłopak, któy miał pstryknąć najlepsze zdjęcie w swoim życiu, to się czytało.