Oto początek filmu:
Do sklepu wpada ciężarna kobieta i morduje jednego z kupujących. Okrutna i irracjonalna zbrodnia? Nie tak zakończyła się szósta seria The Contenders ? najnowszego i najpopularniejszego reality show, a morderczyni to Dawn Lagarto, zwyciężczyni ostatnich dwóch serii programu. Teraz czeka ją kolejna rozgrywka, jeśli ją wygra, odzyska wolność.
Zasady są proste. Na każdą serię wybierane jest inne miasto. W każdym z nich losowana jest piątka uczestników, szóstym jest zwycięzca poprzedniej serii. Od tej chwili wszystko rejestruje kamera, a szóstka walczy o przetrwanie... a przeżyć może tylko jedno z nich.

"Series 7" to prosty pomysł i sprawna realizacja. Dla debiutanta Daniela Minahana film okazał się przepustką do kariery. I nic dziwnego. Ten film jest niezwykle realistyczny. Zrobiony aż do bólu zgodnie z zasadami kręcenia wszelkiej maści reality show, robi wrażenie, jakby rzeczywiście to był show, a aktorzy wcale nie są aktorami a prawdziwymi ludźmi. Minahan wdziera się do świata głupawych zabaw telewizyjnych i doprowadza je do ostatecznego końca. To, co widać na ekranie, przeraża swoim realizmem, bowiem nie mam żadnych wątpliwości, że taki konkurs na śmierć i życie mógłby naprawdę zaistnieć i co więcej w wypracowanej przez Minahana formule byłby najprawdopodobniej hitem pozostawiającym daleko w tyle "Ryzykantów", "Wielkiego brata" czy "Taniec z gwiazdami".

Ostra krytyka, świetna realizacja i przewrotne zakończenie. A w trakcie filmu wiele smaczków, które łatwo przeoczyć, a które wiele mówią o społeczeństwie i relacjach międzyludzkich. Niezła zabawa, niezłe kino. Trochę szkoda, że Minahan pracuje w serialach, ale widać, że się na tym zna.