Przede wszystkim w filmie zabrakło błyskotliwych dialogów i humoru typowego dla Allena. Fabuła ogólnie jest o niczym. Mężowie i żony, żony i mężowie, rozchodzą się, schodzą i tak w kółko. A jakaś głębsza analiza związków między ludźmi jest zbędna, bo nic nowego z niej na pewno nie wyciągniemy. Jeśli chodzi o zdjęcia i montaż; kamera cały czas się trzęsła. Oczywiście był to celowy zabieg, nadający większej realności filmowi. Widzowi ma się wydawać, że ktoś szybko włączył kamerę i chciał sfilmować daną scenę. Jednak to mi się nie podobało. Zdecydowanie wolę filmy Allena gdzie każda scena i każdy ruch kamery jest dokładnie przemyślany. Trzęsąca się kamera mnie tylko dekoncentrowała. Tak samo wstawki imitujące wywiad z bohaterami - wg mnie to było niepotrzebne. Akcja już rozwleczona została jeszcze bardziej rozciągnięta.
Moja ocena 5/10
jeśli chodzi o Allena i jego filmy z Mią Farrow w podobnej tematyce, to o wiele bardziej polecam znakomite "Hannah i jej siostry".