PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1019}

Lot nad kukułczym gniazdem

One Flew Over the Cuckoo's Nest
8,5 406 307
ocen
8,5 10 1 406307
8,7 48
ocen krytyków
Lot nad kukułczym gniazdem
powrót do forum filmu Lot nad kukułczym gniazdem

Zacznę od tego, że jakieś 12 lat temu miałem staż na oddziale psychiatrycznym w jednym z największych miast w Polsce. To co zobaczyłem w filmie jest niemal odzwierciedleniem tego jak wygląda życie codzienne na takim oddziale. Oczywiście był to oddział ogólny z nieagresywnymi pacjentami. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to to , że w " leczeniu" psychiatrycznym niewiele się zmieniło. Akcja książki, jak i filmu rozgrywa się w latach 60-tych, czyli to już niemal 60 lat. Pacjenci rzeczywiście mają raz dziennie tzw. terapię grupową, z której nie wiele wynika, łykają tak samo leki w kubeczkach stojąc w kolejce, grają w karty, nie którzy są tam bo wysłał ich tam sąd, ale większość siedzi tam z własnej woli. Zabawne jest to, że była też tam taka lekarka, która zachowywała się niemal identycznie jak siostra Ratched. Gdzieś w komentarzach przeczytałem, że elektrowstrząsy to dziś prawdziwa rzadkość, a najpewniej stosowane są gdzieś w "dziekiej" Rosji. Otóż, te naście lat temu elektrowstrząsy były codziennością, stosowali je na pacjentach ze schizofrenią z pobudzeniem ruchowym, jak i na pacjentach z objawami ciężkiej depresji. Widziałem to na własne oczy, nie raz. Po takim "zabiegu" pacjent był "spokojniejszy", czytaj spał całą dobę ( i można było sobie dychnąć). A meritum tego wszystkiego jest to, że spędziwszy tam pół roku, nie zauważyłem choć jednego wyleczonego pacjenta. Myślę, że "metody" stosowane przez Maca mogłyby przynieść duże lepsze efekty w rzeczywistości, niż izolacja ludzi i podawanie im chemii. która nikt nie wie jak naprawdę działa na organizm. To trochę tak jakby pacjent "chciał" być chory a lekarze dzięki niemu mogli poczuć się potrzebni. Jeśli w psychiatrii przez 60 lat niemal nic się nie zmieniło to czy jest sens ciągnąć to dalej i udawać, że to działa? McMurphy według mnie był dużo zdrowszy od całego personelu owego szpitala, łącznie z ordynatorem i konsultantami. Był wolny, co nie podobało się ludziom zniewolonym ( a do takich zaliczam wszystkich, którzy mają kogokolwiek nad sobą). Tak sobie myślę, czy w dzisiejszych czasach można być całkiem wolnym i robić co mi się podoba? Oczywiście, że nie! Robić nie, ale myśleć jak wolny człowiek nikt mi nie zabroni.Największym wygranym przedstawionym w filmie jest według mnie "Wodzu". który pod wpływem nowego kolegi odkrył kim naprawdę jest. Myślę, też, że odebranie komuś życia w takiej sytuacji to największa odwaga i wyraz prawdziwej przyjaźni. Bo "życie" po lobotomii, nie jest już życiem, a wegetacją, zużywaniem całkiem dobrego tlenu. Przyszła mi do głowy pewna dygresja, że ludzie za bardzo boją się śmierci. Dla jednych myśl o śmierci powoduję większą motywację, inni są nią tak przerażeni, że z całych sił ją wypierają ze swoich myśli. Mnisi buddyjscy często kontemplują o śmierci, co powoduję, że nijako ją okiełznują. Ja osobiście, uważam, że śmierć jest częścią życia, częścią samsary, jest szansą na coś nowego, a może nawet nie istnieje. Jesteśmy na początku poznania, mało wiemy o sobie, o swoich organizmach, o prawdziwym Bogu, czy kosmosie. Ego codziennie utwierdza nas w przekonaniu, że jesteśmy władcami świata, paradoksem jest to, że rzeczywiście bylibyśmy nimi, gdyby nie nasze ego właśnie.
Wracając do przeszłości, bo odbiegłem znacznie z tematem, to zrezygnowałem z "kariery" jakiegokolwiek lekarza, bo nie spotkałem w tym środowisku ludzi bez manii wielkości, ludzi potrafiącym myśleć samodzielnie, za to spotkałem dużo znieczulicy, hipokryzji, skupianiu się na drobiazgach i przeoczeniu zupełnie całości , ślepemu podążaniu za jakimś swoim guru. Aha, a co by było gdyby lekarze wszystkich uzdrowili? Byliby bez pieniędzy i bez możliwości zostania kimś z wygodnym fotelem. Wolą skupiać się na objawach niż przyczynie, leczą objawowo a nie holistycznie, dzięki czemu zarabiają też nie małe pieniądze od koncernów farmaceutycznych ( to też widziałem, aż za nadto często). Nie Ty jesteś ważny człowiek, liczy się ego, które pragnię, chcę i musi. Pozdrawiam.
Ps. nie liczę, że mnie ktoś zrozumie, pisałem to co widziałem, przeżyłem i o osobistych konkluzjach wyniesionych z tych doświadczeń. Oczywiście, to mała część moich konkluzji na temat formy dzisiejszego tzw. społeczeństwa. Jak ktoś patrzy na świat podobnie, to bardzo chętnie poznam. Natomiast nigdy nie uczestniczę w rozmowach, które mają wydźwięk prześmiewczy, przedstawiające jedyny słuszny koncept itd. Pozdrawiam. Sławek.

ironwood85

Zgadzam sie z Twoja opinia rowniez mam doświadczenie z służba zdrowia a w szpitalu psychiatrycznym bylam parokrotnie na odwiedzinach. Pacjenci przeważnie byli tam stalymi bywalcami leżeli tam po 8,10 czy nawet 22 razy. Wiec na ile pomaga terapia skoro kazdy praktycznie tam wraca. Osoba ktora odewiedzalam byla tez 2 razy. To taka poczekalnia dla polepszenia stanu. Warkunki jak z horroru. A jesli chodzi lekarzy to wlasne temat leki i firmy farmaceutyczne plus ich wrecz nekajacy w kazdy sposob przedstawiciele. Telefonicznie przychodza i zajmuja miejsca chorym by wejsc do lekarza i przedstawic nowy produkt. Do tego ludzie biora zbyt dużo lekow po 8 -10 pozycji co czasem jedno drugie wyklucza plus jaka to dawka chemii dla organizmu. Na brak snu lepiej by pacjenci znalezli sobie jakies pasje zajecia ktore i ich zmecza i zajma ich czas plus dowartosciowuja a nie uzalezzniajace tabletki bez ktorych potem nie mozna juz spac. Nasciśnienie cholestwrol zmiana diety i nawyków a nie odrazu leki. Nie wspomne o zapomnianym ziololecznictwu pomagajacym i na sen i inne schorzenia. Swiezy czosnek naturalny antybiotyk. Jak bierze cie grypa to dwa dni na kanapkach z serem i pomidorem na na nim swiezy posiekany czosnek do tego herbata z lipy z dodatkiem miodu sa lepsze jak antybiotyki. Jak raz bylam tydzień chora to nie pomogly mi tabletki tylko mleko zagrzane z czosnkiem o miodem plus syrop z cebuli. Nie jem zadnych lekow i leczac sie takimi metodami praktycznie wogole nie choruje. A bylam chorowitym dzieckiem.

ocenił(a) film na 8
Monilunka7

Nóż w kieszeni mi się otwiera jak czytam takie bzdury.......

ironwood85

A i zapomniałam dodać ze po powrocie z odwiedzin ze szpitala psychiatrycznego do konca dnia nie moglam sie otrzasnac. To bylo traumatyczne i bolesne ze nic sie od tylu lat nie pozmienialo

ocenił(a) film na 7
Monilunka7

Pozmieniało się... Ale nie w tym kraju.

ocenił(a) film na 5
ironwood85

ciekawie napisane,w sumie zgadzam sie z tym

ironwood85

Elektrowstrząsy są stosowane również dzisiaj, wcale nie tak rzadko jak mogloby się wydawać

ocenił(a) film na 9
ironwood85

Albo zmyśliłeś całą historię zainspirowany filmem Vegi albo naprawdę WIELE się zmieniło przez te 12 lat... Nie chce mi się odnosić do każdego twojego zdania, ale nie mogę się zgodzić z prawie żadnym odnośnie oddziałów psychiatrycznych. Wnioski, które wyciągnąłeś ze "stażu" brzmią jak wnioski wyciągnięte przez salową z Ukrainy, a nie lekarza - bez urazy dla salowych skądkolwiek - chodzi mi tylko o to, że po studiach lekarskich powinieneś mieć pewne podstawy wiedzy na temat istoty i leczenia chorób psychiatrycznych. A wydaje mi się, że nie masz. <<Myślę, że "metody" stosowane przez Maca mogłyby przynieść duże lepsze efekty w rzeczywistości, niż izolacja ludzi i podawanie im chemii. która nikt nie wie jak naprawdę działa na organizm.>> A słyszałeś o psychoterapii? Albo o Evidence Based Medicine? Skąd wniosek, że nikt nie wie jak działają leki? Wiemy jak działają leki, mamy na to badania, jest to wiedza ogólnodostępna... Twój wpis szkodzi - najbardziej osobom chorym, które przez stygmatyzację oddziałów psychiatrycznych być może nie zdecydują się na leczenie. Oddział psychiatryczny to miejsce gdzie można uzyskać pomoc w chorobie, gdzie najczęściej pacjenci zgłaszają się dobrowolnie, są informowani o wadach, zaletach i skutkach ubocznych każdego proponowanego im leczenia. I nie są poddawani elektrowstrząsom, "żeby byli spokojniejsi i można było sobie dychnąć" - litości... Co za bzdury!

ocenił(a) film na 10
ironwood85

Zgadzam się z przedpiścą. Dla mnie w roku 2024 to wciąż dokument fabularyzowany. Niestety nic się nie zmieniło, a od tzw. psychoterapii w szpitalach psychiatrycznych można prędzej się rozchorować, niż wyleczyć. Lepiej jest z psychoterapią poza szpitalami, ale nie o tym tu mowa. Lekarze psychiatrzy w szpitalach zachowują się tak, jakby na siłę chcieli zaobserwować wyraźne objawy, zamiast je niwelować. A o lekach, elektrowstrząsach i pasach nie chcę nawet pisać - w XXI wieku nadal wariatów "leczy się" szpitalnym okrucieństwem. Lekarze psychiatrzy należą do najbardziej zdeprawowanych osób. Najgorzej mają osoby ubezwłąsnowolnione - takiemu człowiekowi można zrobić w świetle prawa wszystko i nikt się zanim nie wstawi. Gdy taka osoba trafia na oddział - hulaj dusza! Można ją dowolnie torturować - od lekarza po salową wszyscy wyładowują wtedy swoje najgorsze instynkty. Niestety to widziałem. Psychiatria jest najbardziej zacofaną dziedziną medycyny.

ironwood85

Na oddziale dziennym jest chyba inaczej?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones