Syn i starzec. Umierający ojciec i zrozpaczony syn, który się nim opiekuje. Ojciec jak każdy facet, chce dominować, nie chce okazywać słabości, wstydzi się swego niedołęstwa, chciałby na pewno odejść jako silny ojciec. Jest dla syna kula u nogi. Bezbronny, zdający się na pomoc przy najprostszych i intymnych czynnościach.
Starzec w swym świecie dominuje, jest mentorem. Prowadzi syna przez życie, przez las. Kiedy trzeba zgani (bije syna), bo to "twarda ręka", stara, chłopska szkoła "wychowania po męsku"; ale kiedy trzeba, leci z pomoca (skaleczenie się syna). Tutaj to syn go spowalnia, jest kulą u nogi dla ojca. W trakcie wędrówki (obu panów w obu płaszczyznach) występują czasem przenikające się rzeczy - cęgi za marnowanie jedzenia a "marnowanie" jedzenia w prawdziwym świecie przez zniedołężniałego ojca.
W końcu syn pozbywa sie ojca, zrzucając tym samym swoją kule z nogi i jest wolny.
W tym samym czasie ojciec przestaje być kulą u nogi syna bo umiera, odchodzi, odpływa. Jest uwolniony. Obaj panowie się od siebie uwolnili. Obie płaszczyzny ze soba współgrały. Próćz znaczeń z pozoru oczywistych, stworzone zostają inne, metaforyczne pojęcia.
Trudny film. Niszowe kino. Nie dla wszystkich. Piękne dźwieki i zdjęcia. Również bardzo osobliwy film dla samego reżysera (polecam przeczytać z nim wywiad o tym filmie, link w innym temacie podałem).
Brawa dla producentów za swobode dla Dumały i wydanie filmu na dużym ekranie.
PS
Nie za bardzo zrozumiałem chyba prolog.