Skąd wziął się ten facet co brał haracz przy stawku? I kobieta
sprzedająca lekarstwo.
Ogółem film dobry. 7/10
Mnie osobiście ten koleś jako postać przy wodzie się spodobała. Dodał on klimatu swoją tajemniczością (właśnie za to skąd się wziął, skąd wiedział że koń należy do Carver'a). Taka trochę mistyczna postać.
Ta kobieta z lekarstwami na początku wydawała mi się fatamorganą Gideon'a, ale skoro obaj ją widzieli..
Końcówka IMO także nie najlepsza, myślałem że się tam obaj pozabijają i umrą koło siebie.
Ale ogólnie fajny, bardzo klimatyczny film.
Dałem 8/10
Fajnie, że zdradziłeś samiuśkie zakończenie...
używaj tego -> SPOILER , jeśli chcesz zdradzać cokolwiek z fabuły. Dla mnie 2 minuty z trailerem Avatara zdradziło sporą część fabuły (a nie ciężko było się domyślić).
Pozdrawiam
a czego się spodziewałeś wchodząc w wątek "Wszystko fajnie gdyby nie końcówka" ?
"Końcówka IMO także nie najlepsza, myślałem że się tam obaj pozabijają i umrą koło siebie."
Przeciez tak sie tez stalo: obaj umarli.
Wydaje mi się, że ,stary indianin symbolizował Boga, a kobieta na wozie Diabła. To oczywiście tylko moje domysły, oparte na wypowiadanych słowach i propozycjach, które składali.
Indianin nazywał się Charon, a kim był Charon to powszechnie wiadomo, jak nie, odsyłam do Wiki :)
Wiem kim jest Charon. ;) Niestety nie pamiętam, w jaki sposób przeoczyłem jego imię.
Końcówka jest kwintesencją filmu, szczególnie 'handel' z Madame Louise. Odnosząc się do wypowiedzi Auley, kobieta na wozie jeśli wierzyć ciekawostkom rzeczywiście symbolizowała diabła (zresztą wiele na to wskazuje), nurtuje mnie jednak postać mężczyzny przy źródle. Konkretnie słowa : Zapłać za wodę życia, albo zapłacisz za nią życiem. Jak Wy to rozumiecie? Gdyby nie oddał konia, indianin zabiłby Gideon'a? Czy może chodziło o to, że gdyby nie zapłacił koniem, nie dostałby wody i tym samym nie miał nic do zaoferowania Madame Louise (za wodę otrzymał nabój). Ergo: Gdyby jakimś cudem Carver go dogonił, ten pozostałby bez bronny- tym samym zapłacił za wodę życiem? Ech...trochę to zagmatwane, ale mam nadzieję że zrozumieliście o co mi chodzi...
Dobry film. Bohaterowie nie grzeszą sztuka konwersacji, tym samym ma się wątpliwości kto tu jest pozytywnym ,a kto negatywnym bohaterem. A końcówka jest jeszcze inna. Kontrowersyjna, Potwornie alegoryczna, dlatego jedni traktuja ja in plus, inni in minus. Na podobny zabieg odnośnie zakończenia (tez w 2006) postawił Tom Tykwer w Pachnidle i stworzył prawie arcydzieło. Tutaj o arcydziele nie może byc mowy, ale jest dobrze. Moja ocana 7,18
a mnie sie końcówka podobała - dzięki dodaniu tych dwu tajemniczych postaci, film zyskał na oryginalności
tak naprawde nie jest ważne skąd te postacie sie wzięły, wazne jest to co mówią
fajna, taka nietypowa, końcówka.
wolę to niż typowe hoolywódzkie zakończenie- gdyby doszło do strzelaniny, a któryś z nich zgiął (albo obaj) film wiele by stracił, stająć się kolejnym filmem o kolesiu żądnym zemsty ścigającym bezlitośnie ścigającego swego wroga
a tak... film nabiera sensu