PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=129854}

Kres długiego dnia

The Long Day's Dying
5,8 164
oceny
5,8 10 1 164
Kres długiego dnia
powrót do forum filmu Kres długiego dnia

Nie czytałem książki Alana White’a która posłużyła za ekranizację. Toteż mogę jedynie spekulować. Rzecz rozgrywa się w północnych Niemczech, najpewniej w kwietniu 1945 r. W ciągu jednego dnia. Trójka brytyjskich spadochroniarzy (jedyna możliwa opcja, że ze składu 6. Powietrznodesantowej) trzyma wysuniętą czujkę w opuszczonym niemieckim gospodarstwie czekając na powrót swego sierżanta, który cofnął się ku brytyjskim liniom po dalsze instrukcje.
Wypatrują Niemców. Zakładają na podejściach pułapki i marzą o zdobyciu trofeum pod postacią niemieckiego Lugera (pistolet P08 – czyli słynne Parabellum będące faktycznie przedmiotem pożądania alianckich żołnierzy co wiemy z licznych wspomnień i relacji). Panująca wokół senna atmosfera stagnacji zostaje przerwana gdy jednemu z Herbaciarzy wydaje się, iż widzi skradających się Niemców…

Mam mieszane odczucia po seansie, ale jeśli zdecydowałem się na skreślenie kilku słów w chwili gdy permanentnie nie mam na podobne głupoty czasu – to znaczy, iż film zrobił swoje, wywołał emocje, przemyślenia i chęć podzielenia się nimi.
To dziwny, bardzo oryginalny obraz ze sztuczkami których zastosowanie zadziałałoby i na wyobraźnię współczesnego widza (wrzucanie przez narratora przemyśleń bohaterów mierzących się wzrokiem, ciekawe obrazowanie przez tenże sam głos narratora wyuczonych u żołnierza instrukcji w chwili wykonywania przezeń związanych z nimi zadań itd.).
To mnie ujęło. Podobnie jak klimat i atmosfera, którą udało się niezaprzeczalnie w filmie wytworzyć. Swoje zrobiła też moja sympatia dla Dawida Hemmingsa, bardzo po prostu przeze mnie lubianego a w opowiadanej historii grającego główną rolę.
Podkupiły mnie również sprytne (względem potencjalnego widza zainteresowanego czymś więcej niż tylko kolejnym seansem kina wojennego) wstawki obrazujące zakładanie „bombowych pułapek" zaaranżowanych z granatów Mills z odciągniętą zawleczką czy wykorzystanie szeregu gadżetów w charakterze broni białej, co faktycznie przewija się w literaturze wspomnieniowej pozostawionej przez weteranów z brytyjskich (jak również polskich – np. naszej 1. Kompanii) jednostek.
Choć w filmie całkowicie brak batalistyki (w końcu całość pokazano z perspektywy wyłącznie pojedynczego, osamotnionego żołnierza) – aż nadto jej deficyt zastępują podchody, skradanie się, wypatrywanie i podchodzenia, z reguły dobrze sfilmowane i z umiejętnie wytworzonym napięciem.

Tyle plusów.
Z minusów przeszkadzały mi pacyfistyczne rojenia głównego bohatera będące wymogiem czasu w którym kręcono obraz ale nie odnotowane przeze mnie w jakichkolwiek znanych mi wspomnieniach brytyjskich weteranów walczący w Azji, Afryce czy w Europie.
Film zrobiono w czasie silnego zapotrzebowania środowiska na podobne, antywojenne obrazy, częściowo wygenerowanego przez armię sprytnych komunistycznych działaczy podkopujących od wewnątrz „świat kapitalistyczny” zaangażowany w Zimną Wojnę a częściowo jako protest przed eskalująca wojną w Wietnamie.
Warto przy tym zauważyć, że ci sami artyści patrzyli w inną stronę. Zachowawczo i programowo. Gdy Związek Radziecki równolegle łamał inne narody i ich chęć do samostanowienia. Że przypomnę choćby Praską Wiosnę, rozgrywającą się właśnie w tymże 1968 r.
Trochę jak z podziwianym przeze mnie Albertem Einsteinem.
Zdolnym nie tylko do wstawiennictwa i poręczeń na rzecz żydowskiego małżeństwa będącego radzieckimi szpiegami ale nawet stojącego na czele zakrojonych na szeroką akcję prób ich ocalenia – który w przypadku adekwatnego ratowania całej grupy żydowskich lekarzy kierowanych na zagładę przez ogarniętego manią prześladowczą Stalina (tzw. Spisek Lekarzy), nie tylko odmówił prostego apelu na ich rzecz do sowieckiego władcy ale wręcz zdystansował się do zaangażowania w jakąkolwiek akcję humanitarną.

„The Long Day's Dying” niesie z sobą zdecydowanie antywojenne przesłania w czym nawet w końcówce przestrzeliwuje (wg mnie), najpewniej aby wzmocnić na widzu piorunujące wrażenie.
Mnie natomiast rzeczona końcówka odrzuciła swą infantylnością, nachalnością, groteską i nieracjonalnością (weterani z jednostek specjalnych z dużym przebiegiem służby (bohater sam o sobie mówi na początku, iż na za sobą wielokrotne desanty, we Francji i Holandii) nigdy, podkreślam – NIGDY nie zachowaliby się jak żołnierze pokazani w końcówce filmu. To dla mnie obniżyło odbiór całości, niemniej doceniam oryginalny charakter całego obrazu. Wizję bijącą z zaaranżowanych scen i sprawne jej pokazanie.
Aktorzy grają dobrze. Nawet tacy którym przypisano marginalne role.
Zwrócił tu moją uwagę np. Alan Dobie w roli Helmuta, oficera fallschirmjäger, któremu udało się wykreować intrygującą postać i to w oszczędny sposób.

Film nie spodoba się każdemu.
Sympatyków kina wojennego może odrzucić swoim odrealnionym pacyfizmem, chwilami faktycznie groteskowym. Z kolei entuzjaści głębi i nietuzinkowego wyrazu najpewniej będą zachwyceni dopatrując się w fabule słusznej krytyki i ponadczasowego podejścia do koszaru jaki niesie ze sobą wojna.
Ja ze swą oceną siadam gdzieś pośrodku.
Doceniając to co zrobiono i przymykając oko na nieścisłości.
Np. Te z zakresu militariów.
Szansę, iż oficer niemieckich spadochroniarzy będzie używał w akcji pistoletu Astra 900, Astra 903 lub ich pochodnych, jak pokazano to w filmie uważam za graniczącą z absurdem. W całej niemieckiej armii podczas II.WW znajdowało się ich ok. trzech tysięcy + trochę opartych na nich wzorców z innych państw. Niemieckie siły zbrojne to nie chińskie, używające 30-40 tys. tych ostatnich.
Bardziej jednak raziły mnie ładownice do karabinów Mauser, którymi w filmie przepasani byli fallschirmjäger używający… peemów MP38-40 do których ładownic żadnych nie wychwyciłem. Było tez parę innych absurdów, możliwych jednak do zaakceptowania jak na film z końca lat 60-tych. Ujęło mnie za to obchodzenie się aktorów z peemami Sten (widać, że na planie instruował ich i najwyraźniej czuwał – brytyjski weteran lub specjalista od broni ewidentnie posługujący się tym typem broni) i brak związanych z nimi, charakterystycznych błędów, nagminnie popełnianych w kinie współczesnym, także polskim (np. bezsensowne trzymanie broni za magazynek co zwielokrotniałoby w praktyce ryzyku zacięcia).
Z broni na planie widać wzmiankowane już granaty obronne Mills, migawkowo – pojedynczy niemiecki granat trzonkowy Stielhandgranate 24 w finale filmu, pistolet Astra 900 – 903 z doczepioną kolbą, ewentualnie jego niemiecki pierwowzór Mausera C96 (Han Solo w „Gwiezdnych wojnach) używał jego radośnie przerobionej odmiany w opcji pistoletu laserowego.
Są oczywiście peemy Sten prawdopodobnie w wersji Mk II (dałbym głowę, iż w jednej scenie markowane przez peem Sterling, zasadniczo powojennego już w sumie rodowodu), niemieckie peemy MP40.
Mamy też wisienkę na torcie – brytyjski nóż szturmowy Fairbairna. W filmie zaskakująco niedoszacowany pod względem skuteczności (pokazany cios w krtań wyłączyłby z gry na trwałe wołu a co dopiero człowieka), co jednak zrobiono z rozmysłem – na potrzeby scenariusza. Opracowany w oparciu o przedwojenny pierwowzór pomysłu brytyjskiego szefa policji w brytyjskiej dzielnicy Szanghaju. Będącego samym w sobie kandydatem zasługującym na emocjonującą opowieść filmową.

Reasumując.
Zgadzam się zasadniczo z bardzo krytyczną oceną jaką wystawiła w 1968 r. filmowi, wykazująca szósty zmysł do tego typu produkcji, niezastąpiona Renata Adler (jako filmowy krytyk – ówczesny, opiniotwórczy pan życia i śmierci grasujący w ramach „The New York Timesa”).
Niemniej dusza historyka wojskowości doceniła szereg starań zobrazowanych w filmie. Jak również klimat ogólny produkcji, ignorując momentami groteskowe przesłanie (z którym nie zetknąłem się choćby w jednej relacji brytyjskiego weterana). Przesłanie do którego podszedłem ze zrozumieniem i wyrozumiałością pamiętając, iż na przełomie lat 60/70 po prostu takie było w kinie wojennym (de facto pacyfistycznym) – oczekiwanie środowisk filmowych.

Mam nadzieję, że kogokolwiek to zainteresuje przepraszając finalnie za przydługie wywody.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones