Tajskie legendy, jaskiniowcy i znikające kobiety na tle biennale sztuki w tytułowej miejscowości. "Krabi, 2562", wspólne przedsięwzięcie Bena Riversa i Anochy Suwichakornpong, jest niepozbawioną ironii wędrówką między światem rzeczywistym i duchowym, po wybrzeżu Tajlandii z jego spektakularną przyrodą i miejscowymi legendami. Jest buddyjski rok 2562 (wg kalendarza gregoriańskiego 2019), gdy do Krabi przyjeżdża tajemnicza kobieta podająca się raz za badaczkę rynku, raz za poszukiwaczkę filmowych lokacji. Wynajmuje lokalną przewodniczkę, by oprowadziła ją po atrakcjach turystycznych. Zbacza z trasy, by zrobić wycieczkę sentymentalną – odwiedzić zamknięte kino, w którym podobno poznali się jej rodzice. Tymczasem grający w reklamie napoju aktor odkrywa w okolicznych lasach prehistorycznego jaskiniowca. To wszystko jest przedstawione spokojnie i niedramatycznie, jakby nie działo się nic niezwykłego. Czy duchy nie są częścią natury? Humor jest w "Krabi, 2562" subtelny, a mistycyzm lekki jak mgiełka. Hybrydowa struktura filmu łączy fikcję i nagrania terenowe w płynne doświadczenie.