Zadziwiające jak wielu osobom podoba się ten gniot tylko dlatego, że ma "prawdy uniwersalne" i jest tak "bajecznie nakręcony z klasą". Poetycka opowieść o miłości dwójki dzieci, które do takiego uczucia nie są zdolne. Zrozumiałbym może, gdyby to nie były takie naiwne podlotki, ale nimi właśnie są. Sam film nie wie za bardzo czy chce być lekką komedią, czy może czymś więcej. W rezultacie jest niczym. Jak patrzę na stwierdzenia, ze to "metaforyczne i głębokie" dzieło, to śmiać mi się chce. Historia jest płytka i nonsensowna. Wątek miłości naiwny, komedia kiepska, akcja nieudolna, a bohaterowie nierealni. Niby nie ma w tym filmie nic złego, ale z pewnością nie ma także nic dobrego. Nie bądźcie naiwni, nie dajcie się omamić "poetyckim" przesłankom - to słaby film o niczym. W konwencji tkwi jego siła podobno, że taki oderwany od rzeczywistości. W takim znaczeniu jednak każde psie gówno konwencję głębszą z przesłaniem życiowym mieć będzie metaforycznym sensem. Oceniłbym ten film na 3, albo 4, ale szkoda mi czasu. Dość już go zmarnowałem tylko na oglądanie tej beznadziejności.
Jest sporo prawdy w tym co piszesz, choć moim zdaniem za bardzo popłynąłeś. Niektórzy zapominają po prostu, że gówno owinięte w papierek, dalej jest tylko gównem - niestety zawsze znajdzie się ktoś, kto pomyśli, że to cukierek. Wystarczy nadać filmowi odpowiednią konwencję, ułożyć prostą, ale chwytającą za co wrażliwsze serce historyjkę, plus przysłodzić zakończenie i już mamy tłumy zachwyconych kinomanów, błędnie przekonanych o tym, że właśnie obejrzeli kawał dobrego kina.