Ten film ma swój tytuł ale nie należy na niego patrzeć przez pryzmat fajnej jedynki i american-shit-dwójki, to osobna treść po prostu wpisana w już wylansowany kanon, co by pewnie łatwiej widzowi było się odnaleźć i zrozumieć o co loto.
Film jest efekciarki, śmieszny, ma swoje wzloty i upadki, owszem, ale patrząc na niego jak na indywidualną produkcję to musisz zauważyć głębię: gość obiecuje coś żonie, syn po latach chce właśnie tego, tata próbuje zakończyć wojnę gierkami by syn nie miał okazji zginąć, syn ginie, tata próbuje naprawić świat.
Sama scena niepotrzebnej śmierci syna jest co najmniej MOCNA.
Tyle o fabule, pacz na magię ustawki 6x6 na polu niczyim, niemcy vs. bryci. Przecież to piękna scena.

Całość jest całkiem spoko ale mając na uwadze te smaczki, które zobaczą tylko Widzowie znający pojęcia jak "praca kamery", ciągłe ujęcie", "muzyka pod kolor kadru" czy "pacz qrna teraz" to jest to solidny stek złociście wysmażony.

Mogło być lepiej ale i tak reżyser przeszedł sam siebie.