W tej nowej wersji hitu sprzed lat nie ma ułamka magii oryginału. Sceny walki są zrobione efekciarsko, są przyspieszone. W oryginale mistrz był sympatyczny, odważny a tutaj jest woźny który nie potrafi poradzić sobie z życiem. Najgorszy jest tytuł: karate kid. Przecież ten dzieciak uczył się kung fu, ale okej, wiadomo jest że widownia w kinie byłaby mniejsza z tytułem kung fu kid, bo ten film to nic innego jak skok na kase.