Czy tylko ja odniosłem wrażenie, że nie tylko osoby z ekipy "Kapitana" (Freytag i Kipinski) podejrzewali, że Herold jest podrabiańcem? Wydaje mi się, że co najmniej dwóch oficerów z obozu - ten który "nigdy nie zapomina twarzy" (chyba Junker) i główny komendant (chyba Schutte), mający największe ciśnienie na zrobienie czystki z dezerterami - domyślali się, że bohater tylko się podszywa pod Kapitana, ale nie zdemaskowali go, bo na rękę im było, żeby ktoś wziął na siebie odpowiedzialność i dokonał tego, czego oni nie mieli odwagi zrobić (masakry więźniów)?
Dokładnie, też miałam takie wrażenie. Myślałam, że gdzieś przy końcówce filmu to wyjdzie. A sam film - genialny.
Szwaby to ordnung muß sein i dlatego tak się słuchali tego gościa. Nie było nikogo w ich bandzie o takiej determinacji. Nawet jeśli podejrzewali, że to zwykły klaun to podejrzenia zostały zastąpione przez wykonywanie rozkazów, służalczość... jest to cecha tego narodu tzn. jeśli w prawie mieli by zapisane strzelać do własnych ojców i matek to by to robili bez pytania "ucieczka od wolności"