Film WARTO obejrzeć choćby dlatego, że UŚWIADAMIA, jak bardzo nieświadomi byli ludzie....tego co ich czeka co w pewnym sensie zmusza do refleksji utwierdzając nas w przekonaniu, że życie mamy tylko jedno i warto się nim cieszyć. I nawet nie o to chodzi, że jutro może wybuchnąć III Wojna Światowa, ale życie jest nieoczekiwane. Cieszmy się tym co jest nam dane tu i teraz. Wykorzystujmy nasze życie i doceniajmy, że nie żyjemy w czasach w których żyli bohaterowie tego filmu.
Jest takie zdjęcie z 1937 lub 1938 roku przedstawiające moją prababcię Lucynę ( rocznik 1917 ) siedzącą w jakiejś restauracji / kawiarni przy stole wraz ze swoimi szkolnymi koleżankami. Wszystkie są roześmiane, mają rumieńce na twarzy, radość w oczach. Przed nimi na stole stoją kieliszki, butelka czegoś mocnego, jakieś zagryzki. Zapewne rozmawiają o tym co słychać, jakie każda z nich ma plany na najbliższą przyszłość, być może także o swoich adoratorach. Moja prababcia kończyła właśnie szkołę średnią, w planach miała pójście na medycynę, a całość sielanki uzupełniał związek z przystojnym jegomościem w którym Lucyna była bardzo zakochana. Tak jak kilku bohaterów filmu pochodziła z dobrego i bogatego domu. Jej ojciec, a mój prapradziadek był kapitanem, miał swój statek, którym woził po Wiśle różnego rodzaju towary.Jej rodzinie żyło się bardzo dobrze, mimo, że kilka lat wcześniej w wyniku kryzysu ekonomicznego stracili sporo pieniędzy. Wybuch II Wojny Światowej pokrzyżował wszystkie plany mojej prababci, a jej życie zmieniło się nieoczekiwanie. W tamtych czasach mało kto wierzył, że Hitler zaatakuje Polskę. Niestety 1 września radio trąbiło, że Westerplatte zostało zaatakowane. Wybuchła wojna ku zdziwieniu wszystkim również jej, a przecież kilka dni wcześniej w piękne sierpniowe wieczory mogła snuć o tym co będzie robić z ukochanym w najbliższym czasie. Gdzie będą mieszkać jak wezmą ślub, ile będą mieli dzieci po tym jak skończy medycynę. Niestety, wojna wszystko zaprzepaściła. Ukochany poszedł na Wojnę z której już nigdy nie wrócił ( zmarł w pierwszych miesiącach na froncie ). Jej zakochane serce musiało przeżywać spory ból, bo dopiero żegnała się z ukochanym, a jego już nie ma. Ojciec Lucyny jako kapitan został wcielony do Wojska na statek, a jej matka została sama z 5tką dzieci. Lucyna jako najstarsza musiała szybko pójść do pracy ponieważ każdy podczas Wojny musiał mieć jakieś zajęcie, czego wymagali Niemcy. O ile w pierwszych miesiącach żyło im się jeszcze dobrze ponieważ mieli różne kosztowności, a także były wspomagane przez ojca, o tyle w kolejnym roku było coraz gorzej. Matka Lucyny powiedziała, że jako najstarsza z córek powinna znaleźć sobie szybko jakiegoś męża, a najlepiej gdyby to był chłop ze wsi mający kawałek ziemi co zagwarantuje jej rodzinie wyżywienie. W 1940 r Lucyna wyszła za mąż za 12 lat starszego Witolda mającego bardzo duży areał. Jej życie zmieniło się o 180 stopni. Na zdjęciach z lat 30tych była ubrana w najdroższe futra - ona uśmiechnięta, dobrze odziana, idąca ulicami miasta z koleżankami. Zdjęcia z 1940-1942 przedstawiają diametralnie inną kobietę. Lucyna odziana w zwykłe wiejskie ubranie z chustą na głowie i grabiami w ręku uprawiająca ziemię. Na twarzy smutek, jakby niedowierzanie, że życie spłatało jej takiego figla. Teraz była żoną mężczyzny, którego nie kochała, a w dodatku za chwilę miała spodziewać się dziecka ( jak się później okazało bliźniaków ). Ona inteligentna kobieta z dobrego domu, on prosty chłop ze wsi, a w dodatku dużo starszy. Staram sobie czasem wyobrazić co musiała czuć kiedy jej życie tak bardzo się zmieniało i zmuszało do rzeczy, których nie chciała. Lucyna, jej mąż i dzieci ( w sumie już trójka ) przeżyli wojnę dzięki temu, że mój pradziadek nie tylko miał spory kawał ziemi, ale również sklep w którym handlował z Niemcami ( sprzedawał im papierosy ). Niestety jedna z sióstr Lucyny podczas wojny została zesłana do obozu w Niemczech po tym jak doniosła na nią jedna z sąsiadek jako, że ów siostra nie ma pracy i matka ukrywa ją w domu. Pozostałe siostry miały jakieś zajęcie i ocaliły swoje życie. Wojnę przeżyła również matka Lucyny chociaż doznała jakichś ciężkich obrażeń w wyniku uderzenia końcówką karabinu przez Niemca. Jej mąż, a ojciec Lucyny nie miał już takiego szczęścia jak pozostała część rodziny, gdyż zginął w ostatnim dniu Wojny broniąc zaciekle swojego statku. Siostra Lucyny zesłana do obozu również przeżyła wojnę chociaż Niemcy robili na niej okrutne eksperymenty w efekcie, których nie mogła mieć później dzieci. Po wojnie Lucyna dalej mieszkała w tym samym domku co podczas wojny. Nie poszła już na studia tylko zajęła się wychowaniem swoich dzieci. Jest sporo zdjęć na których siedzi w latach 60tys na swojej drewnianej ławeczce i pali papieroska, niedaleko niej pasą się kozy, a ona jakby zamyślona, nieobecna być może wspominała swojego ukochanego i rozważała o tym jakby jej życie mogło wyglądać, gdyby nie wybuch wojny.
PS: Sam film oceniłem na 6,5. Aktorzy zagrali przekonująco, zaskoczył mnie nawet Wesołowski, ale sama realizacja filmu wygląda jak zwyczajna niskobudżetowa telewizyjna produkcja. Szkoda, bo historia miała spory potencjał. Szczególnie jedna z ostatnich scen na plaży robi wrażenie ( chodzi mi bardziej o emocje tej sceny niż jej wizualność ).
Bardzo ciekawa historia. Ja również często rozmyślam o życiu mojej babci w czasie II wojny, kiedy jej męża wysłano na roboty do Niemiec, a ona musiała jakoś ochronić i wyżywić 4 małych dzieci. Miała dużo szczęścia, bo pomimo biedy i ciężkiego pobicia przez Niemców, wszyscy przeżyli tą straszną wojnę.
Niezwykła i smutna historia zarazem. Popłakałam se jak bóbr. Często zastanawiam się co czuli i myśleli ludzie w tamtych czasach. Ile wycierpieli za naszą wolność. Smutno mi bo dziś mało kto to docenia.