PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=858091}

Judasz i Czarny Mesjasz

Judas and the Black Messiah
6,5 7 664
oceny
6,5 10 1 7664
6,6 26
ocen krytyków
Judasz i Czarny Mesjasz
powrót do forum filmu Judasz i Czarny Mesjasz

Facet zginął niepotrzebnie - fakt. Ale robienie po latach "bohaterów" z CP, licząc na to, że świadkowie odchodzą, potwierdza zidiocenie establishmentu Zachodu. Goście chcieli kosić równo, nie wahali się używać przemocy, sami nazywali się rewolucjonistami, marksistami. A teraz mamy po nich płakać.

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Przepraszam, czytanie anglojęzycznych książek w Polsce nie jest jakąś powszechną normą w dzisiejszych czasach, kiedy są łatwo dostępne i wszyscy znamy angielski, a co dopiero 40 lat temu... Zgłębianie takiej literatury w takich czasach musi się wiązać z ciekawą historia...
Że niby prosiłem o numery stron? Nie przypominam sobie, chyba pomyliłeś dyskusje. Mi wystarczyłby autor, bo książkę może napisać byle Ziutek spod Pcimia. Przykro mi, ale jedna książka uznanego historyka jest warta więcej, niż dziesięć książek Ziutków, o których wiedzy nic nie wiadomo.
Dlaczego uważasz, że z tego filmu wynika, że Czarne Pantery nikogo by nie skrzywdziły? Może niekoniecznie staruszkę, jak to podałeś w przykładzie... ale tak poza tym nie wiem jak można takie wnioski wyciągnąć z tego filmu. Czy mógłbyś to wyjaśnić na przykładzie konkretnej sceny? Wystarczy opis mniej więcej, nie musisz podawać dokładnej sekundy.
Pozdrawiam. Miłego wieczoru!

Luklaser

A oglądałeś film? Już pierwsze parę minut to reklama BP - darmowe posiłki, karetka itd.
A skąd wiesz, że "historyk jest uznany"? Czy nie potrzebne ci porównanie, ileś tam przeczytanych innych książek, by oddzielić "ziutków" od "autorytetów"? Czy też wierzysz na słowo, gdy mówią ci macherzy od przekazu, że ten jest gut? Pamiętasz, jak było z książką "SB a Lech Wałęsa"? Jak wieszano psy na autorach?
I uwierz mi, w "tamtych czasach" czytało się tym uważniej rzeczy, które trafiały do naszych rąk.

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Jeżeli uważasz, że Freda Hamptona powinno pokazywać się tylko źle i nie powinno się pokazywać, że organizował darmowe posiłki (co jest prawdą), tylko dlatego, że nie pasuje to do propagandy, za którą akurat Ty się opowiadasz, to jednak nie chodzi o propagandę w filmie, tylko w komentarzach. Przecież mówiłeś coś o "lewackich kłamstewkach", a odnosisz się do sceny, która pokazuje historyczne fakty. Chyba nie powiesz, że ten film jest propagandowy, bo pokazuje fakty niewygodne dla innej propagandy?
I tym bardziej chodzi jednak o forsowanie propagandy gdzie tylko się da w Internecie, a nie o film, skoro wciągasz Wałęsę do tej dyskusji, prawdopodobnie z nadzieją na zmianę tematu na taki, w którym czujesz się pewniej. Bo abstrahując od tego jak to było z Wałęsą - kto pytał i co to ma do filmu "Judas and the Black Messiah"? Nie zamierzam się w to angażować, sorry.
A co do książek to żeby oddzielić ziutków od autorytetów muszę najpierw znać ich nazwiska. Cały czas przecież to powtarzam - trzeba wiedzieć czyje książki się czyta, żeby móc zweryfikować wiarygodność autora. Teraz mamy nawet więcej środków ku temu, niż 40 kat temu. Ja też mogę mówić, że 40 lat czytałem dużo książek na jakiś temat i w sumie nie pamiętam kogo, ale samą deklaracją zapewniam, że o temacie wiem już wszystko. Już pomijając to, że wiąże się to dodatkowo z takimi błędami poznawczymi jak to, że niemiałbym świeżej pamięci o tej literaturze, mógłbym plątać fakty, i dawałbym do zrozumienia, że nie miałem styczności z nowszą literaturą, bardziej zdystansowaną od tamtych czasów i osobistego emocjonalnego podejścia autora oraz uwzględniającą szerszy kontekst historyczny. I jak już mówiłem brak jakichkolwiek informacji o tych książkach nie dodaje wiarygodności. Serio, już nawet źródło pochodzenia tej anglojęzycznej literatury o Fredzie Hamptonie w Polsce Ludowej trochę by pomogło - czy to szwagier przywiózł z Biblioteki Kongresowej USA jak wracał z wesela kuzynki, czy akurat w Peweksie dziwnym trafem znalazła się broszurka FBI o Czarnych Panterach.

Luklaser

Nie propaganda, powiadasz? Jest taka scena, w której Hampton rozmawia z matką członka BP, który w dopiero co zakończonej scenie dobija rannego policjanta strzałem w twarz. Jak go "wspominają"? Że fakt, zrobił to, ale zrobił też wiele innych (w domyśle dobrych) rzeczy. Taaak, dobry chłopak był. No szkoda gościa...
W całym filmie - poza jednym wyjątkiem! - nie ma "dobrego" białego. Biali knują, serwują rasistowskie teksty, no i dręczą Czarnych.
Murzyńskie gangi przedstawiane są jako niemal organizacje obywatelskie dbające o swoją okolicę, choć trzeba ich do tej roli początkowo przekonać.
"Darmowe posiłki" itp - a skąd niepracujący działacze BP brali na to środki? Nie zastanawiało cię to? I ile sierot "naprodukowali" strzelając na lewo i prawo, handlując bronią lub dragami?
Tak - tak wygląda propaganda.
I na koniec - bardzo cię dręczy, widzę, temat moich lektur. Mając naście lat bardzo rajcowałem się wszelakimi organizacjami typu RAF, BP czy całą Nową Lewicą w Ameryce. Jeśli sądzisz, że nie można było dotrzeć do lektury na ten temat w latach 80-tych, przykro mi - wszystko zatem przed tobą. Ale ciekawi mnie, jakich lektur potrzebujesz ty, by przekonać się, że BP były organizacją terrorystyczną, marksistowską, często powołującą się wprost do maoizmu, skorą do przemocy i rasizmu wobec białych? I dlaczego nawet społeczność Czarnych odwróciła się od tej nieciekawej organizacji?
Pozostawiam cię z tymi przemyśleniami.
Ahoj!

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Odwracasz kota ogonem i uciekasz od własnych początkowych twierdzeń. Przepraszam, że tak zaczynam wypowiedź, ale musimy wrócić na właściwe tory.

Po raz kolejny - zarzuciłeś temu filmowi "lewicowe kłamstewka" i nadal nie podałeś żadnego przykładu nieprawdy w filmie. Czy mam rozumieć, że wycofujesz się z tego zarzutu?

Po drugie nie próbuj przenieść dyskusji na ocenę moralną Czarnych Panter. To bardzo fajny ciekawy temat, ale wolę się skupić na jednym temacie naraz. Twierdzisz, że w filmie są kłamstwa, że jest propagandowy i że ma na celu pokazać, że biali są źli. Spróbuj najpierw to wszystko udowodnić.

Tak, jest scena, w której członek Czarnych Panter dobija policjanta strzałem w głowę. Chyba po tym wszystkim powinieneś się cieszyć, że pokazują i takie rzeczy? Ale nadal uważasz, że to propaganda, bo widzowi nie jest podane na tacy, że to było nie w porządku? Nie wystarczy Ci to jak ta scena została nakręcona? Bo na pewno nie tak, że po zabiciu tego policjanta chce się wstać i klaskać. Przepraszam, ale chyba naprawdę za bardzo byłeś nastawiony na doszukiwanie się propagandy. Oczywiście, że Hampton wspominał go dobrze, rozmawiając z matką chłopaka - a jak miał rozmawiać z jego matką? Spłycasz bardzo mocną scenę. To jest część większego obrazu, w którym tak naprawdę nie policjanci są źli, tylko system, reprezentowany w filmie przez Hoovera - jedyną postać jednoznacznie złą. Najlepiej znany nam policjant Roy Mitchell okazuje nawet wątpliwości w rozmowie z przełożonymi, ale w ostatecznym konflikcie wewnętrznym stawia poczucie obowiązku nad własne poczucie sprawiedliwości - to jest ukazane jako przyczyna problemu. Policjanci są używani jako pionki systemu, a Czarne Pantery robią wszystko, aby nie stać się łatwą zwierzyną łowną i w efekcie mamy bezsensowny konflikt, w którym zwykli ludzie - ani jednoznacznie dobrzy, ani jednoznacznie źli - giną po obu stronach.
Dlaczego ja nie miałem problemu ze zrozumieniem tego w taki sposób, a Ty tak? Bo nie zostało to powiedziane wprost, tylko językiem filmowym? Proszę, przynajmniej spróbuj spojrzeć na to w ten sposób. Jestem pewien, że wielu amerykańskich widzów tak to odbiera.

Nie rozumiem dlaczego niektórzy Polacy (bo w sumie nie wiem czy czytałem kiedyś taką krytykę po angielsku) muszą w takich filmach dostać przynajmniej jedną postać białego, aby mieć pewność, że tezą filmu nie jest "czarni dobrzy, biali źli". To jakiś niedorzeczny kompleks. Zresztą w XXI wieku już chyba nawet nie powinniśmy oczekiwać jasnego podziału na dobro i zło w filmach. Film tak naprawdę nie opowiada o białych i czarnych, tylko o Czanych Panterach i policji. Chyba inteligentny widz nie potrzebuje przełamania czwartej ściany i powiedzenia "ej, ale jakby co, nie mówimy, że wszyscy biali są źli". Zresztą ze scenariusza nie wynika nic podobnego. A co jakiś czas widzimy drobne podpowiedzi, że świat jest nieco bardziej skomplikowany. Na przykład... Nasz główny bohater jest zdrajcą w szeregach Czarnych Panter. Jego mentor miewa wątpliwości co do decyzji swoich przełożonych. Widzimy jednego czarnego, który wychodzi w trakcie przemowy Hamptona, bo prawdopodobnie jest dla niego zbyt radykalna. Mamy tę scenę z dobiciem policjanta, którą totalnie spłyciłeś. Wreszcie mamy całą wielką organizację białych ludzi pod flagą Konfederacji, którzy godzą się na współpracę z Czarnymi Panterami - jak mogłeś przegapić ten ogromny tłum "dobrych" białych (jeśli już musisz komuś przypiąć taką łatkę)?

Kasa na darmowe posiłki mogła się brać i z pracy - kto powiedział, że nikt wśród Czarnych Panter nie pracuje? Broń jest w USA legalna, a w niektórych stanach kiedyś nawet takie chodzenie z wyciągniętą strzelbą przez miasto było legalne. Jak na ironię zwolennicy powszechnego dostępu nie mieli nic przeciwko temu do czasu, kiedy czarni zaczęli to robić. Wtedy powstały nowe ustawy. A dragi dzisiaj w niektórych stanach nie są już nawet nielegalne. Ile sierot jest przez to produkowanych na co dzień? Wiem, że z perspektywy Polaka broń i narkotyki są z założenia symbolem zła i to może być słuszny zarzut, że sytuacja w USA mogła zostać lepiej zarysowana w filmie dla widzów zza oceanu.

Zabawne, że uważasz po tym filmie, że trzeba kogokolwiek przekonywać, że Czarne Pantery były organizacją marksistowską. Ta "zakłamana propaganda" jak to ją nazywasz, mówi przecież o tym wprost - Hampton daje wykład, w którym padają słowa "marksizm", a nawet "Che Guevara". Wszyscy mówią do siebie "towarzyszu". To wszystko wraz z obrazem uzbrojonych ludzi tak przytłacza głównego bohatera przy pierwszym poznaniu. Ale z czasem poznajemy te środowisko lepiej poprzez czyny, a także zostaje nam zarysowany system w taki sposób, że konkludujemy dlaczego część społeczeństwa mogła zechcieć się uzbroić i zaadaptować symbolikę kontrowersyjnych ideologii. Tak się postarali twórcy, aby pokazać, że świat nie jest czarno-biały, a ty mimo wszystko tak to odbierasz. Zaczynam myśleć, że jednak bardziej przeszkadza Ci nie ukazanie świata jako czarno-białego.

Jeśli chodzi o Twoje lektury to widzę, że niczego się o nich nie dowiem. Trudno, niech tak będzie, ale może nie powinieneś tak chwalić się przeczytanymi książkami, jeśli nie potrafisz niczego o nich powiedzieć. Sama deklaracja bycia oczytanym nie czyni z nikogo autorytetu. A przecież sam wyraziłeś obawę, że młode pokolenie można łatwo przekonać do wszystkiego. Nie wiem czy z Twojej perspektywy ja się do takiego pokolenia zaliczam, ale powinieneś się cieszyć, że zachowuję sceptycyzm i wymagam, aby ktoś mi swoją wiedzę udowodnił, a nie tylko o niej zapewnił.

Luklaser

Mógłbym prosić o krótkie résumé? Odnoszenie się do tak obszernej wypowiedzi przerasta moje możliwości czasowe i nie jest to żadne unikanie odpowiedzi. Szanujmy swój czas.
Pozdrawiam.

Luklaser

Spytam tylko - czy widziałeś podobny film z "kontrowersyjną" (sic) ideologią i nie biało-czarnym obrazem świata o walczącym z systemem naziście? Tam też ów młody gniewny chcący walczyć z niesprawiedliwością świata wspominany jest tak jak Hampton tutaj? Podaj tytuł, ok?

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Nie wiem co miał udowodnić ten komentarz. To jak napisać "Mamy tyle filmów o Polakach walczących z Niemcami, a nie ma żadnego o Niemcach walczących z Polakami, więc tych drugich też nie powinno być". Starałem się napisać tak krótko jak się tylko da, ale niestety takie spłycenie treści filmu wymagało jakiegoś omówienia, interpretacji i podparcia tezy przykładami. No ale pomyślałem, trudno, zrobisz z tym co chcesz.

Proszę bardzo, podsumowanie każdego akapitu po kolei:
1. Nie odwracaj kota ogonem proszę.
2. Nadal nie podałeś przykładu lewicowego kłamstwa w filmie.
3. Spłycasz scenę zabicia policjanta. Pomimo nakręcenia jej w taki sposób, aby widz był zaniepokojony widokiem, Ty najwyraźniej nie potrafisz zrozumieć przekazu bez powiedzenia w filmie wprost słowami "to było złe", "to jest smutne", "to było śmieszne" i tym podobnych.
4. Nie rozumiem kompleksów Polaków, którzy w filmie o dyskryminacji rasowej myślą, że oglądają film o tym, że biali są źli. Poza tym, jeśli znalazłeś tam tylko jedną białą osobę, która była po stronie Panter to musiałeś przespać kawałek filmu.
5. To prawda, że Polak ma trochę inną perspektywę, niż Amerykanin i narkotyki oraz broń automatycznie kojarzą mu się z największym złem na świecie, ale to jednak inna kultura. Ale to, że Pantery nie pracowały to już sobie dopisałeś sam.
6. Jeśli uważasz, że w filmie pominięto odniesienia do marksizmu to przespałeś kolejny kawałek filmu.
7. Jeśli nie umiesz powiedzieć nic o książkach, które przeczytałeś to może lepiej po prostu nie chwal się tak bardzo, że jesteś oczytany, bo to trochę za mało.

Luklaser

Ad. 1 - twój kot, twój problem ;-)
Ad. 2 - + Ad 3. Ok, scena z matką. Prześledźmy całą sekwencję. Hampton w więzieniu (za jakąś bzdurę niezwiązaną z gł. działalnością - a Al Capone siedział za podatki!), w tle list Hamptona do ziomali z dzielni: bądźcie ostrożni, bo "policja szaleje". Na to scena, gdy Murzyn doskakuje do policjantów, wyciąga broń. Strzelanina - Murzyn ranny w szpitalu. Wstrętna policja nie chce wpuścić kolegi z książkami (sic) - przypomnę, że ta niesprawiedliwość dotyka osobę zatrzymaną oskarżoną pewnie o usiłowanie zabójstwa - słowem faszyzm w czystej postaci (ze strony policji, rzecz jasna). Później informacja - towarzysz ze szpitala zmarł - jasne jak słońce, że ZABILI! (w tle niejasna już scena z jakimiś sanitariuszami-policjantami, cholera ich wie, a widz ma nabrać przekonania, że sprawa nieczysta). Odwiedzający postanawia działać. Odwiedza znajomego, który był sprzątaczem w szpitalu, ten już pewnie, jak to sprzątacz, wie wszystko. Niestety, nie chce współpracować i widzi, że Odwiedzający ma broń. Dzwoni na policję (z bodaj przyczepy pod mostem, taka była wtedy telefonizacja w USA). Nasz Odwiedzający miast broń schować, wyrzucić (ciemna noc, zadupie) wdaje się strzelaninę z policją. Wówczas to rani policjanta, a potem dobija go z zimną krwią. I teraz, abstrahując już od realizmu całej tej historii, scena z matką. Zatem pytam - po co ona (mama nie występuje wcześniej jako postać), czemu ma służyć ta klamra? To: "zrobił wiele innych rzeczy"? Film powstał w dzisiejszych czasach. Wyprodukowany, wyreżyserowany i napisany przez Czarnych. Jak odbierasz przekaz zawarty w sekwencji, którą opisałem. Co ważniejsze - co odbiera Czarny widz Ameryce?
Pytasz o kłamstwa? To fabuła, zatem co, mam napisać, że szef FBI (prawdziwy pożeracz Czarnych serc!) nie powiedział tego czy tamtego? Że scena w więzieniu z poranionym osadzonym jest "niesprawdzalna"? Że z działalności BP widzimy tylko dokarmianie i przemowy, a jak już dzieje się coś więcej, to tak jakoś samo się dzieje i poza organizacją.
Film ociepla wizerunek organizacji terrorystycznej, a to głupota.
Podkreślanie marksistowskiego charakteru organizacji, jak podejrzewam, w zamyśle autorów nie było "zarzutem". Wręcz przeciwnie, bo przecie "power to the people", czarnego "people", oczywiście. Po takim filmie skojarzenie marksizmu z morzem krwi, milionami trupów, gwałtów, brakiem podstawowych wolności, upadkiem cywilizacyjnym będzie jeszcze trudniejsze dla "młodych gniewnych". Strzelanie do "świń"? A to coś złego? Szkoda że nie było sceny z matką zabitego policjanta, co nie? Ale to pewnie rasistka była, dobrze jej tak!
Film niemal pokazuje, że świat jest czarno-biały. Zła jest tylko jedna strona; niektóre postaci wręcz demoniczne (biały pastor to tylko listek figowy, pojawia się i znika). Nawołujący do mordów to wedle tytułu filmu Mesjasz (sic). Z jednej strony dobro, czyste intencje, sprawiedliwość społeczna (cokolwiek to znaczy) - z drugiej opresja, tajemnicze zabójstwa, knowania, no i rasizm. Wybór prosty! Następnym razem, bracie/siostro (bo towarzyszu wyszło z mody) nie wahaj się. Racja jest po twojej, Czarnej stronie, cokolwiek by się działo (przypadek z Makhią Bryant [?]) Nie sądzisz, że tak film ten odbierają czarni w Ameryce? Bo ja mam takie obawy.
Żadnej informacji, że nie tędy droga, że to był błąd, że często czyste intencje zbaczają na manowce, że świat nie jest właśnie czarno-biały. Żadnej informacji, że w demokratycznym kraju może jednak inaczej rozwiązuje się problemy.

Ad. 5 Hmm, skoro Pantery pracowały, to dlaczego pracować nie mogli rodzice tych dzieci? Mam wrażenie, że to do dziś jest spory problem czarnej społeczności. Osobiście stawiam na "podatek rewolucyjny", którym, nie tylko zresztą BP, obkładano okolicznych sklepikarzy. Mao też dbał o wieśniaków, gdy był w potrzebie, potem mu przeszło. Pewnie całe te zarzuty o handel narkotykami, handel bronią, czerpanie korzyści z prostytucji, to takie tam gadanie. Z pewnością Chicago było wyjątkiem, gdzie nawet gangi murzyńskie dbały o lokalną społeczność, a pieniądze wygrywali w jakimś amerykańskim lotto. Albo też ci akurat ciężko pracowali.
Ad 7. Ile książek rocznie czytasz? Ile tego wyjdzie po latach, powiedzmy 40? Mam wrażenie, że teraz ty wywracasz kota ogonem - "opowiedzieć", co przeczytałem, potrafię, ale ty chcesz tytuł i autora, jakbym wyskoczył z tezą, że Księżyc jest z edamskiego sera. Plus jeszcze przekonanie, że za PRL mieliśmy drewniane lizaki itd.

Ufff. Miłego dnia!

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Oj, drogi rozmówco, chyba musisz nie tylko obejrzeć jeszcze raz film, tym razem bez odgórnie złego nastawienia, ale też jeszcze raz poczytać o całym okresie historycznym, bo w obu przypadkach mylisz fakty. I właśnie dlatego nie należy powoływać się na wiedzę z książek, o których niczego już się nie pamięta. No to czas na sprostowania...

Tak, Fred Hampton został aresztowany za kradzież lodów. To jest fakt historyczny. Został skazany na niedorzecznie długi pobyt w więzieniu i ostatecznie został zwolniony po apelacji, bo nie było dowodów. Tak działał amerykański system wtedy. Nie rozumiem czemu postanowiłeś podzielić się przy okazji ciekawostką o Caponie, wydaje się z niczym nie związana, ale dzięki, chociaż to już wiedziałem.

Nie, żaden murzyn nie doskakuje do policjantów i nie wyciąga broni. Koleś podchodzi do policjantów zatrzymujących parę ludzi w sklepie, bo to właśnie sklep tego kolesia, a nie wiem czy słyszałeś, ale w USA policja nie może kręcić się po Twoim terenie bez nakazu sądowego. I to policjant pierwszy wyciąga broń bez ostrzeżenia i strzela. Zaatakowany wtedy wyciąga swoją broń, próbując się bronić. Jakim cudem zapamiętałeś tę scenę inaczej? A może miałeś nadzieję, że okaże się, że jednak nie widziałem tego filmu i możesz mi wmówić cokolwiek?

Tak, policja nie wpuszcza kolegi z książkami, ale o co chodzi? Musisz jaśniej precyzować swoje problemy, a nie tylko sugerować co prawdopodobnie filmowcy próbują zasugerować, bo już wiemy, że oglądałeś ten film z gotową hipotezą i tylko szukałeś na nią potwierdzeń.

Tak, jasne, że policja zabiła tego gościa ze szpitala. Może niekoniecznie w szpitalu, ale jak już wiemy z poprzednich scen, to oni go tak śmiertelnie postrzelili. W czym problem?

Tak, inny koleś odwiedza sprzątacza ze szpitala, mając przy sobie broń. Znowu Cię zaskoczę, ale w USA broń jest legalna. Myślałem, że to powszechnie znany fakt? W zależności od stanu można ją nawet nosić na widoku. Nie wiem jak teraz jest z prawem do broni długiej, ale wiem, że w tamtych czasach na pewno też była legalna.

Nie, sprzątacz nie dzwoni z przyczepy pod mostem, tylko z normalnego domu. Ponownie - jakim cudem to przekręciłeś?

Policja ściga odwiedzającego jako zgłoszonego przestępcę, ale nie za to, że posiada broń, bo jak już pisałem, to jest legalne w USA. To, że ostatecznie wdaje się w strzelaninę, zamiast starać się uciekać, można uznać za przesadę z jego strony, ale przecież płaci za to cenę.

Po co scena z matką? Naprawdę nie wiesz? To jasne, że jest to scena służąca rozwojowi postaci Hamptona. Jak inaczej przedstawić dylematy Hamptona związane z odpowiedzialnością za czyny i śmierć swoich ludzi? To nie jest książka i nie poczytasz sobie opisu przeżyć wewnętrznych.

Co odbiera czarny widz w Ameryce? Ponownie Cię zaskoczę, ale czarny widz w Ameryce jest takim samym człowiekiem jak biały człowiek w Polsce i pomijając zróżnicowanie hałasu propagandowego w jednym i drugim miejscu, powinien odebrać wszystko normalnie.

Nie, nie masz mi wyjaśniać, że fabularny film biograficzny pokazuje też wydarzenia fikcyjne, nieweryfikowalne i wymyśla dialogi, jeśli nie znamy dokładnych przebiegów rozmowy. Myślałem, że rozmawiamy na poziomie. W taki sposób możesz doszukiwać się "lewicowych kłamstw" nawet w Zakochanym Szekspirze.

Potem jest długi fragment, w którym nie mam się do czego odnosić, bo tylko wylewasz swoją złość, atakujesz chochoły i wygłaszasz tyrady o wpływie takich filmów na czarnych widzów w Ameryce, choć nie jesteś w stanie ich udowodnić - to tylko Twoje obawy porównywalne do obaw matki, że jak jej dziecko będzie grało w gry komputerowe to może z tego powodu stać się przestępcą.

Tak, mamy jasny przekaz, że świat nie jest czarno-biały, a prawdziwym czarnym charakterem jest nagonka na najwyższym szczeblu, a nie jak to Ty lubisz upraszczać "biali". Może jak tak dobrze znasz angielski to pooglądaj sobie też opinie afroamerykańskich recenzentów na YouTubie i sprawdź czy po tym filmie planują ludobójstwo białej rasy.

Tak, w demokratycznym kraju inaczej rozwiązuje się problemy, ale to nie jest film o dzisiejszych czasach, tylko o takich, kiedy prawa czarnych w USA były zupełnie nowym wynalazkiem, z którego niewielu Amerykanów potrafiło jeszcze korzystać. Na przykład Afroamerykanin mógł trafić na kilka lat więzienia za lody, których nie ukradł.

Ad. 5 - No co ja Ci poradzę na coś, o czym sam piszesz "osobiście stawiam na". Sam przyznajesz, że nie masz podstaw, żeby w to wierzyć, tylko wybierasz wiarę w to, co pasuje do Twoich uprzedzeń. Znowu wciągasz losowych dyktatorów do retoryki... może zachowaj takie chwyty na przemawianie do tłumów, bo w socjotechnice to się lepiej sprawdza, a na mnie wrażenia nie robi. I jak już mówiłem, handel narkotykami, handel bronią i prostytucja to dzisiaj w niektórych stanach USA legalne biznesy, więc ponownie mamy tu do czynienia z niezrozumieniem wynikającym z przepaści kulturowej.

Ad 7 - i o tym mówię, gdy mówię o odwracaniu kota ogonem. Ja piszę, że sama deklaracja, że jest się oczytanym nie czyni z Ciebie automatycznie autorytetu w jakiejkolwiek sprawie, a Ty mi odpowiadasz "na pewno myślisz, że w PRL mieliśmy drewniane lizaki". Samemu kusi mnie, aby wysnuć wnioski co na pewno myślisz na różne tematy, ale powstrzymuję się od wygłaszania takich wniosków, bo nie chcę popełniać podstawowych błędów poznawczych i Tobie też to polecam.

Luklaser

Tak sobie przeczytałem właśnie, co napisałeś.

Rany Lulek, i ty zarzucasz mi stronniczość i funkcjonowanie w jakieś bańce?

Fred H. za lody - przykład z Al Capone był tylko po to, by przypomnieć, że złoczyńców "ściąga się z ulicy" czasem z dziwnych powodów - ważne, że skutecznie. Widać Fred H. lodów nie kupił...

Skąd wniosek, że to "sklep tego kolesia"?! Mówi bodaj "I live here" a nie "This place belongs to me" albo "This is my shop" (czy cokolwiek to było). Live here - w znaczeniu jestem stąd czyli "to moja dzielnia". Cały wywód prawny, jak sądzę, można sobie zatem darować.
I tak - policjant wyciąga broń pierwszy - jego święte prawo, gdy ktoś sięga rękoma za siebie, nawet dziś dla policjanta jest to sygnał, że może się coś wydarzyć. A gdy już tę broń wyciągnął, to ameryk. policja MA PRAWO strzelać i wina zawsze jest po stronie, nazwijmy to , "kolesia".

Przekazanie książki - jaśniej? Odmowa przekazania czegokolwiek osobie zatrzymanej jest standardem. Scena z książką (chyba książką) ma podbudować narrację niesprawiedliwego traktowania przez policję.

A skąd twa pewność, że "policja zabiła gościa w szpitalu"?! Bo 'wcześniej go postrzelili"? Żartujesz, prawda? Nawet sami twórcy nie odważyli się "pójść po bandzie" i zaserwowali nam jakieś takie niejasne sceny. Niby nic nie pokazali, ale sprawa jasna. To czysta manipulacja.

Skoro legalna broń, to po co te mecyje?! Skoro bał się policji, choćby nawet miał pozwolenie czy prawo do posiadania, mógł się jej pozbyć i po kłopocie. Przy okazji - dzięki Eugeniuszu za podpowiedź - broń w Stanach MIEJSCAMI legalna? No shit! A możesz napisać, jak to było w Illinois w owym czasie. Ale tak z podaniem źródła?

"Normalny dom"? Obejrzyj jeszcze raz. To przyczepa na zadupiu. Nie insynuujesz chyba, dla że nawet dla Czarnych to "normalny dom".

"Zgłoszonego przestępcę"? A jakież to przestępstwo miało miejsce? Pytanie o los przyjaciela? Bo nie broń, skoro "była legalna", prawda?

"Cierpienia Hamptona"? Byłaby zgoda, gdy nie kończące zdanie. Podejrzewam, że to właśnie je zapamięta większość widzów. Czy ich to nie zaszokuje, podobnie jak ciebie? Wrażliwość widza została przez lat całe już tak zmielona, że to mnie nie dziwi.

Jeśli sądzisz, że podejrzewam Czarnego widza o jakieś braki tego lub innego rodzaju - błądzisz. Jednak zobacz, co dzieje się w USA od jakiegoś czasu: BLM i oskarżanie policji o wprost mordowanie Afroamerykanów. W tym kontekście ten film może być czymś, co miast upuścić "złą krew", podgrzeje tylko atmosferę (nie wśród wszystkich czarnych, ale do zadymy i zbrodni potrzeba niewielu, jak wszędzie). Jeśli wierzysz, że nic nie wpływa na cokolwiek, hmm, cóż. Twój problem i musisz z tym żyć ;-) Choć przypomnę, że już tow. Wołodźka pisał, że film najważniejszą ze sztuk. ;-)
(Ci "Czarni recenzenci", dobre! Trochę jak wyrabiane sobie poglądów o życiu na podst. seriali z Netflix.)

Film o innych czasach? Obejrzyj wiadomości. Nie przez przypadek napisałem o niejakiej Makhia Bryant (mam nadzieję, że nie pomyliłem imienia). Sam zaś z ochotą mylisz porządki ( twój kot, twój ogon) przywołując na przykład dzisiejszą legalność (też nie wszędzie, ale nie będę objaśniał dlaczego nazwa kraju to USA, bo sam pewnie wiesz) prostytucji (nie każdej), handlu bronią (ale legalną!) i narkotykami (legalnymi!) z wydarzeniami sprzed 50-40 lat. I jeszcze nazywasz to "przepaścią kulturową" (sic!). A więc ja dziękuję za taką "kulturowość".

To jak z tymi książkami? Pytam o to tylko dlatego, by dotarło do ciebie, że po przeczytaniu, ja wiem, z tysiąca książek, każdy, łącznie z twoją Eugeniuszowatością, będzie... Zresztą sam wiesz.

Czekam na odpowiedź - z przyjemnością przeczytam. Choć z mojej strony to wszystko.

P.S. Popieram aktywne bronienie swoich poglądów, ale strzeż się złośliwości, drwin i epatowania przekonaniem, że jesteś ZAWSZE parę długości z przodu. Wiem, wiem, sam często wpadam w te sidła (mea culpa!), choć naprawdę się staram. Mam wrażenie, że ty się nie starasz.

ocenił(a) film na 9
jah1_filmweb

Stronniczość? Bańka? Aż sobie sprawdziłem przy pomocy Ctrl+F czy na pewno użyłem takich słów i na szczęście nie użyłem. Znowu budujesz chochoły. Napisałem tylko, że oglądałeś film z gotową hipotezą i szukałeś na nią poparcia i odnoszę się tylko do tego co piszesz tu w dyskusji. Opisujesz te sceny bardzo emocjonalnie i od razu piszesz co wyczytałeś między wierszami oraz przyjmujesz najwygodniejsze dla swojej tezy założenia, gdzie tylko możesz. Przecież na bieżąco nawet Ci wskazuję gdzie to robisz.

Dziwnie się czyta upomnienia w związku z lekką ironią i zarzuty, że nie staram się unikać złośliwości w przeciwieństwie do mojego rozmówcy... od rozmówcy, który sam używa tak wielu wykrzykników w wypowiedziach, więc praktycznie ciągle na mnie krzyczy, co chwila wciąga do rozmowy kolejnego przestępcę lub dyktatora i złośliwie używa przesadzonych zarzutów typu "na pewno myślisz, że w PRL-u mieliśmy drewniane lizaki" lub bezpośrednich zwrotów typu "dzięki Eugeniuszu". Nie napisałeś jeszcze niczego, czego nie byłbym w stanie zaakceptować, ale nie stawiaj się w tej sytuacji jako lepszy rozmówca ode mnie i mędrzec na straży dobrego wychowania. Ja po prostu, jeśli stosujesz jakieś błędy dyskusyjne, to mówię Ci jakie i tyle. Jeśli na przykład piszesz "na pewno X chce przez to powiedzieć, że Y" to to jest właśnie to co nazywamy atakowaniem chochoła, sofizmatem rozszerzenia, po angielsku "straw man fallacy". Może to brzmieć dla Ciebie jak drwina, ale to po prostu coś, czego nie da się inaczej powiedzieć.

Nie łapię co się uczepiłeś tego Ala Capone. To argument? Niby jaki i za czym? Przecież chyba nie sugerujesz, że każdy kto kiedyś został aresztowany za niską szkodliwość społeczną jest tak naprawdę groźnym przestępcą, mającym dużo więcej na sumieniu?

Mieszkanie w swoim sklepie w nie jest czymś aż tak niezwykłym w USA. Dokładna wymiana zdań była taka, że policjant mówi "wynoś się stąd", a cywil mu odpowiada "nie, bo widzisz, ja tu mieszkam, więc ty się stąd wynoś". Zresztą byłoby niedorzeczne sugerować przypadkowemu policjantowi, że na pewno nie mieszka w mieście, w którym pracuje. Twoja interpretacja odmienna od oczywistej wynika tylko z tego, że ta oczywista interpretacja nie pasuje do Twojej hipotezy o tym, że te wszystkie Czarne Pantery to ludzie bezrobotni.

Policja ma prawo strzelać i wina zawsze jest po stronie kolesia... nie wierzę, że napisałeś to wprost... Tak to działa państwo policyjne, a nie normalny kraj. Policjant nie może sobie zastrzelić dowolnego cywila tylko dlatego, że nie spodobało mu się to jak stanął. Oczywiście do dziś są różne nadużycia, które można złośliwie sprowadzić do takiego opisu, ale to nadal nadużycia. Od wyroków i karania są sądy.

Narracja niesprawiedliwego traktowania przez policję jest budowana przez tak wiele jasnych sygnałów... po co w ogóle czepiasz się sceny z książkami? Tak, zgadzamy się, że ten film pokazuje, że policja zachowywała się niesprawiedliwie w tych czasach. W czym problem?

"Niby nic nie pokazali, ale sprawa jasna. To czysta manipulacja." - kolejny chochoł. No sorry, ale trudno dyskutować z czymś co sprowadza się do "może i tego nie widać, ale ja tam swoje wiem i koniec".

Hm... pytasz czemu koleś z Czarnych Panter bał się policji? Która to była minuta filmu? Dziewięćdziesiąta? Czy naprawdę obejrzałeś 90 minut tego filmu i w tej scenie pomyślałeś "ale dlaczego on boi się policji"? To jakbyś po dziewięćdziesięciu minutach oglądania "Milczenia" Scorsese zapytał "Ale dlaczego chrześcijanie boją się japońskich przedstawicieli władzy?". Tak, sprawdziłem Twoje obejrzane filmy, żeby wybrać właściwą analogię. Przy okazji zauważyłem pewien wzorzec...

Czy Ty właśnie dałeś mi do zrozumienia, że będziesz wierzył, że w Illinois broń była w tych czasach nielegalna, dopóki nie udowodnię Ci, że było inaczej? A może, jeśli nie wiesz i nie chcesz samemu sprawdzić to po prostu nie przyjmuj najwygodniejszych założeń? Zaakceptuj to, że nie wiesz i nie możesz ocenić. Tak czy inaczej jednak, wspominałem też o kontekście kulturowym i to było ważniejsze. Skoro dzielimy się ciekawostkami to dodam jeszcze dający do myślenia fakt, że na przykład w Kalifornii zakaz noszenia długiej broni na widoku wszedł dopiero, kiedy Czarne Pantery zaczęły z niego korzystać. Dopóki tylko biali to robili to było wszystko w porządku. I żeby było śmieszniej, ten zakaz przeforsowało NRA.

Może i na zadupiu, ale na pewno nie przyczepa. Zresztą to, że to miało podpięty telefon już powinno wzbudzić w Tobie wątpliwości. Po prostu musisz obejrzeć film jeszcze raz, tym razem na spokojnie i przy okazji sprawdź czy ten domek ma jakieś kółka i czy w pobliżu jest jakiś most.

Jakież to przestępstwo miało miejsce, że policja urządza obławę na kogoś w tym filmie? Ech... naprawdę nie oglądałeś uważnie filmu. Nie załapałeś, że urządzana jest nagonka na najwyższym szczeblu i próba wykończenia Czarnych Panter za wszelką cenę.

Proszę, nie przekręcaj słów, które używam. Nigdzie nie napisałem "cierpienia Hamptona". Tym razem niewiele to zmienia, ale po Twoich "drewnianych lizakach" i "bańkach" to tylko kolejna cegiełka w murze wyolbrzymiania. I znowu zamiast interpretować scenę, wymyślasz jak widz ją odbierze. Wiesz... nawet jeśli widz miałby ją odebrać jako wezwanie do ludobójstwa to powinieneś raczej winić widzów, a nie film. Ale najpierw znajdź takich widzów.

Okej, skoro uważasz, że materialne dowody w postaci nagrań czarnych ludzi mówiących o tym filmie nie dowodzą niczego, więc zakładasz, że czerni ludzie po obejrzeniu tego filmu się zdeprawują, choć na to również nie masz dowodów poza swoimi uprzedzeniami... to już praktycznie przyznajesz, że wierzysz w co chcesz i już. To w końcu jak jest? Uważasz, że film był zły, czy tylko nie wierzysz w inteligencję widzów? Bo to duża różnica.

Nie sądziłem, że muszę łopatologicznie to wyjaśniać, ale... ech... tak, wiem, że to co jest legalne dzisiaj nie było legalne 60 lat temu. Wyjaśniam Ci tylko, że to co typowy Polak może uznać za jednoznaczną oznakę bycia złym człowiekiem w USA niekoniecznie jest tak odbierane. Z punktu widzenia amerykańskiego widza powiedzieć, że jakaś postać była zła, bo handlowała marihuaną w czasach, gdy nie wolno było tego robić to tak jakby powiedzieć, że jakaś postać historyczna była zła, bo była leworęczna w średniowieczu, kiedy wierzono, że to oznaka czegoś złego. Tym właśnie jest kontekst kulturowy i jest on bardzo ważny w ocenianiu postaci historycznych i ich postaw.

I tak, łapię, że nie pamiętasz książek, które czytałeś. Czekam, aż Ty załapiesz, że to dobry powód, aby o nich nie mówić, bo tak naprawdę nie masz o czym i tyle. Nie odpowiadaj mi, że nic na to nie poradzisz, bo właśnie w tym rzecz.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones